„Wataha”: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
Wataha to pierwszy polski serial HBO bazujący na oryginalnym koncepcie. Oceniamy 2 pierwsze odcinki.
Wataha to pierwszy polski serial HBO bazujący na oryginalnym koncepcie. Oceniamy 2 pierwsze odcinki.
Wataha może być początkiem czegoś wspaniałego w rodzimej telewizji. Oto bowiem do gry o widza zainteresowanego polskimi serialami na dobre włączyło się też HBO. "Na dobre", ponieważ to pierwsza produkcja tej stacji zrealizowana na podstawie własnego pomysłu, jak i z takim rozmachem. Wcześniejsze Bez tajemnic, choć całkiem niezłe, mimo wszystko trudno nazwać serialem z prawdziwego zdarzenia - codzienne półgodzinne rozmowy z psychologiem miały raczej charakter teatralny, brak było w nich tak cenionej w produkcjach telewizyjnych z ostatniej dekady "filmowości". Wataha już od pierwszych minut pokazuje, że tym razem będzie inaczej.
Granica polsko-ukraińska, jedno z najniebezpieczniejszych obrzeży naszego kraju. Tu przemyt ludzki, a nie nielegalne przewożenie papierosów czy alkoholu jest największym problemem. Już na podstawie tych informacji można wywnioskować, że Kapitan Straży Granicznej Wiktor Rebrow nie ma łatwego życia, a to dopiero początek. Po kwadransie 1. odcinka bowiem w wyniku niespodziewanego wybuchu ginie cały zespół pogranicznika i zostaje przeciwko niemu wszczęte śledztwo. Kto za to odpowiada? Czy to może sam Rebrow pozbył się swoich kompanów?
[video-browser playlist="614667" suggest=""]
Kiedy zagadka kryminalna zacznie się rozkręcać i będzie można zacząć typować sprawcę całego zamieszanie, będzie to znak, że… 2. odcinek właśnie dobiegł końca. Wszystko tu rozgrywa się w spokojnym tempie, co jest największą zaletą i jednocześnie wadą Watahy. Serial nie rzuca na kolana, nie sprawia, że przygryzamy z nerwów paznokcie, i nie każe śpiewać na swój temat peanów po seansie, choć z drugiej strony po prostu trudno nie czuć się zaintrygowanym.
Gdy tylko nastąpiło wyciemnienie, mój umysł automatycznie podpowiadał: "Chcę więcej". Pomimo faktu, że akcja toczy się niespiesznie - jak przystało na HBO - wszystko, co oglądamy, wydaje się niezwykle dopracowane. Wataha podobnie jak niegdyś Zakazane imperium krok po kroku pieczołowicie buduje świat przedstawiony, wprowadza kolejnych bohaterów i subtelnie zaznacza, jakie między nimi panują relacje. Niemniej zamiast do powszechnie nieznanego Atlantic City z początku XX wieku widz zostaje przeniesiony do rodzimych Bieszczad. Górski krajobraz nadaje serialowi unikalnej tożsamości – czegoś dotąd chyba całkowicie niespotykanego w polskich produkcjach telewizyjnych. Zapomnijcie o ujęciach ustanawiających i szybkich przejściach do wnętrz; w Watasze większość akcji rozgrywa się na łonie efektownie sfilmowanej natury. Jej podporządkowano właściwie wszystko: od samych wydarzeń fabularnych (jak np. scena z niedźwiedziem z 2. odcinka) aż po rustykalną, tworzącą niezwykłą atmosferę muzykę Łukasza Targosza.
Zobacz również: Nowe zdjęcia z serialu "Wataha" HBO
Balansująca na granicy thrillera i kryminału produkcja HBO każe na siebie patrzeć jak na serial rodem ze Stanów Zjednoczonych. Świetna realizacja techniczna i przemyślany scenariusz sprawiają, że w końcu nie trzeba uciekać się do stwierdzeń, iż "jak na polskie warunki, to i tak jest nieźle". Wataha to po prostu bardzo solidnie zrealizowana produkcja, a bieszczadzki anturaż czyni ją dla polskiego widza szczególnie atrakcyjną. Widz ten jest zresztą w lepszej sytuacji ode mnie – na odcinek, którego jeszcze nie oglądał, musi czekać jedynie do 12 października. Ja, niestety, trzy tygodnie dłużej.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat