Ucieczka z Pretorii – recenzja filmu
Daniel Radcliffe powraca w trzymającej w napięciu historii o ucieczce z najlepiej pilnowanego więzienia w południowej Afryce.
Daniel Radcliffe powraca w trzymającej w napięciu historii o ucieczce z najlepiej pilnowanego więzienia w południowej Afryce.
Choć trudno w to uwierzyć, to ta historia wydarzyła się naprawdę. W 1978 roku Tim Jenkin (Daniel Radcliffe) i jego kolega Stephen Lee (Daniel Webber) trafili do więzienia za działalność na rzecz Afrykańskiego Kongresu Narodowego Nelsona Mandeli. Przestępstwo polityczne było wtedy karane najsurowszą karą, przez co obaj panowie trafili do najpilniej strzeżonego więzienia w Pretorii, miejsca, z którego jeszcze nikomu nie udało się uciec. Nie oznacza to jednak, że nikt nie próbuje. Jenkin wykorzystując swój ponadprzeciętny intelekt, niczym Michael Scofield opracowuje więc plan, który wydaje się być perfekcyjny. Ma on polegać na skopiowaniu i wystruganiu kluczy niezbędnych do otworzenia wszystkich zamków w więzieniu.
Jeśli nie słyszeliście wcześniej tej historii, to będziecie nią oczarowani. Trzyma w napięciu od momentu, gdy główni bohaterowie trafiają do więzienia i utrzymuje ten stan aż do napisów końcowych. Francis Annan, dla którego jest to debiut reżyserski, świetnie rozkłada akcenty i dozuje nam napięcie. Widz siedzi cały czas zestresowany, nie wiedząc czy bohaterom uda się zrealizować plan czy nie. I nie ma znaczenia, czy znacie ową historię, scenariusz został tak skonstruowany, że będziecie siedzieć w nerwach do końca. No ale nie mogło być inaczej jak jednym z autorów scenariusza jest sam Tim Jenkin, który to wszystko przeżył i wie, jakie emocje towarzyszyły mu podczas tych wydarzeń. Stał na straży tego, by inne osoby pracujące przy tekście nie odleciały zbytnio w świat fantazji. To była bardzo dobra decyzja, by zaangażować go mocno w projekt, a nie tylko prosić o notatki pomocnicze, jak to zazwyczaj bywa. Choć jak sam Daniel Radcliffe przyznał, niektóre rzeczy, które wydarzyły się naprawdę były tak nieprawdopodobne, że widzowie by w nie nie uwierzyli, więc musieli trochę zmyślać. Jednym z takich nieprawdopodobnych faktów był sposób, w jaki Tim tworzył klucze. W rzeczywistości nie potrzebował żadnych odcinków, wystarczyło tylko że im się bardzo dobrze przyjrzał.
Ucieczka z Pretorii to opowieść o walce o swoje przekonania, wartości, godność i o wolność. Mówimy bowiem o miejscu, gdzie zostają osadzeni więźniowie polityczni, ludzie nad wyraz inteligentni, których jedynym przestępstwem było wystąpienie przeciwko reżimowi. Nie mieli szans na uczciwy proces. Przez klawiszów są traktowani jednak jak ludzie, którzy popełnili najgorsze przestępstwa. Znęcają się nad nimi i wykorzystują swoją pozycję, by ich jeszcze bardziej poniżyć. Widz od razu widzi, kto jest tu dobry a kto zły. Co ciekawe, reżyser nie pokazuje dobrych klawiszy, wszyscy oni są ludźmi gardzącymi więźniami. Reżyser podchodzi do tematu bardzo osobiście, co widać w przekazie i w niektórych scenach, ale stara się też, by przesłanie polityczne nie przysłoniło opowiadanej historii i dramatu ludzkiego.
Niekwestionowaną gwiazdą tego filmu jest Daniel Radcliffe, który jest koniem pociągowym tego filmu. Jego gra jest wyśmienita. Do roli Tima aktor przeszedł kompletną metamorfozę. Już wcześniej pokazywał, że ma bardzo szeroki wachlarz umiejętności i teraz to tylko udowodnił. Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o partnerującym mu Danielu Webberze, który, odniosłem wrażenie, nic nie wnosi do całego projektu. Po prostu jest. Z całej obsady wybija się jeszcze Mark Leonard Winter, który swoją grą przypomina mi trochę młodego Daniela Day-Lewisa. Nieprzewidywalny, bardzo ekspresyjny aktor wnoszący dużo energii do scen w których się pojawia.
Radzę też dobrze przyjrzeć się aktorom drugoplanowym. Jeśli jesteście uważni, to w jednym z osadzonych dojrzycie właśnie prawdziwego Tima Jenkina, który postanowił na potrzeby filmu wrócić do tych traumatycznych przeżyć sprzed lat.
Historia wielkiej ucieczki z więzienia w Pretorii zasługiwała na porządną ekranizację i Francis Annan wraz z Danielem Radcliffem taką właśnie widzom dostarczają. I choć nie jest to produkcja z dużym budżetem, co miejscami niestety bardzo widać, to jest to opowieść, o której ludzie powinni usłyszeć, bo pomimo tego, że wydarzyła się dawno temu, wcale nie straciła na aktualności. Do więzień w wielu krajach na świecie wciąż trafiają ludzie tylko i wyłącznie dlatego, że mają inne poglądy polityczne niż urzędująca władza. Walka z systemem nie zawsze jest równa. I o tym trzeba pamiętać.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat