Wonka - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 14 grudnia 2023Reżyser Misia Paddingtona przedstawia nam nowe spojrzenie na Willy'ego Wonkę. Czy ta postać jest w stanie zaciekawić widzów swoimi pierwszymi przygodami? Sprawdzamy.
Reżyser Misia Paddingtona przedstawia nam nowe spojrzenie na Willy'ego Wonkę. Czy ta postać jest w stanie zaciekawić widzów swoimi pierwszymi przygodami? Sprawdzamy.
Paul King, reżyser hitu Paddington i serialu Siły kosmiczne, wpadł na dość szalony pomysł, by pokazać początki Willy’ego Wonki w biznesie czekoladowym. Wymyślił, że zrobi z tego komediowy musical z domieszką kina gangsterskiego. Marzenie szaleńca, ale – jak się okazuje – bardzo udane. King i Simon Farnaby napisali ciekawą historię z intrygującymi postaciami, dzięki czemu ciężar całej produkcji nie spoczywa tylko na barkach tytułowego Wonki. Twórcom udało się to, na czym, moim zdaniem, poległ Tim Burton w swojej wersji Charliego i Fabryki Czekolady z Johnnym Deppem w 2005 roku. Stworzyli magię, którą większość z nas kojarzy z oryginału. Film Mela Stuarta z 1971 roku (z genialnym Genem Wilderem w roli Wonki) miał niepowtarzalny klimat.
Tym razem dostajemy jednak nie remake, a prequel. Młody Wonka (Timothée Chalamet) trafia do miasta, gdzie w słynnej galerii handlowej chce otworzyć swój własny sklep z czekoladą – i to taką, jakiej mieszkańcy miasteczka nigdy jeszcze nie próbowali. Problem polega na tym, że to nie jest takie proste. Miastem rządzą trzej czekoladowi magnaci: Slugworth (Paterson Joseph), Fickelgruber (Mathew Baynton) i Prodnose (Matt Lucas). Panowie mają w swojej kieszeni lokalną policję i nie dopuszczą do tego, by na ich rejonie pojawiła się jakakolwiek konkurencja. Zwłaszcza taka, która może wywrócić ich biznes do góry nogami. Biznesmeni uważają, że czekolada jest tylko dla najbogatszych mieszkańców, a pomysł Wonki, by była ona w finansowym zasięgu każdego, jest dla nich niedorzeczny. Zrobią wszystko, co w ich mocy, by przybysza nie tylko powstrzymać, ale także wypłoszyć. A nawet zlikwidować, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Paul King, pisząc Wonkę, czerpał garściami z różnych klasycznych opowieści, takich jak Oliver Twist czy Annie. Do tego sięgnął po wizualne sztuczki, które dopracował do perfekcji przy dwóch częściach Misia Paddingtona. W rezultacie dostajemy bardzo miłą dla oczu opowieść dla całej rodziny. W odbiorze całości nie przeszkadza również fakt, że jest to musical. Piosenki wpadają w ucho, noga mimowolnie zaczyna wystukiwać skoczny rytm, a kilka kawałków nawet zostaje z nami na dłużej. W tym kultowe Pure Imagination, tym razem w wykonaniu Timothee’ego Chalameta.
Muszę przyznać, że Wonka jest znakomicie obsadzony – zarówno w rolach głównych, jak i tych drugo- i trzecioplanowych. Chalamet świetnie sprawdza się jako bujający w obłokach marzyciel. Nie ma w nim grama fałszu. Jest czarujący, a optymizm, z jakim podchodzi do życia, jest zaraźliwy. Biznesmeni, czyli Mathew Baynton, Matt Lucas i Paterson Joseph, są genialni. Zepsuci do szpiku kości, ale przy tym niezwykle zabawni. Podobnie jest z Tomem Davisem i Olivią Colman, czyli przebiegłymi właścicielami pralni, którzy żerują na nieuwadze zdesperowanych ludzi szukających ciepłego miejsca, by przetrwać noc. Uwagę przykuwa Rowan Atkinson jako grzeszny ksiądz. Jest to rola niewielka, ale zapada w pamięć. No i wisienką na torcie jest Hugh Grant jako tajemniczy Oompa-Loompa. Powoli staję się fanem tego brytyjskiego aktora, bo coraz śmielej wybiera on role i przełamuje swój wizerunek. Sposób, w jaki gra tego małego żółtego ludzika o zielonych włosach, jest wyśmienity. Widać, że Grant bawi się tą postacią i nie bierze jej na serio. Żałowałem, że nie dostał więcej czasu ekranowego, bo za każdym razem, gdy się pojawiał, skradał wszystkim show.
Wonka to świetna historia o podążaniu za swoimi marzeniami i walce o coś, co się dawno straciło. O nawiązywaniu nowych przyjaźni i uzmysłowieniu sobie, że przez życie nie idzie się samemu, a z innymi ludźmi. Paul King ukrył w tej produkcji morał, który bardzo szybko trafi do młodych widzów. Zostawi ich z nadzieją na lepsze jutro i w dobrych nastrojach. Jest kolorowo, bajkowo i magicznie. Czy można chcieć czegoś więcej od bajki? Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, jak wiele reżyser był w stanie wyciągnąć z tej postaci, nie powielając tego, co już o niej wiemy. W jednym z wywiadów Gen Wilder powiedział, że widział wersję Wonki Deppa i za nią nie przepada. Coś czuję, że z Chalameta byłby zadowolony.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat