

W dobie coraz lepszych adaptacji gier, które osiągają sukcesy finansowe i uznanie pośród krytyków i publiczności, porażka Borderlands była tym bardziej niespodziewana. Produkcja może nie jawiła się od zwiastunów na arcydzieło, ale mało kto spodziewał się takiej klapy. Przy budżecie wynoszącym 115 mln dolarów i kolejnych 30 mln przeznaczonych na kampanię promocyjną, film zarobił zaledwie 33 mln dolarów na całym świecie i przyniósł Lionsgate około - jeśli nie ponad - 100 mln dolarów strat.
Ta scena z 2. sezonu The Last of Us wkurzyła graczy. Dlaczego wszystko zdradzono?
Porażka została skomentowana przez reżysera filmu, Eli Rotha. W rozmowie z The Town opowiedział o kulisach całej sytuacji. Film kręcono jeszcze podczas pandemicznej rzeczywistości, a praca nad nim była utrudniona. Na dodatek Roth miał inne zobowiązania i w pewnym momencie przeszedł na plan filmu Noc dziękczynienia. Z tego powodu nie wziął udziału w dokrętkach do Borderlands, które poprowadził Tim Miller. Co zdaniem reżysera było przyczyną klęski? Kilka rzeczy.
Pamiętam, że myślałem sobie: "Czy to ten moment w mojej karierze, gdy siadam, oglądam film, po którym jest napisane, że go wyreżyserowałem i napisałem scenariusz, a nie wiem czego się spodziewać?"
Chyba nikt z nas się nie spodziewał, jak skomplikowane wszystko się stanie przez COVID. Nie chodzi mi o samo kręcenie, ale nawet dokrętki i dodatkowe ujęcia, gdzie każda z sześciu osób jest na innym planie i każdy z nich zostaje zamknięty, bo otwarto miasta i pojawiły się nowe skupiska koronawirusa.
Nie mogliśmy przygotowywać się w jednym pomieszczeniu. Nie mogłem być z kaskaderami. Wszystko było rozwalone. Nie da się przygotować takiego filmu przez połączenia na Zoomie. Nam wszystkim się wydawało inaczej, ale ostatecznie to my dostaliśmy po tyłku.
Najgorsze adaptacje gier wideo – ranking na podstawie Rotten Tomatoes
Źródło: comicbookmovie.com

