Serial „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” jest telewizyjną wersją filmu w reżyserii Jerzego Zalewskiego. Jest rok 1945. Mieczysław Dziemieszkiewicz o pseudonimie Rój traci starszego brata, który był dowódcą oddziału Narodowych Sił Zbrojnych na Mazowszu. Został on zamordowany przez sowieckich żołnierzy. Mieczysław wstępuje do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Od tej pory walczy o wolną Polskę jako dowódca oddziału partyzanckiego.
Aktorzy:
Krzysztof Zalewski-Brejdygant, Wojciech Żołądkowicz, (9) więcejReżyserzy:
Jerzy ZalewskiPremiera (Świat):
1 marca 2017Kraj produkcji:
PolskaGatunek:
Wojenny
Trailery i materiały wideo
Historia Roja - zwiastun
Najnowsza recenzja redakcji
W zasadzie kolejne dwa odcinki powielają błędy premiery serialu. Począwszy od bardzo chaotycznego opowiadania historii. W zasadzie ten serial nie ma żadnej narracji, bo nadal dostajemy bezsensowny zlepek scen, w których albo się strzelają, albo rzucają puste frazesy nazywane potocznie dialogami, albo recytują jakieś ważne rzeczy, które brzmią straszne na ekranie. Nie ma w tym żadnego sensu i celu, by widz mógł zrozumieć, po co ta historia jest opowiadana i w zasadzie do czego ona ma doprowadzić. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że wbrew tytułowi, fabularnie nie czuć, kto jest głównym bohaterem serialu.
Realizacja tak naprawdę kuleje w każdym aspekcie. Nie jest to nawet przeciętny poziom telewizyjny czy kinowy w Polsce. W większości czasu wszystko jest zaskakująco amatorskie, kiczowate i trudne w odbiorze. Wszelkie sceny akcji to festiwal sztuczności, niskiego budżetu, absurdalnych pomysłów realizacyjnych i braku przemyślenia. Ba, nawet brak w tym wszystkim konsekwencji. W jednym odcinku w scenie strzelaniny chaotycznie lata po ekranie kamera z ręki, by w następnym pokazywać wydarzenia bardziej statycznie. Nie zmienia to faktu, że w obu przypadkach oko kamery bezlitośnie piętnuje brak jakiekolwiek poziomu technicznego tej produkcji. We współczesnej telewizji serial musi w tym aspekcie reprezentować minimum takie, jakie miał choćby Czas honoru, a tak to wygląda jak zabawa grupy inscenizacyjnych. Tu nawet sam budżet nie jest większym problemem, ale raczej ekipa odpowiedzialna za sferę techniczną, zdjęcia, montaż i reżyserię. Te elementy budują zły efekt. Wiemy, że utalentowani twórcy są w stanie wyciągnąć wiele z dostępnych środków.
Problemem serialu jest brak jakichkolwiek bohaterów, czy choćby ludzi z krwi i kości. W kolejnych odcinkach mamy puste stereotypy, które nie są w stanie zainteresować, więc nie ma mowy o emocjach czy o niepokoju o ich los. Bohatera nie czyni rzucanie w sposób kiczowaty frazesami patriotycznymi, ale tworzenie z niego wyrazistego człowieka z osobowością, sercem, który samym spojrzeniem, czy słowem jest w stanie przekonać do swoich racji i motywacji. Nie mogę powiedzieć nic dobrego o postaciach z obu odcinków. Ale mogę powiedzieć wiele złego o Roju, który jest nieprawdopodobnie antypatyczny, irytujący, często też zachowuje się głupio i absurdalnie. Nie ma motywacji, nie ma osobowości, nie ma nic, co mogłoby przekonać do siebie. Wina aktora i scenariusza rzuca się w oczy momentalnie. Weźmy dla porównania postać Młota czy ubeka, którego żołnierze mają na celowniku. Tutaj są aktorzy o zupełnie innej ekranowej aparycji, którzy są wstanie oprzeć swoje postacie na pewnych podstawach, by stworzyć stereotyp przekonujący. Rój jest po prostu źle rozpisanym bohaterem, który jest nam obojętny.
Wiele w tym serialu scen wprowadzanych od czapy. Co prawda, nie było żadnych kwiatków pokroju magicznych pszczół, ale i tak pojawiają się wpadki. W paru momentach rażą zachowania bohaterów, którzy ni stąd, ni zowąd, zaczynają strzelać się z ubecją na ulicy. Taką kwintesencją tego są jednak końcowe wydarzenia z 3 odcinka z Rojem porywającym generała. Brak jakiegokolwiek przemyślenia racjonalności przedstawianych scen aż boli. Głupota scenariusza goni kolejną głupotę, a wszystko pogania absurd. Nie mówię tu teleportacji żołnierzy powiązanych z Rojem, którzy bez żadnego wytłumaczenia nagle znajdują się w konwoju, czy fakcie, że lekko schylonego Roja nikt nie zauważył w aucie. Ostatnie sekundy to popis kiepskich efektów pirotechnicznych i dziwnych montażowych trików. W jednym momencie limuzyna staje, gdy na jej drodze pojawia się auto z żołnierzami. I to widać dość wyraźnie, ale chwilę później mamy scenę, gdzie rozpędzony samochód uderza w przeciwników i wybucha. A wszystko kończy się tym, że jednak nie uderzył, bo stoi z 10 metrów dalej, ale wybuchł i tak. To jest przykład totalnej amatorszczyzny, która jest niegodna telewizyjnej produkcji. To razi przeokrutnie.
Po trzech odcinkach mam dość serialu Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać nie z powodu tematyki, czy jakichś politycznych pobudek, które czasem niektórzy przypisują krytykom tej produkcji. Tego po prostu nie da się oglądać, bo jakościowo stoi to na najniższym poziomie. Brak reżyserii, scenariusza i spójności to największe grzechy, które potem tworzą bardzo krzywdzący stereotyp, że Polacy nie umieją kręcić seriali. Taka tematyka zasługuje na coś o wiele lepszego.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Krzysztof Zalewski-Brejdygant Mieczysław "Rój" DziemieszkiewiczMieczysław "Rój" Dziemieszkiewicz
-
Wojciech Żołądkowicz
-
Piotr Nowak
-
Mariusz Bonaszewski