Zadzwoń do Saula - sezon 6, odcinek 7 - recenzja
Siódmy odcinek Zadzwoń do Saula na długo zapisze się w pamięci. Nie tylko ze względu na szokujące wydarzenie i wielkie emocje, ale również na wizualną i fabularną perfekcję. Oceniam.
Siódmy odcinek Zadzwoń do Saula na długo zapisze się w pamięci. Nie tylko ze względu na szokujące wydarzenie i wielkie emocje, ale również na wizualną i fabularną perfekcję. Oceniam.
Nowy odcinek Zadzwoń do Saula rozpoczął się w swoim stylu, czyli od scen, które z każdym ujęciem nabierały sensu. Zobaczyliśmy, jak Lalo wychodzi ze studzienki kanalizacyjnej, aby się umyć i odpocząć, a następnie wrócić, jak się później okazało – do swojego miejsca obserwacyjnego. Wyglądał trochę jak Pennywise. Kadr ma zdecydowanie memogenny potencjał. Trzeba przyznać, że Lalo wybrał doskonałe miejsce, aby czyhać na życie Gusa i ukryć przed jego ludźmi. Ponadto cieszyło to, że Salamanca powrócił do Nowego Meksyku po uzyskaniu wszystkich informacji w Niemczech i teraz jest gotowa na zemstę.
To był zacny start, który jeszcze należy pochwalić za pracę kamery i bardzo dobre oświetlenie budujące klimat. W późniejszej fazie epizodu powróciliśmy do Lalo, który nagrał wiadomość dla don Eladio, a następnie zadzwonił do Hectora. Zorientował się, że linia jest na podsłuchu, udowadniając, że Gustavo rzeczywiście miał duże powody do niepokoju z tak bystrym przeciwnikiem. Mimo że go nie zlekceważył, to jednak uznał, że Lalo nie zaatakuje go w szkole, o czym ostrzegał go Mike. Dobrze było zobaczyć tych wszystkich wspaniałych aktorów w jednym epizodzie, gdy każda scena miała znaczenie. Natomiast Salamanca, swoim telefonem do wujka, odciągnął uwagę od Jimmy’ego i Kim. Jak się później okazało, miało to tragiczne konsekwencje.
Zanim jednak doszliśmy do tej makabrycznej końcówki, obejrzeliśmy w końcu realizację planu pogrążenia Howarda.W tej historii trwała ekscytująca walka z czasem, w której Jimmy zebrał ekipę filmową i zgarnął z parkingu Lenny’ego w natarczywym i gadatliwym stylu Saula, aby jeszcze raz odtworzyć scenkę do fotografii. Mogliśmy zobaczyć w dużym przyspieszeniu to, co twórcy tak bardzo przed nami skrywali przez ostatnie odcinki. Nie zabrakło humoru w scenie, gdy wszyscy zebrali się na „planie filmowym”, aby odegrać przekazanie koperty przez Jimmy’ego fałszywemu sędziemu. W końcu kilka chwil więcej w serialu dostał kamerzysta Joey (Josh Fadem), który zanudzał studentów na wykładzie, a charakteryzatorka rozbawiała swoim kostiumem z Ciemnego kryształu. Cała scena została doskonale nakręcona w pozornie jednym ujęciu, co nadawało jej dynamiki. Okazało się, że prywatny detektyw Howarda również był w to zaangażowany!
„D-Day-em” okazały się mediacje w sprawie pozwu Sandpiper, co pozwoliło zebrać w jednym pomieszczeniu kolejne postacie, które poznaliśmy na przestrzeni wszystkich sezonów Zadzwoń do Saula. Do Cliffa i Erin dołączyli Rick Schweikart (Dennis Boutsikaris) i Irene (Jean Effron). Świetnie, że zobaczyliśmy ich w tym finałowym sezonie, ale ważniejsze jest to, że ich obecność była podyktowana fabułą, a nie samym cameo, aby oddać im pożegnalny hołd. Z kolei cały przekręt szedł jak po sznurku. Z każdą chwilą elementy planu układały się w całość. Każdy wcześniej zainicjowany etap nabierał sensu, a Howard nieuchronnie zbliżał się do ostatecznego upokorzenia się. Idealnie wpadł w pułapkę związaną z sędzią Casimiro (bardzo dobry John Posey). Tym razem nie było powodów do śmiechu. Hamlin coraz bardziej się pogrążał i ośmieszał przed wszystkimi. A najgorsze w tym było to, że miał rację, tylko nikt mu nie wierzył. Przykro się na to patrzyło, szczególnie że Jimmy i Kim mieli przy tym dużo uciechy. Narastał ogromny kac moralny.
Jednak Howard przyjął to upokorzenie z godnością, zachowując spokój. W ostatniej scenie przyszedł do mieszkania Jimmy’ego i Kim, aby poznać przyczynę ich działania. W tej scenie Patrick Fabian znakomicie wykorzystał swoje ostatnie chwile w serialu, zupełnie jak Michael Mando jako Nacho. Zagrał z wyczuciem, zgodnie z charakterem tej postaci. Jego monolog brzmiał, jakby dawał reprymendę Jimmy’emu i Kim, którzy przysłuchiwali się w milczeniu - jak uczniowie, którzy coś nabroili. Przejrzał ich i aż chciało się, żeby przyznali się przed nim do przekrętu. Najbardziej imponuje to, że Howard pokazał siłę, mimo że został zmanipulowany, upokorzony, a jego życie prywatne legło w gruzach. Nie załamał się i chciał walczyć o swoje dobre imię. Nie był złym człowiekiem. Był uprzejmy (może trochę na pokaz) dla Irene i Cary’ego, dając temu ostatniemu (i widzom) cenną wskazówkę z napojem gazowanym. Choć Hamlin też ma swoje brudy za uszami, to jednak nie zasłużył na los, jaki zgotowali mu Jimmy i Kim, a już na pewno nie na śmierć.
Do chwili pojawienia się Lalo (jak zwykle świetny Tony Dalton) w mieszkaniu poziom emocji nie był zbyt wysoki. Panowała atmosfera umiarkowanego napięcia i niecierpliwie wyczekiwało się, jak zakończy się ta konfrontacja między Howardem a Jimmym i Kim. I choć mogło przejść przez myśl, że Salamanca uda się do nich na „konsultację”, to jednak chyba nikt się nie spodziewał, że nastąpi to w obecności Hamlina. Powiew powietrza, który zmącił płomień świecy, zaniepokoił. Gdy zobaczyliśmy Lalo, groza i emocje wzrosły, bo z każdą sekundą miało się pewność, że Howard nie wyjdzie z tego cało. Nieszczęście zbliżało się nieuchronne, jak wtedy z Hankiem w Breaking Bad czy Nacho, którzy też zginęli od strzału w głowę. Śmierć tego bohatera szokowała. I nie tylko dlatego, że była bardzo brutalna i zaskakująca. Howard znalazł się w niewłaściwym czasie, w niewłaściwym miejscu, co było efektem działań Jimmy’ego i Kim. To jest piękno zarówno Zadzwoń do Saula, jak i Breaking Bad - najwięcej emocji wywołują te sceny, w których dochodzi do nieprzewidzianych konsekwencji niecnego postępowania głównych bohaterów. Uderzają one w postronne osoby, które niczemu nie zawiniły.
Siódmy odcinek Zadzwoń do Saula to kolejny pokaz perfekcji twórców (brawo dla reżysera i scenarzysty Thomasa Schnauza), którzy nie tylko dbają o wizualną część serialu (kapitalne ujęcia i kadry), ale też idealnie dobierają odważne rozwiązania fabularne, aby rozemocjonować widzów. Tym razem już nie było mowy o graniu na czas – każda scena była ważna dla historii. A do tego dostaliśmy całą paletę emocji. Teraz będziemy musieli poczekać do lipca na ostatnie sześć epizodów. Po cliffhangerze ten czas oczekiwania będzie się niesamowicie dłużyć. Warto czekać!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat