X-Men. Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 12 grudnia 2021Na Ziemi nie rodzą się już mutanci, a przyszłość gatunku homo superior stoi pod dużym znakiem zapytania. Nadzieja przybywa wraz z narodzinami dziecka z genem X. W X-Men. Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza na próżno jednak oczekiwać pozytywnych zakończeń.
Na Ziemi nie rodzą się już mutanci, a przyszłość gatunku homo superior stoi pod dużym znakiem zapytania. Nadzieja przybywa wraz z narodzinami dziecka z genem X. W X-Men. Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza na próżno jednak oczekiwać pozytywnych zakończeń.
Od słynnego Dnia M na Ziemi nie rodzą się już mutanci, a ich liczba radykalnie się zmniejszyła. Przedstawiciele gatunku homo superior przez długi czas żyli nadzieją, że to nie będzie koniec i pojawi się w niedługim czasie choćby iskra nadziei. Zadziało się tak za sprawą (nie)oczekiwanych narodzin pierwszego od lat dziecka posiadającego gen X. Dla X-Men jest to szansa na odbudowanie swojego gatunku, ale nie wszyscy zainteresowani tą sprawą upatrują się w dziewczynce nowego mesjasza. W komiksie X-Men. Punkty zwrotne. Kompleks mesjasza główni bohaterowie będą musieli uporać się nie tylko z grupami chcącymi śmierci mutantów, ale też z byłymi przyjaciółmi, mającymi odmienne motywacje względem niezwykłego dziecka.
Historia napisana w tym tomie przez Eda Brubakera jest jednym z ciekawszych crossoverów z udziałem mutantów w ostatnich latach. Tworzy zamkniętą historię złączoną z kilku różnych tytułów. Udało się stworzyć lekturę bardzo przejrzystą i strawną nawet dla nowych czytelników, co nie jest przecież standardem w przypadku komiksów o drużynie X-Men. Niekiedy trudno połapać się w motywacjach, relacjach i stosunkach między licznymi bohaterami mutantów, ale tutaj udaje się wprowadzić najważniejsze figury bez zarzutu, dzięki czemu lektura jest czytelna i przyjemna. Brubaker nie musi też sięgać głęboko do dna garnka, aby na kolejnych stronach serwować nam ciekawych bohaterów i są to raczej dobrze znane charaktery nawet dla niedzielnych czytelników.
Kompleks mesjasza jest kolejnym, mrocznym odcinkiem w pokaźnej sadze mutantów, która także tym razem dotyczy walki o gatunek, licznych starć zwaśnionych grup z szeregiem odmiennych motywacji. Można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z komiksem na pewnym symbolicznym poziomie odpowiadającym wszystkiemu, co istotne w historiach o X-Men: mnóstwo postaci i widowiskowych starć, nietypowe relacje z odczuwalnym bagażem doświadczeń oraz stawka, którą jest przyszłość mutantów. Brubaker ma tego świadomość, dlatego przede wszystkim na pierwszym miejscu postawiono na akcję, tworząc tym samym komiksowy blockbuster pierwszej próby, a starcia trwające wiele stron oferują sporą dawkę frajdy. Kompleks mesjasza ma naprawdę dobre tempo, co odbiera niekiedy szansę na zgłębienie się w moralne rozterki bohaterów, ale nie można powiedzieć, że lektura nuży lub jest skomplikowana w swoich założeniach. Scenarzyści romantyzują z formą narracyjną komiksów z minionych dekad, stawiając jednak na dojrzałość i nie ma poczucia, że przedstawiana historia jest zbudowana na patosie, a bohaterowie podejmują niezrozumiałe decyzje.
Co zaskakujące, nikt nie może czuć się tutaj bezpieczny. W historii pada wiele trupów i nie są to bohaterowie z przypadku. Nie są to też pierwszoplanowi członkowie X-Men, ale kilka razy można zostać zaskoczonym. Największą zaletą komiksu jest akcja, ale stanowi ona udane narzędzie do prowadzenia narracji - historia opowiadana jest za pomocą widowiskowych scen. To działa, bo oczywiście nie po to robi się crossovery, żeby przez połowę komiksu wyłącznie rozmawiać, co zrobić z dzieckiem. Sposób prowadzenia bohaterów nie odrzuca, od początku do końca wybory przez nich podejmowane są racjonalne, operują w obrębie charakteru postaci i nie ma tutaj taniego melodramatu, co jednak było częste w historiach o X-Men.
Czuć w komiksie Brubakera, że wszystko to ma strukturę pierwszego odcinka trylogii, która w całości będzie monumentalnym wydarzeniem na osi czasu mutantów. Rozstawiane są figury po planszy, ale nikt nie czeka na pierwszy ruch i bierki zostają strącone z areny wielokrotnie. Chociaż w swoich lirycznych założeniach całość jest raczej prosta, komiks można chłonąć bardzo szybko i czyta się to bez skrępowania. Oprawa wizualna nie odbiera przyjemności, bo chociaż mamy tutaj wielu artystów - z Humberto Ramosem i Chrisem Bachalo na czele - to jednak ich style są dosyć spójne (nie wszystkie), więc nie jest to wielką przeszkodą.
Kompleks mesjasza ma wiele wad charakterystycznych dla wielkich crossoverów, jak chociażby odbieranie bohaterom miejsca na moralne rozterki, a także brak mocniejszego zarysowania ich bardziej ludzkich profili, osób bojących się, mających obawy i dylematy. To raczej herosi rzuceni w wir akcji, a tylko niekiedy młodzi mutanci lub członkowie X-Men mają szansę otrzeć się o większy dramat. W tym elemencie komiks jest bardzo nierówny i albo przyjmiecie strukturę idącą na ustępstwa kosztem rozbudowanej akcji, albo poczujecie mały niedosyt. Finalnie dzięki rozmachowi nie ma mowy o nudzie.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat