Twin Peaks: odcinek 15 – recenzja
Dla jednych będzie to dobra wiadomość, dla innych gorsza, ale nowe Twin Peaks w końcówce staje się bardziej logiczne i racjonalne. Tak jakby David Lynch, wsłuchując się w głosy niezadowolenia na internetowych forach, skorygował kurs wcześniej przyjęty.
Dla jednych będzie to dobra wiadomość, dla innych gorsza, ale nowe Twin Peaks w końcówce staje się bardziej logiczne i racjonalne. Tak jakby David Lynch, wsłuchując się w głosy niezadowolenia na internetowych forach, skorygował kurs wcześniej przyjęty.
Już początek 15 odcinka jest wielkim ukłonem w stronę widzów. Dość ze wstrętnym trollowaniem, czas dać fanom coś, na co czekali bardzo długo. Ed i Norma zastygli w namiętnym pocałunku, zapowiadającym nowy początek w ich relacjach. Nadine zainspirowana sugestywnym przesłaniem doktora Jacoby’ego postanowiła uwolnić swojego oblubieńca z kajdan miłości. Dostajemy więc szczęśliwe zakończenie rodem z oper mydlanych. Tak słodko i cukierkowo już dawno w Twin Peaks nie było. Szkoda że to już prawie koniec. Aż chciałoby się potowarzyszyć tej parze w romantycznych uniesieniach trochę dłużej.
Kolejny wielki ukłon w stronę swoich fanów zafundował David Lynch podczas koncertu w Roadhouse. Na scenie Bang!Bang! wystąpił kultowy zespół ZZ Top! A nie… przepraszam, tym razem to tylko playback. Wygląda na to, że reżyser Wild at Heart nie do końca porzucił swoje prześmiewcze ciągoty. Nabici w butelkę mogli się poczuć również ci, którzy podczas rozróby w Bang Bang pomylili Freddiego Sykesa z marvelowskim Iron Fistem albo Hulkiem. Zielona, mocarna pięść się zgadza, ale finalnie Freddie herosem się nie okazuje. Czyżby ten motyw był delikatną aluzją do kina superbohaterskiego? W każdym razie internet już wie – ta piącha czeka na Pana C. Wcześniej czy później spotka się z jego nosem.
Zanim jednak to nastąpi, zły Dale musi objechać kilka ważnych miejsc na mapie USA. W bieżącym odcinku odwiedza bardzo ważną lokację. W mitycznym pokoju nad sklepem Cooper spotyka kilka dziwacznych postaci, w tym leśników znanych z odcinka 8. Jest też Philip Jeffries w swojej nowej formie. Spotkanie tej dwójki mogło być prawdziwą emocjonalną bombą, a okazało się pogawędką dwóch znajomych, którzy dawno się nie widzieli. Wyszło tak sobie, choć eksperymenty Davida Lyncha z mroczną formą zawsze dodają serialowi kolorytu. Tak było i tym razem.
Nikt nie był chyba zaskoczony, patrząc jak Dougie Jones wkłada widelec do gniazdka z prądem. Elektryczność intrygowała tego bohatera już od dłuższego czasu, a przepływy prądu odgrywały zawsze ważną rolę w twórczości Davida Lyncha. W Twin Peaks kontakty służą jako jedna z dróg w podróżach między wymiarami. Wszystko wskazuje na to, że samobójczy czyn Dougiego Jonesa pozwoli wreszcie powrócić do naszego świata klasycznemu Cooperowi. Miejmy jednak nadzieję, że Dougie jakoś przeżyje porażenie, bo szkoda byłoby stracić tak charyzmatyczną postać. Czy świat Twin Peaks udźwignie obecność trzech Cooperów?
Czując oddech finału na plecach, reżyser Lost Highway mocno przyśpiesza tempo. Znakiem tego morduje kilka ważnych postaci. Dobrze zapowiadający się wątek córki Shelly i Seve’a Burnetta zostaje gwałtownie przerwany samobójczym strzałem w głowę. Podobnie kończy Duncan Todd, postrzelony przez zamachowców od Pana C. Aby tego było mało, odchodzi też kolejna kultowa postać z Twin Peaks. Kobieta z pieńkiem w swoich ostatnich słowach żegna się z Hawkiem i opuszcza świat Twin Peaks raz na zawsze. Jej prorocze słowa i enigmatyczne wizje były jedną z mocniejszych stron serialu. Będzie nam brakować tej postaci, podobnie jak aktorki w nią wcielającej się, która również odeszła po długiej chorobie.
Zaskakujące jest to, jak niektóre wątki nabierają znaczenia. Doktor Jacoby i jego szalone wywody okazały się nie tylko humorystyczną wstawką mającą pokazać losy postaci, która zupełnie nie ma wpływu na fabułę, a konkretnym motywem popychającym do przodu jeden z ważniejszych wątków w całym serialu. Podobne rozwiązanie nie są może jakieś mocno błyskotliwe i wbijające w fotel, ale dobrze wiedzieć, że każdy, nawet najmniejszy szczegół ma jakiś sens.
Pozostaje mieć nadzieję, że wszystkie dyskusyjne motywy znajdą taki satysfakcjonujący finał jak historia z Jackobym, Nadine, Edem i Normą. Fabuła wciąż pełna jest elementów zarówno obyczajowych, jak i związanych z mitologią, które aż proszą się o zadowalające zakończenia. Nagłe śmierci z bieżącego odcinka takowymi niestety nie są. Zakładając, że nie zobaczymy już więcej Burnetta i Duncana, można mieć lekki żal do Lyncha, że w łopatologiczny sposób pożegnał tak ciekawe postacie. Z drugiej jednak strony, coraz więcej faktów wskazuje, że wydarzenia w serialu nie są ułożone chronologicznie. Czas i miejsce akcji u Davida Lyncha zawsze były względne. Czy i tym razem jesteśmy świadkami fabularnych przeskoków z przeszłości w przyszłość?
Trzeci sezon Twin Peaks to zupełnie nowa jakość w filmografii Davida Lyncha – chyba wszyscy się już o tym przekonali. Czas na bardziej szczegółowe porównania i analizy będzie z pewnością po zakończeniu emisji. Teraz warto skupić się na bieżących odcinkach i delektować się historią. Jak się okazuje ma ona ręce i nogi i wciąż jest pod kontrolą reżysera. Mimo pewnych uproszczeń (wymuszonych telewizyjną formą) Lynch wciąż jest na szlaku. Gdzie on nas zaprowadzi, dowiemy się już w najbliższych tygodniach.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat