Zabawa w pochowanego – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 11 października 2019Zeszłoroczna Zabawa w pochowanego okazała się czymś zgoła innym, niż można było przypuszczać - nawet trailer, zdradzający skądinąd ogromną część fabuły (jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, unikajcie zwiastunów jak ognia), zapowiadał wrażenia znacznie rozmijające się z tym, co ostatecznie można zobaczyć w filmie twórców Diabelskiego nasienia.
Zeszłoroczna Zabawa w pochowanego okazała się czymś zgoła innym, niż można było przypuszczać - nawet trailer, zdradzający skądinąd ogromną część fabuły (jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, unikajcie zwiastunów jak ognia), zapowiadał wrażenia znacznie rozmijające się z tym, co ostatecznie można zobaczyć w filmie twórców Diabelskiego nasienia.
Bohaterkę Zabawy w pochowanego, Grace, poznajemy w dniu jej ślubu. Już lada moment dziewczyna wkroczy do arystokratycznego rodu Le Domas. Jej narzeczony, Alex, w zawarciu małżeństwa z osobą spoza elit widzi z kolei szansę na nabranie dystansu, a może i nawet odcięcie się od swej kasty, a przede wszystkim: rodziny.
Rodzina to bowiem obrzydliwie bogata, ale i stosunkowo obrzydliwa w obyciu. Już po zaślubinach, przed rozpoczęciem właściwej nocy poślubnej i miesiąca miodowego, Grace musi dać zadość specyficznej tradycji Le Domasów. Otóż za każdym razem, gdy ród ma przyjąć nowego członka, po ceremonii zawarcia związku zaprasza go do zabawy - ma to być jedna z gier wylosowanych przez dziwne, wiekowe puzdro. Rodzinna legenda głosi, że taką zasadę ustanowił niegdyś przyjaciel pradziadka, a jeśli ktoś się jej sprzeciwi, milionerzy stracą... wszystko. Rozpoczyna się losowanie zabaw, z których tylko jedna jest potencjalnie niebezpieczna - gra w chowanego. Nie trzeba chyba mówić, na co ostatecznie pada. Niczego nieświadoma Grace proszona jest o znalezienie sobie kryjówki, tymczasem gromada ekscentryków łapie za strzelby, kusze, topory i inną historyczną broń, by przed wschodem słońca zamordować wybrankę zrozpaczonego Alexa.
Rodzina Le Domas to chodzące klisze, ale ta stereotypizacja jest przecież konieczna, by zbudować odpowiednio przejaskrawiony portret rodziny z wyższych sfer. Od lat nie mieli oni z grą w chowanego do czynienia; wybierają narzędzia zbrodni, z których w większości przypadków nie potrafią korzystać; są naćpani, pijani, aroganccy, lekceważący - a to sprawia, że szanse Grace rosną.
Widzieliśmy to już - powiecie. I pomylicie się tylko trochę. Elity żerujące na przeciętnych przedstawicielach niższych klas to znany popkulturze trop. Tu jednak polowania nie motywuje nuda bogaczy, a chęć przetrwania, utrzymania statusu, zachowania majątku. Jeden z wżenionych wcześniej w Le Dumasów mężczyzn gotów jest zabić, byle zachować poziom, na który cudem udało mu się wspiąć, jedynie dzięki zaangażowaniu się w romans z odpowiednią osobą. Z drugiej strony, obserwując jego nieporadność przy obsługiwaniu kuszy, wyłapujemy ponury żart z niekompetencji i nieudolności uprzywilejowanych - film zręcznie kpi z przedstawicieli obu klas jednocześnie.
Grace zaś - tu ukłony dla znakomitej i zdystansowanej Samary Weaving, która na zawołanie potrafi rozpalić w swoich oczach złowrogie ogniki - to final girl w najlepszym wydaniu. Wbrew założeniom nie staje się jednak żadną maszyną do zabijania - ucieka, kryje się, kombinuje, manipuluje, w ostatecznej potrzebie - walczy. Biel sukni panny młodej stopniowo przechodzi w szkarłat, coraz to bardziej przesiąkając krwią - niekoniecznie jej własną. W Zabawie w pochowanego gore i czarny humor wyjątkowo sprawnie się kontrują, zapewniając niezbędny utrzymaniu poziomu rozrywki balans. Groteska nie zabija jednak odczuwalnego efektu zaszczucia: przemyślane, ponieważ cała akcja nie wybiega poza ziemie i posiadłość Le Domasów. Oto plac zabaw złowrogiej rodzinki, a jednocześnie plac zabaw dla wcielających się w jej członków gwiazd, którym ewidentnie się chce. Nieraz - nigdy zanadto! - pozwalają sobie zaszarżować. I nikt mi nie wmówi, że nie dostrzega frajdy, którą ewidentnie z tego czerpią.
Ready or not - tak brzmi oryginalny tytuł - to złośliwy, a jednocześnie niebywale zabawny komentarz na temat arogancji ludzi uprzywilejowanych i wojny klas, doskonale rozrywkowy, ale i potrafiący ścisnąć za gardło - i to niekoniecznie pędząc ślepo na złamanie karku aż do finału (będącego swoją drogą niebywale satysfakcjonującą erupcją absurdu). Miks horroru, satyry i czarnej komedii, który okazał się jednym z najlepszych straszaków nie tylko ostatniego roku, ale i lat. Dla fanów podobnych hybryd - obowiązkowo do nadrobienia.
Poznaj recenzenta
Michał JareckiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat