Misja Greyhound: przeczytaj początek zekranizowanej powieści
Misję Greyhound możecie już oglądać, a wkrótce także będziecie mogli przeczytać. W oczekiwaniu na premierę książki C.S. Forestera przeczytajcie fragment.
Misję Greyhound możecie już oglądać, a wkrótce także będziecie mogli przeczytać. W oczekiwaniu na premierę książki C.S. Forestera przeczytajcie fragment.
Byłoby to prawdą nawet w sytuacji, gdyby każdy statek stanowił pływającą doskonałość — do tego jednak było bardzo daleko. Maszyny huczące w ich wnętrzach nie utrzymywały stałej sprawności, paliwo nie było wcale jednorodne, a z czasem przewody mogły się zwężać, a zawory zapychać, co sprawiało, że poruszane przez silnik śruby nie obracały się z niezmienną szybkością. Także i kompasy nie musiały być absolutnie wiarygodne. Wraz zaś ze zużyciem paliwa i zapasów, a w konsekwencji zmiany wyporności śruby dawałyby różny ciąg, nawet gdyby jakimś cudem każda obracała się ze stałą prędkością. Wszystkie te zmienne mogły powodować w ciągu minuty względną zmianę pozycji o kilka stóp, a w tak ciasno upakowanej formacji statków zmiana o kilka stóp po minucie, po dwudziestu — mogła spowodować katastrofę.
Na szczycie tych wszystkich zmiennych znajdowała się zaś ta najpotężniejsza — czynnik ludzki. To ludzkie ręce poruszały kołami, ludzkie oczy obserwowały wskaźniki, ludzka wprawa utrzymywała strzałkę kompasu w tej samej pozycji. A że byli to ludzie reagujący wolno lub błyskawicznie, ostrożni lub brawurowi, mający wielkie doświadczenie albo niemający go prawie wcale — więc różnice między nimi okazywały się o wiele donioślejsze niż odmienności poszczególnych statków. Te ostatnie mogą spowodować katastrofę w dwadzieścia minut, natomiast człowiek — rozkaz nierozważny lub źle usłyszany, obrót steru w złym kierunku lub błędny wynik oszacowania — w dwadzieścia sekund. O zmianach kursu decydował płynący w środku kolumny komodor konwoju; opuszczenie na flaglince chorągiewki wskazywało dokładnie moment, w którym miał się rozpocząć jeden z serii zwrotów zaplanowanej parę dni wcześniej. Bardzo łatwo zrobić zły zwrot, jeszcze łatwiej zaś poczuć niepewność, o który zwrot teraz chodzi, podobnie jak zwątpić w kompetencje sąsiada. Człowiek ostrożny może zaczekać chwilkę z rozkazem, chcąc najpierw zobaczyć, co robią inni, ale ten moment zwłoki może sprawić, że dziób jednostki płynącej w sąsiedniej kolumnie będzie już godził w śródokręcie, serce i centrum statku, który się zawahał. Pozorny drobiazg owocujący śmiercią.
W porównaniu z wielkością pokonywanego przez nie morza statki są drobniutkie, niedostrzegalne, dlatego może się wydawać wręcz cudowne, że udaje im się na przekór siłom przyrody pokonać ten ogrom i nieomylnie dotrzeć do zamierzonego celu. Umożliwiły to inteligencja i pomysłowość człowieka oraz kumulacja wiedzy i doświadczenia od czasu, gdy odłupano celowo pierwszy kawałek krzemienia czy nakreślono pierwsze znaki pisma obrazkowego. Teraz inteligencja i pomysłowość krzyżowały się z ryzykiem. Niski nieboskłon i wielkie fale były groźne, ale pomimo to statki niestrudzenie wykonywały skomplikowane i trudne manewry o włos unikając tragedii. Gdyby bowiem z tego zrezygnowały, aby zwiększyć dystans między sobą, narażałyby się na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
O tysiąc mil z przodu czekali ludzie, mężczyźni, kobiety i dzieci — mimo że nie wiedzieli o istnieniu tych konkretnie statków, nie znali ich nazw ani marynarzy odgrodzonych od przeraźliwie zimnej głębi grubym na trzy czwarte cala kadłubem. Gdyby te jednostki i tysiące innych, równie nieznanych, nie dotarły do miejsca przeznaczenia, owi oczekujący ludzie, mężczyźni, kobiety i dzieci, zostaliby narażeni na głód, zimno i choroby. Mogliby zostać rozszarpani w eksplozjach. Mogliby nawet zostać skazani na los o wiele gorszy — czy raczej los, który lata temu na chłodno uznali za gorszy: że oto mieliby się poddać tyranii myśli zupełnie im obcej i zobaczyć, jak są im odbierane swobody, do których już nawykli. W tym zaś wypadku — o czym wiedzieli intuicyjnie, nawet jeśli nie nawykli do logicznego rozumowania — ucierpiałaby cała ludzkość, a nie tylko oni, gdyż wolność poniosłaby porażkę na całym świecie.
Na pokładach statków byli ludzie z tą samą wiedzą, nawet jeśli o niej zapominali, gdy trzeba było myśleć przede wszystkim o tym, jak zachować pozycję w szyku, utrzymać kurs i prędkość. Mogło też być jednak wielu ludzi bez tej wiedzy, ludzi, którzy znaleźli się pośród tych niebezpieczeństw z innych powodów lub bez powodu, ludzi, którzy pragnęli pieniędzy lub napitku czy kobiet, a może i bezpieczeństwa, dającego się czasami kupić za pieniądze, ludzi, którzy mają wiele do zapomnienia, albo półgłówków bez czegokolwiek do zapomnienia, ludzi z dziećmi do wykarmienia i z problemami zbyt wielkimi, aby się z nimi zetrzeć.
Zaangażowano ich do tego, żeby silniki pracowały, statki pływały, zachowywały pozycję w szyku, nie ulegały awarii, bądź do karmienia tych, którzy wykonują tamte obowiązki. Podejmując zaś swoje zadania z motywów wzniosłych, prozaicznych czy żadnych, byli tylko cząstkami obsługiwanych statków — cząstkami niedającymi się bez reszty zmechanizować z racji ich ludzkiego zróżnicowania — dlatego też i oni, i ich statki (niepozwalające się odróżnić od swych załóg) stanowili obiekty, o które toczyła się walka. Jedni ich bronili, inni zaś atakowali. Należało je eskortować na drugą stronę oceanu albo zatopić w mroźnej toni.
- 1
- 2 (current)
Źródło: Zysk i S-ka
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat