Fragment nowego „Dochodzenia” detektyw Lund
Znana z serialu Forbrydelsen duńska pani detektyw Sarah Lund rozpoczęła nowe śledztwo. Zapraszamy do lektury fragmentu opisującej je powieści Dochodzenie 3.
Znana z serialu Forbrydelsen duńska pani detektyw Sarah Lund rozpoczęła nowe śledztwo. Zapraszamy do lektury fragmentu opisującej je powieści Dochodzenie 3.
David Hewson po raz kolejny, po Dochodzeniu i Dochodzeniu 2, z powodzeniem przeniósł opowieść o detektyw Lund z małego ekranu na karty swojej powieści. Jego najnowsze dzieło czerpie z fabuły trzeciego sezonu serialu Forbrydelsen, opisuje więc sprawę porwania córki duńskiego biznesmena i politycznego zamieszania w ojczyźnie policjantki.
Poniżej znajdziecie fragment Dochodzenia 3, które od jakiegoś czasu znajduje się już w sprzedaży:
[image-browser playlist="578574" suggest=""]
Zawsze przydzielali jej młodych. Ten akurat nazywał się Asbjorn Juncker, miał dwadzieścia trzy lata, właśnie odbył staż i został detektywem. Teraz z entuzjazmem przetrząsał wraki samochodów na zapuszczonym złomowisku na skraju doków.
– Tu jest ręka! – krzyknął, obchodząc rdzewiejącą skorupę dawno zmarłego volkswagena garbusa. – Ręka!
Madsen dowodził ekipą przeczesującą teren. Zerknął na Lund i westchnął. Asbjorn pojawił się w Politigarden wprost z prowincji dzisiaj rano, z przydziałem do Wydziału Zabójstw.
Kwadrans później, gdy Lund półuchem słuchała wiadomości – o kryzysie finansowym i zbliżających się znów wyborach parlamentarnych – zadzwonili ze złomowiska, że znaleźli ciało. A w zasadzie części ciała rozrzucone po całym terenie. Prawdopodobnie jakiś menel z pobliskiego obozowiska na nieczynnym nabrzeżu. Sforsował ogrodzenie, by coś ukraść, a potem zasnął w samochodzie. Zginął, gdy wrak trafił do chwytaka jednego z wielkich żurawi.
– Ciekawe miejsce na drzemkę – powiedział Madsen. – Chwytak przeciął go na pół. Potem, zdaje się, został pocięty trochę drobniej. Operator dźwigu pewnie zakrztusił się kawą, widząc, co się dzieje.
Jesień powoli opuszczała Kopenhagę, poganiana przez zimę, która czekała na swoją kolej. Szare niebo. Szara ziemia. Szara woda z szarym statkiem stojącym nieruchomo kilkaset metrów od brzegu.
Lund nie znosiła tego miejsca. Kiedyś, przy okazji sprawy Birk Larsen, przyjechała tutaj szukać magazynu należącego do ojca zamordowanej dziewczyny. Teraz Theis Birk Larsen właśnie wyszedł z więzienia, gdzie odsiedział wyrok za zabicie człowieka, który jego zdaniem zamordował mu córkę. Słyszała, że wraca do przeprowadzek. Jan Meyer, jej były partner postrzelony w czasie śledztwa, nadal był inwalidą; pracował dla organizacji dobroczynnej niepełnosprawnych. Nie zbliżała się do niego ani do Birk Larsenów, chociaż sprawa wciąż nie dawała jej spokoju. Spojrzała ponad ponurą wodą na stojący na kotwicy statek. Nieustannie krążyły wokół niej duchy, czasami coś poszeptując. Teraz też je słyszała.
– Nie zamierzasz chyba przyjąć tej posady w OPA, co? – spytał Madsen.
Politigarden zawsze trzęsła się od plotek. W sumie wiadomo było, że to wycieknie.
– Dzisiaj dostaję medal za dwadzieścia pięć lat służby. Nie da się spędzić całego życia na mrozie, patrząc na poćwiartowane zwłoki.
– Brix nie chce cię stracić. Czasami jesteś potwornie upierdliwa, ale nikt nie chce. Lund…
– Co? – jęknął Juncker, gramoląc się przez wraki. – Będziesz całymi dniami liczyła spinacze?
OPA – Wydział Operacji, Planowania i Analiz – zajmował się nie tylko liczeniem spinaczy, ale nie chciało się jej o tym mówić. Coś w Junckerze przypominało jej Meyera.
– Powiedziano mi, że będę pracować z kimś dobrym… – zaczął młody policjant.
– Zamknij się, Asbjorn – przerwał mu Madsen. – Już to robisz.
– I chciałbym, żeby mówiono do mnie Juncker, nie Asbjorn. Wszyscy tu zwracacie się do siebie po nazwisku.
Znaleźli dotąd sześć części półnagiego ciała mężczyzny w średnim wieku. Ta przyniesiona przez Junckera była siódma. Obok volkswagena stała stara taczka. Lund spytała szefa złomowiska o jej cenę. Trochę zaskoczony szybko jej jakąś podał. Wręczyła mu kilka banknotów i poprosiła Junkcera, by wsadził zakup do bagażnika jej wozu. Wziął się pod boki.
– Spojrzy ktoś na moją rękę czy nie?
Drażliwy młodzieniec. Lund powoli się do niego przyzwyczajała. Dzisiaj wieczorem miał na kolację przyjść Mark ze swoją dziewczyną. Pierwsza wizyta w jej nowym domu, maleńkiej drewnianej chatce na obrzeżach miasta. Zastanawiała się, czy jej syn da radę, czy znajdzie kolejną wymówkę.
Juncker skinął na fotografa robiącego teraz zdjęcia w miejscu, skąd właśnie wrócił, po czym podniósł w górę palec jak chłopiec wyliczający kolejne punkty z listy.
– Nie ma dokumentów. Ale ma złotą obrączkę i kilka tatuaży. A także pomarszczoną skórę, jakby leżał w wodzie. – Wskazał bezbarwny, apatyczny port. – Tam. Lund spojrzała na człowieka od złomu, potem na opuszczony teren za pobliskim murem.
– To były kiedyś magazyny – powiedziała. – A teraz co to jest?
Miał smutną, inteligentną twarz. Zaskakującą w takim miejscu. Tupet. Odstające uszy. I osobliwa, urażona niewinność.
– To był jeden z głównych terminali Zeelanda. Magazyny były tylko ukłonem w stronę maluczkich. – Wzruszył ramionami. – Niewielu już maluczkich. I mało kontenerów tu trafia. Większość zamknęli, gdy przyszedł kryzys. Z dnia na dzień poszło na bruk prawie tysiąc ludzi. Kiedyś kierowałem załadunkiem. Pracowałem tam, odkąd skończyłem szkołę…
Niechętnie o tym mówił. Zataszczył więc taczkę do samochodu Lund, otworzył bagażnik i położył ją obok kilku krzewów różanych w donicach.
– Leżał w wodzie. Ma tatuaże – powtórzył Juncker. – A na ramieniu ślady jak po nożu.
Na pobliskim parkingu starej stoczni powstało obozowisko bezdomnych – jakieś bezładne konstrukcje z blachy falistej, rdzewiejące ciężarówki i przyczepy kempingowe. W czasach, gdy tropiła mordercę Nanny Birk Larsen, jeszcze go nie było.
– To włóczęga, który się tu przyszwendał, szukając łatwego łupu – wtrącił Madsen. – Zrobimy zdjęcia. Możesz spróbować napisać raport, jeśli chcesz. Sprawdzę go.
To się Junckerowi zupełnie nie podobało.
– Będą kłopoty, jeśli ktoś uzna, że się tu obijamy – powiedział.
– Dlaczego? – spytała Lund.
– Politycy nadciągają. – Ruchem głowy wskazał kierownika złomowiska, który przyglądał się bacznie roślinom Lund, na pozór niewzruszony. – On mi powiedział. Mają sesję zdjęciową z tymi wszystkimi bezdomnymi.
– Bezdomni nie mają praw wyborczych – burknął Madsen.
– Nie mają też złotych obrączek – zauważył Juncker. – Słyszeliście, co powiedziałem? Grube ryby jadą pogadać z sierotami po stoczni. Ma być nawet Troels Hartmann. Za godzinę. Duchy.
Właśnie przypomniał o sobie następny. Hartmann – podejrzany w sprawie Birk Larsen, człowiek, który przez ambicję i arogancję niemal zniszczył sobie karierę. Meyer mówił o nim "chłopiec z plakatu". Teflonowy przystojniak kopenhaskiej polityki. Gdy tylko został oczyszczony z podejrzeń, odniósł nie wiarygodne zwycięstwo w wyborach na burmistrza. Dwa i pół roku później, po kampanii zdominowanej przez gorzkie słowa o upadającej gospodarce, okazał się zwycięzcą w wyborach parlamentarnych, został premierem z ramienia Stronnictwa Liberalnego i szefem nowej koalicji.
– Hartmann brał udział w tej twojej wielkiej sprawie – dodał Juncker. – Pamiętam. Można by pomyśleć, że to było wczoraj.
– Pracowałeś już wtedy? – spytała bez namysłu.
Asbjorn Juncker roześmiał się głośno.
– Pracowałem? To było wieki temu. Czytałem o tym w szkole. Jak sądzisz, dlaczego wstąpiłem do policji? To chyba…
– Sześć lat – wtrącił Madsen. – Ni mniej, ni więcej.
Długich lat, pomyślała Lund. Niedługo będzie obchodzić czterdzieste piąte urodziny. Miała własne, niewielkie cztery kąty. Nudne, proste, klasztorne życie. Musiała odbudować relacje z synem. Nie potrzebowała gorzkich wspomnień z przeszłości. Ani świeżych koszmarów na przyszłość. Powiedziała Madsenowi, żeby dalej szukał i dopilnował, by nic nie przeciekło do mediów ani nadjeżdżającego cyrku politycznego. Następnie pojechała do Politigarden – z małym drzewkiem laurowym podskakującym na podłodze przed fotelem pasażera – przebrała się w mundur, niebieską koszulę, granatową kurtkę, i patrzyła na innych, którzy podobnie jak ona przybywali tu po medale za wieloletnią służbę. Wydawali się Lund o wiele starsi od niej.
Przyszedł Brix, by poględzić o jej posadzie w OPA.
– Jesteś mi potrzebna tutaj. – Szef Wydziału Zabójstw, wysoki mężczyzna o poważnej, szczupłej twarzy, zmierzył ją spojrzeniem. – Nie wyglądasz dobrze w tym stroju.
– Mój strój, moja sprawa. Dasz mi dobre referencje? – Bardzo ją to niepokoiło. – Wiem, że niektóre sprawy z przeszłości im się nie spodobają. Nie musisz się nad nimi rozwodzić.
Źródło: Marginesy
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat