

Twórcy serialu Turner & Hooch już na wstępie popełniają błąd, marnując jakąkolwiek szansę na większe powiązania z filmowym pierwowzorem. Dostajemy informację, że ojciec głównego bohatera, czyli postać Toma Hanksa, nie żyje. Z nim też jest związana główna historia tego serialu, bo nie jest to zwyczajny procedural o sprawach kryminalnych rozpisanych na pojedyncze odcinki. Problem jest taki, że główny wątek w obu odcinkach zajmuje może kilka minut w kilku scenach i to przeważnie na końcu. Twórcy podchodzą do tego bez pomysłu, nieumiejętnie i jedynie dla formalności, by odznaczyć i zasugerować widzom: patrzcie, tu chodzi o coś więcej, ale jeszcze nie wiemy, o co dokładnie! Takie wrażenie niestety jest budowane na powierzchowności oraz braku zaangażowania widza w wątek.
Trudno coś dobrego powiedzieć o serialu Turner i Hooch, bo być może sam koncept filmu z lat 80. źle się zestarzał. Oglądamy więc pedantycznego agenta i szalonego psa, na którym bazowany jest cały wątek humorystyczny serialu. Tylko problem polega na tym, że wszystkie "gagi" oparte są na tym, że on szaleje, wszystko niszczy i jest dziki. To ma bawić widzów, ale tak naprawdę irytuje. Z perspektywy czasu zachowanie Hoocha w oryginalnym filmie budowane na podobnych motywach jest niedorzeczne i głupie. To nie ma warstwy humorystycznej. Jak każdy lubię oglądać w akcji psich aktorów, ale jeśli destrukcja jest jedynym pomysłem twórców na humor, to nie da się tutaj mówić o sukcesie. To po prostu jest głupie, męczące i nudne.
Warstwa kryminalna jest banalna, oczywista i stereotypowa. Turner i Hooch w obu wątkach nie ma do zaoferowania nic specjalnego, co by wykorzystało potencjał postaci i samego Hoocha. Dostajemy serię oczywistości połączonych dość banalną historią. 2. odcinek jest w tym spektakularnie męczący, bo twórcy oparli go na... nawiązaniu do Szklanej pułapki. Nawet z disneyowską wersją kultowego powiedzonka Johna McClane'a. Lubię oddawanie hołdu i takie zabawy, ale tutaj jest to okropnie infantylne, pozbawione pazura, humoru i serca Tak jakby tę historię tworzono w exelowskiej tabelce, odznaczając określone motywy, zamiast dodać temu życia, sensu i charakteru.
Czy warto obejrzeć ten serial? Pierwsze dwa odcinki serialu Turner i Hooch wystarczają, by powiedzieć, że nie warto. Nie działa to jako ani jako kontynuacja, ani jako familijna komedia, ani jako serial kryminalny. Brak w tym równowagi, kreatywności i głębszego przemyślenia charakteru rozrywkowego, Częściej ten serial męczy, irytuje i nudzi, niż relaksuje, a przecież w takim koncepcie była szansa na dobry guilty pleasure. Na coś przyjemnego, co z wielką chęcią oglądamy pomimo wad.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

