Nasza część nocy: przeczytaj fragment powieści Mariany Enriquez w dniu premiery
Dziś ukazała się powieść Nasza część nocy argentyńskiej pisarki Mariany Enriquez. Mamy dla was fragment tej książki.
Dziś ukazała się powieść Nasza część nocy argentyńskiej pisarki Mariany Enriquez. Mamy dla was fragment tej książki.
Nasza część nocy to powieść argentyńskiej pisarki Mariany Enriquez. W książce tej autorka czerpie z historii swojego kraju, przypomina o czasach rządów wojskowej junty, a jednocześnie wprowadza do fabuły elementy nadnaturalne i fantastyczne.
Naszą część nocy wydała oficyna Echa, za sprawą której niedawno do sprzedaży trafiła książka Marlona Jamesa pt. Czarny lampart, czerwony wilk.
Oto opis Naszej części nocy:
Ojciec jest zdeterminowany, by uratować chłopca przed jego przeznaczeniem. Gaspar ma bowiem zostać medium na usługach Zakonu – tajnego stowarzyszenia, które przy pomocy zakazanych i niebezpiecznych rytuałów kontaktuje się z Ciemnością. By zyskać nieśmiertelność, członkowie Zakonu, rządzonego przez krewnych matki Gaspara, nie cofną się przed niczym. Ich starania sięgają setki lat wstecz, odkąd wieść o Ciemności przewędrowała z Afryki, przez Anglię, do Argentyny.
Enriquez czerpie garściami z historii swojego kraju i dawno zapomnianych wierzeń, tworząc niepokojącą, lecz olśniewającą powieść. Nasza część nocy to kolejny dowód na to, że autorka jest jednym z najważniejszych głosów w literaturze latynoamerykańskiej.
Wydawca udostępnił fragment powieści w przekładzie Marty Jordan i Katarzyny Okrasko:
FRAGMENT POWIEŚCI NASZA CZĘŚĆ NOCY
Wewnątrz domu było jasno.
Adela weszła zdecydowanym krokiem. Gaspar ruszył za nią i zauważył, że pozostała dwójka szła za nim. Vicky chwyciła go za rękę, a on ją ścisnął. To, co widzieli, było niemożliwe, bo światło wyglądało na elektryczne, chociaż na suficie nie wisiały lampy: były tam otwory, z których niczym suche gałęzie wyłaniały się stare kable. Do tego pachniało środkiem odkażającym. Ma coś ze szpitala, pomyślał Gaspar, ale nic nie powiedział. Przy drzwiach, od ich wewnętrznej strony, znajdował się stary czarny telefon. Był wyłączony, widać było wyrwany przewód, ale Vicky szepnęła Gasparowi do ucha: ojej, niech nie zadzwoni. Pablo, stojący nieco dalej, kręcił się w kółko, rozglądając się na wszystkie strony.
– Jest za duży – stwierdził, nie patrząc na nich. – Ten dom. Od środka jest większy niż z zewnątrz.
Miał rację. Pokój dzienny albo wejściowy przedpokój, albo czymkolwiek było owo pierwsze pomieszczenie, wyglądał jak pusty salon i miał trzy okna, chociaż z zewnątrz widać było tylko dwa. Były tylko dwa. Gaspar poczuł, że Vicky wbija mu paznokcie w ramię, w to zdrowe, była ostrożna, nigdy jej nie mówił, że go nie boli, tak jak i Pablowi, a przecież Pablo wiedział, co się stało. Potem odezwała się głośno:
– Wyjdźmy. Buczy.
Teraz Gaspar również słyszał ów dźwięk, chociaż niezwykle cichy, bardzo niskiej częstotliwości; był podobny do tego, jaki wydaje sprzęt grający, kiedy jest włączony i niemal niedostrzegalnie wibruje. Było to tak, jakby pod warstwą farby pokrywającej ściany mieszkały kolonie ukrywających się stworzeń. Drobnych, może skrzydlatych. Ciem. Czarnych żuków. Pomyślał, że w każdej chwili farba w bardzo jasnym żółtym kolorze może odpaść i wylecą spod niej robaczki; wyobrażał sobie chmary ciem, owadów, które – kiedy się je złapie – obracają się w proch.
Być sierotą oznaczało być obarczonym prochami.
Adela wyrywała się do przodu, rozentuzjazmowana, bez lęku, wchodziła do domu zalanego swoim własnym prywatnym słońcem; domu, który od środka wyglądał inaczej. Pablo prosił, zaczekaj, zaczekaj, ale ona nie zwracała na niego uwagi. Wibracja ją przyciągała. W świetle, które nie było elektryczne, a przynajmniej nie pochodziło od żadnej lampy na suficie, wyglądała, jakby była pozłacana.
Weszli za nią do następnego pomieszczenia, w którym stały meble. Brudne fotele w kolorze musztardy, poszarzałe od kurzu. Pod ścianą piętrzyły się szklane półki. Były bardzo czyste i pełne bibelotów. Adela podeszła bliżej, żeby zobaczyć, co to takiego: półki sięgały prawie do sufitu. Na dolnej leżały przedmioty koloru białożółtawego, o półkolistym kształcie. Niektóre były zaokrąglone, inne bardziej szpiczaste. Gaspar ośmielił się dotknąć jednego i natychmiast odrzucił go ze wstrętem.
– To paznokcie – powiedział.
Vicky się rozpłakała. Pablo i Adela nadal je oglądali. Gaspar przyjrzał się im. Zachowywali się dziwnie. Byli zafascynowani, ale patrzyli, jakby dopiero co się obudzili, tępym wzrokiem. On i Vicky nie, oni mieli szeroko otwarte oczy. Przeczucie, że stanie się coś strasznego, było bardzo silne, przynajmniej dla niego, a jednak się poddał. Dom ich szukał i oto miał ich teraz w garści, w szponach. Druga półka była udekorowana zębami. Były wśród nich wyleczone trzonowce z czarną plombą w środku; dalej kły oraz – jak go uczono w szkole – siekacze. Jedynki. Małe zęby mleczne. Gaspar domyślił się, co znajdowało się na trzeciej półce, jeszcze zanim to zobaczył; to było oczywiste. Powieki. Ułożone jak motyle, tak samo delikatne. Rzęsy krótkie, ciemne, długie, niektóre powieki bez rzęs.
– Trzeba to pozbierać – odezwała się podniecona Adela. – Może coś z tego jest mojego taty!
Gaspar powstrzymał ją. Chwycił za rękę, zanim zdołała dotknąć delikatnych ludzkich resztek rozłożonych na półkach. I wtedy w głębi domu zamknęły się jakieś drzwi. Ten wyraźny dźwięk Gaspar miał zapamiętać na lata. Mocne uderzenie, nie powiew wiatru. Trzaśnięcie drzwiami bez skrzypnięcia. Dźwięk suchy i ostateczny. Z której części domu dochodził? Z tamtego miejsca nie sposób było ustalić. Vicky wpadła w histerię i chciała biec, ale nie wiedziała dokąd. Pablo w milczeniu objął ją w pasie. Gaspar popatrzył na niego z podziwem i zwrócił się do Adeli. Popatrzył jej w oczy – ciemne i zamglone – i przemówił do niej jasno i wyraźnie:
– Teraz spróbujemy wyjść. Ktoś tu jest.
– Nie mów głośno – szepnęła Vicky, a Gaspar pomyślał, wszystko musi być zrozumiałe, bo musimy się ratować. Czuł, że jest zimny i zdecydowany. W ręce trzymał żelazo i wiedział, że jest gotów go użyć.
– Vicky, oni już wiedzą, że jesteśmy w domu.
– Nie powinniśmy byli wchodzić – odezwał się Pablo i w tym momencie Adela pobiegła w stronę następnego pokoju. Gaspar próbował ją złapać, ale udało się jej wymknąć. Rzucili się za nią. Wewnątrz domu trudno było biegać, jakby był źle wentylowany, jakby brakowało tlenu. Żadne nie zawołało, żeby się zatrzymała, lecz zarazem nie zostawili jej samej. Kolejny pokój był rodzajem jadalni: w głębi dostrzegli pozostałości jakiejś zardzewiałej kuchni. Stołu nie było. Natomiast to, co było, nie miało sensu. Jakaś książka medyczna o satynowanych stronicach, otwarta na podłodze. Lustro powieszone pod sufitem – kto mógł się tam przeglądać? Sterta białych ubrań, wyraźnie czystych, starannie poskładanych. Prześcieradła. Adela chciała jedno wziąć i Gaspar powstrzymał ją stanowczo, mało brakowało, a byłby ją spoliczkował. Nie wolno niczego dotykać, pomyślał. Jakby wszystko było radioaktywne. To jak Czarnobyl. Jeśli dotkniemy domu, nigdy nas nie wypuści, przyklei się do nas. Powiedział to głośno. Bał się, że zjawa przebywająca w domu usłyszy jego głos, ale nie miał wyboru. Nie było gdzie się schować.
– Niczego nie dotykajcie. Mówię poważnie.
Muszę ją tylko stąd wyprowadzić, pomyślał. Jeśli trzeba będzie ją wywlec, to tak zrobię. On również – choć w mniejszym stopniu niż Adela – czuł przyciąganie: musieli iść i nie chcieli, albo coś ich powstrzymywało.
– Ale dlaczego? – spytała. – Tu mogą być rzeczy mojego taty!
– Nie znasz swojego taty.
– Tamte zęby mogły być jego. Może tu w środku przetrzymywali ludzi. Mnóstwo ludzi. Ty i ja czytaliśmy, że wojskowi używali zwykłych domów, żeby w nich torturować. Może użyli tego i nikt o tym nie wiedział. Tu są kawałki wielu ludzi.
Adela powiedziała to tonem, który przeraził Gaspara. Przypomniała mu się Omaira w błocie i jej oczy niczym karaluchy; przypomniały mu się nieruchome źrenice ojca, pomyślał o niezliczonych czarnych i błyszczących szybkach. Tu są kawałki wielu ludzi. Tego nie powiedziała Adela, chociaż ktoś użył jej głosu. Kto przez nią mówił?
– Musimy wyjść – oświadczył Gaspar.
- 1 (current)
- 2
Źródło: Echa
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat