Dzieci czasu: przeczytaj początek powieści SF z serii Wymiary
Mamy dla was początek powieści science fiction Adriana Tchaikovsky'ego pod tytułem Dzieci czasu. Miłej lektury!
Mamy dla was początek powieści science fiction Adriana Tchaikovsky'ego pod tytułem Dzieci czasu. Miłej lektury!
Dzieci czasu to powieść otwierająca trylogię science fiction Adriana Tchaikovsky'ego. Fabuła książki opowiada o ludzkich kolonistach, którzy próbują zasiedlić planetę z już rozwiniętą, pająkopodobną rasą tworzącą rozwiniętą cywilizację.
Dzieci czasu ukazały się w zeszłym tygodniu w ramach serii Wymiary wydawnictwa Vesper, w której ukazuje się zróżnicowana literatura SF.
Poniżej, pod opisem i okładką książki, możecie przeczytać pierwszy rozdział Dzieci czasu w przekładzie Roberta Lipskiego.
Dzieci czasu - opis i okładka
Kto zwycięży w walce o nowy Eden?
Ziemia umarła. Ludzkość została osierocona, chociaż sama przyczyniła się do śmierci rodzicielki. Ostatnie setki tysięcy przedstawicieli gatunku wyruszają w nieznane, by śladem swoich starożytnych poprzedników odnaleźć planety, które staną się dla nich nowym domem.
Jednak pasażerowie olbrzymich krążowników dysponują jedynie strzępkiem wiedzy, która pozwoliła Starożytnym terraformować obce planety, przystosować je do warunków niezbędnych człowiekowi. Wciąż dostępne są częściowo rozszyfrowane mapy gwiezdne, wskazujące, gdzie należy rozpocząć poszukiwania. Niepowodzenie oznaczać może jednak powolną śmierć wśród gwiazd.
U celu swej podróży pasażerowie statku „Gilgamesz” odkrywają największy skarb dawnych wieków – świat idealny, pełen lasów i mórz.
Ale nie wszystko w „Świecie Kern” jest takim, jak przypuszczają nowi osadnicy. W orbitującej wokół planety stacji badawczej wciąż tkwi, zamknięty w komputerach, zespolony ze sztuczną inteligencją duch doktor Avrany Kern – osoby odpowiedzialnej za przemiany na planecie. Naukowczyni, która pod żadnym pozorem nie pozwoli na zakłócenie jej biologicznego „eksperymentu”. „Świat Kern” okazuje się być zamieszkały, co więcej – rozwinęła się tutaj zaawansowana społecznie i kulturowo cywilizacja, stworzona przez gatunek, który od zarania dziejów budził w ludziach atawistyczny lęk.
Dwie cywilizacje zmierzają w stronę nieuniknionej konfrontacji, która wyłoni prawowitych dziedziców Nowej Ziemi.
Dzieci czasu - fragment powieści
1.1. To tylko beczka z małpamiW stacji kosmicznej Brin 2 nie było okien, więc z powodu jej rotacji określenie „na zewnątrz” zawsze oznaczało „na dole”, pod stopami; szybko się do tego przywykało. Ekrany ścienne ukazywały jakże przyjemną dla oka fikcję: złożony, całościowy, kompletny obraz świata poniżej, chociaż przecież nieprzerwanie wirowali. Przedstawiały go jako kompletnie nieruchomą, zawieszoną w przestrzeni kosmosu zieloną kulę, przywodzącą na myśl błękitny glob, ojczystą planetę, odległą o dwadzieścia lat świetlnych. Swego czasu Ziemia była zielona, lecz od tamtej pory znacznie już przyblakła. Może jednak nigdy nie była tak zielona jak ten przepięknie ukształtowany świat, w którym nawet oceany skrzyły się szmaragdowo za sprawą fitoplanktonu, utrzymującego równowagę tlenową w atmosferze. Jakże finezyjne, a zarazem wielowymiarowe było zadanie stworzenia tego żywego pomnika, który miał pozostać stabilny przez wiele kolejnych epok geologicznych.
Świat ten nie miał oficjalnej nazwy poza nadanym mu oznaczeniem astronomicznym, choć niektórzy mniej kreatywni członkowie załogi opowiadali się za nazwą „Simiana”. Gdy doktor Avrana Kern spoglądała teraz na ów glob, myślała o nim wyłącznie jako o „Świecie Kern”. To był jej projekt. Jej marzenie. Jej planeta. Pierwsza z wielu, jak postanowiła.
Oto przyszłość. Oto miejsce, gdzie ludzkość czyni swój kolejny wielki krok. Oto, gdzie stajemy się bogami.
– Oto przyszłość – powiedziała na głos.
Jej słowa miały dotrzeć do ośrodka słuchowego każdego członka załogi, wszystkich dziewiętnastu, choć tylko piętnastu z nich znajdowało się wraz z nią w centrum sterowania. Nie w prawdziwym centrum, ma się rozumieć, czyli osi, wokół której się obracali, gdzie nie było grawitacji. To tam znajdowały się silniki, napęd, komputery i ładunek.
– Oto miejsce, gdzie ludzkość czyni swój kolejny wielki krok.
Na przygotowanie tej przemowy doktor Kern poświęciła przez ostatnie dwa dni więcej czasu niż na szczegóły techniczne. Niewiele brakowało, a dodałaby jeszcze parę słów o tym, jak stają się bogami, to jednak przeznaczone było wyłącznie dla niej. To zbyt kontrowersyjne, zwłaszcza z uwagi na tych pajaców z Non Ultra Natura na ojczystej planecie. Projekty takie jak ten wzbudzały wystarczająco dużo sensacji. Och, różnice między obecnymi frakcjami na Ziemi sięgały znacznie głębiej: miały korzenie społeczne i ekonomiczne albo też sprowadzały się jedynie do my kontra oni, niemniej Kern doprowadziła do wystrzelenia stacji Brin – i to wiele lat temu – wbrew narastającemu sprzeciwowi. Teraz jednak cały ten pomysł stał się dla rasy ludzkiej pełnej podziałów swoistym kozłem ofiarnym. Większość z nich to nic innego jak sprzeczające się naczelne. A przecież liczy się postęp. Realizacja potencjału ludzkości i wszelkiego innego życia. Kern zawsze była jedną z najzajadlejszych przeciwniczek narastającego konserwatywnego wstecznictwa, którego najbardziej uderzającym przykładem byli terroryści z Non Ultra Natura. Gdyby postawili na swoim, wszyscy wrócilibyśmy do jaskiń. I z powrotem na drzewa. Podczas gdy całym sensem cywilizacji jest przekraczanie granic natury, wy nudne, małe prymitywy.
– Naturalnie, stoimy na barkach innych.
Zgodnie z właściwym podejściem, przyjętą w nauce pokorą, to zdanie powinno brzmieć: „Stoimy na barkach olbrzymów”, ale przecież ona nie dotarła do punktu, w którym się obecnie znajduje, uginając kolana przed przeszłymi pokoleniami. Na barkach karłów, całej masy karłów, pomyślała, a gdy z trudem pohamowała przeraźliwy chichot, dodała jeszcze: Stoimy na barkach małp.
Mocą myśli sprawiła, że na jednym z ekranów ściennych oraz na wyświetlaczach tak zwanego oka umysłu członków załogi pojawiły się plany stacji Brin 2, by wszyscy mogli je zobaczyć. Chciała zwrócić uwagę słuchaczy i pokierować nimi tak, żeby zdołali należycie docenić jej – o, przepraszam – ich triumf. Widzieli teraz igłę rdzenia głównego, otoczonego przez krąg życia i nauki, którym był ich świat w kształcie torusa. Na jednym końcu rdzenia znajdowała się zaburzająca estetykę wypukłość – kapsuła strażnicza, która już wkrótce miała zostać wypuszczona, by podryfować w kosmos i stać się najbardziej samotną i najdłużej funkcjonującą placówką badawczą we wszechświecie. Na przeciwległym końcu osi umieszczono tak zwane Beczkę i Retortę. Ich zawartość to odpowiednio: małpy oraz przyszłość.
– Chciałabym podziękować zwłaszcza zespołom inżynierów pod kierunkiem doktor Fallarna i doktora Mediego za niezłomny trud podczas pracy nad reformatowaniem – w ostatniej chwili powstrzymała się przed powiedzeniem „Świata Kern” – naszej planety badawczej w celu zapewnienia bezpiecznego i odpowiednio ukształtowanego środowiska, adekwatnego do naszego wielkiego projektu.
Fallarn i Medi, rzecz jasna, byli już w drodze na Ziemię po zakończeniu piętnastoletniej pracy; ich trzydziestoletnia podróż powrotna dopiero się zaczynała. To wszystko było jak przygotowywanie sceny, na której miała pojawić się Kern, żeby zrealizować swoje marzenie. To dla nas – dla mnie – cała ta praca.
Podróż do domu odległego o dwadzieścia lat świetlnych. Podczas gdy na Ziemi, niemiłosiernie się wlokąc, upłynie trzydzieści lat, dla Fallerna i Mediego, w ich zimnych trumnach, potrwa to tylko dwadzieścia lat. Dla nich lot odbędzie się niemal z prędkością światła. Jakich cudów jesteśmy w stanie dokonać!
Z jej punktu widzenia silniki przyspieszające niemal do prędkości światła nie były niczym innym jak nogi dla pieszego, ot, sposobem na pokonywanie odległości i czymś, co umożliwia poruszanie się po wszechświecie, mającym odziedziczyć ziemską biosferę. Ponieważ ludzkość jest krucha ponad wszelkie wyobrażenie, zarzucamy nasze sieci coraz dalej i dalej…
Źródło: Vesper
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1951, kończy 73 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1970, kończy 54 lat