Marvel
Prestiżowy portal Variety zwrócił uwagę na ciekawy fenomen. Od pewnego czasu wiele widzów w kinie nagrywa za pomocą telefonu fragmenty oglądanego widowiska, by później wstawić je do internetu. Na takich platformach jak X czy TikTok krążyły między innymi w ostatnim czasie nagrania z finału Wicked czy Paula Mescala bez koszulki z Gladiatora 2.
Wiele osób może zastanawiać się, dlaczego studia filmowe wydają się nie reagować na takie zachowanie, a moderacja w mediach społecznościowych nie usuwa treści chronionych prawem autorskim.
Inne źródła były tego samego zdania i dodały, że młodzi widzowie mają inne podejście do materiału źródłowego i postrzegają go jako "tylko kontent". Za początek tego fenomenu wielu z nich uważa premierę Deadpool & Wolverine:
Twórcy filmów i eksperci ds. cyberbezpieczeństwa, z którymi rozmawiało Variety, zgodzili się również, że chociaż studia filmowe mają zespoły walczące z pirackimi treściami, to nie były one przygotowane na taką formę starcia: do tej pory zajmowały się usuwaniem filmów w dobrej jakości z torrentów, a nie bawieniem się w kotka i myszkę w mediach społecznościowych, gdzie produkcje są pocięte na milion pojedynczych fragmentów.
Jest także druga strona medalu. Jeden z guru marketingu i PR, który rozmawiał z Variety, powiedział, że to po prostu naturalna ewolucja znanych chwytów promocyjnych - kiedyś widzów do pójścia na horror zachęcały wykrzywione ze strachu twarze z pokazów testowych, a teraz nagrania "przed i po" po wzruszających scenach z Wicked, wrzucone na media społecznościowe. Niektórzy uważają, że te darmowe treści wręcz zachęcają młodych widzów do chodzenia do kina.
Tymczasem The Motion Picture Association nie skomentowało sprawy. Za to w styczniu Bloomberg poinformował, że gospodarka ponosi straty rzędu 30 miliardów dolarów rocznie – i traci około 250 000 miejsc pracy – z powodu piractwa.
Źródło: Variety