Przeczytaj fragment brutalnego kryminału pt. Baron
W tym tygodniu ukaże się Baron - kolejna powieść Krzysztofa Jóźwika. Mamy da was obszerny fragment tej książki.
W tym tygodniu ukaże się Baron - kolejna powieść Krzysztofa Jóźwika. Mamy da was obszerny fragment tej książki.
Piątek, Puławy
Zwłoki unosiły się na delikatnej fali chlupiącej o piaszczysty brzeg.
Woda w tym miejscu nie była zbyt głęboka, ale ukształtowanie terenu utworzyło na tyle obszerną zatoczkę, że martwe ciało znalazło tutaj kres swojej podróży. Pływające twarzą do dołu, bezwładnie poddawało się nurtowi brunatnej wiślanej wody.
– Cholera – mruknął Hubert Zaniewski. – Wygląda na młodą dziewczynę. Te długie włosy i ta szczupła sylwetka…
Zamilkł i spojrzał pytająco na Ewę, ale policjantka tylko wzruszyła ramionami. Za chwilę mieli się tego dowiedzieć, gdy już wyłowią trupa i dokładnie obejrzą to częściowo pozbawione odzieży ciało kobiety. Pewnie poszarpane przez prąd wody, jakieś zwierzęta albo rosnące przy brzegu krzewy i wystające ostre gałęzie.
Nie ruszyli jeszcze zwłok, bo musieli zaczekać na ekipę. I tak nie było szans, by topielec odpłynął, nie z tej zatoczki. Już na pierwszy rzut oka było widać, że ciało znajdowało się w wodzie co najmniej kilkadziesiąt godzin. Było sine i mocno napuchnięte.
Zaniewski przygryzł dolną wargę i spojrzał na drugi brzeg rzeki. Pomyślał z zadumą, że teraz gdzieś w Puła-
wach lub okolicznych miejscowościach ktoś czeka na po wrót córki, narzeczonej albo siostry, która jednak nie wróci do domu. Która pływa martwa w rzece.
Po chwili nadeszli pozostali funkcjonariusze wezwani na miejsce odkrycia zwłok. Wśród nich znalazł się znajomy technik z laboratorium kryminalistyki z Lublina. Bez zbędnych komentarzy zrobili kilkanaście zdjęć, a potem wyciągnięto topielicę z wody i ułożono ją na brezentowej płachcie umieszczonej bezpośrednio na piasku.
W tym miejscu było nawet dość czysto i przytulnie. Hubert odruchowo pomyślał, że to dobry punkt na plażowanie i piknik. Mógłby tu przyjechać którejś niedzieli z żoną i synami. Mogliby wziąć koc z przekąskami i napojami, rakietki do badmintona, puścić muzykę. A pod wieczór rozpalić ognisko i upiec kiełbaski nadziane na patykach…
- Hubert. – Rozmyślania o rodzinnym pikniku przerwała mu Ewa. – Spójrz na jej twarz. Cholera…
Zaintrygowany policjant podszedł do leżących na ziemi zwłok i spojrzał tam, gdzie powinna znajdować się twarz kobiety. Dopiero teraz, gdy odgarnięto mokre i posklejane jakąś mazią włosy, policjant dostrzegł, że twarzy… nie ma.
Zaniewski odchrząknął, jakby musiał przygotować się na to, co chciał powiedzieć. Jednak nie zrobił tego, bo głos ugrzązł mu w gardle. Coś go mocno ścisnęło za krtań.
Odetchnął głębiej.
- Co za barbarzyństwo – westchnął jeden z funkcjonariuszy. – Tak ją zmasakrować…
- Nie wiedziałem, że po Druciarzu zobaczę jeszcze coś równie wstrząsającego – dopowiedział drugi z nich. – Myślisz, że to wynik działania palnika acetylenowego? Czy jakiegoś innego urządzenia? Może włożyli jej głowę w ognisko albo polali benzyną twarz i podpalili?
Pytania zostały skierowane do technika, ale funkcjonariusz natychmiast otaksował spojrzeniem także Ewę i Huberta, szukając podpowiedzi. Żadne z nich nie zabrało jednak głosu i pytania zawisły w powietrzu. Wszyscy wpatrywali się w głowę dziewczyny, nie rozumiejąc tak do końca, co tu mogło zajść. Nie mieli pojęcia, czym ktoś potraktował jej twarz, która wyglądała, jakby stopiła się w jedną, czarną, zwęgloną masę. Spalona wysoką temperaturą skóra odsłoniła kości czaszki. Rząd równych zębów wyszczerzonych w dramatycznym i przerażającym uśmiechu nadawał głowie kobiety makabryczny wygląd. Puste oczodoły i brak nosa dopełniały koszmarnego obrazu.
Hubert nagle poczuł mdłości. Złapało go to tak nagle, że, ku swojej konsternacji, zrozumiał, iż nie da rady wytrzymać ucisku na żołądek i zapanować nad szybko rosnącym uczuciem przepełnienia w przełyku. Zdążył tylko pomyśleć, że to ogromny wstyd, by doświadczony policjant wymiotował w miejscu ujawnienia zwłok. Na nic więcej nie miał czasu. Odwrócił się, zrobił trzy kroki w stronę po bliskich zarośli i się schylił. Potem już nie zdołał kontrolować tego wstydliwego odruchu. Zwymiotował gwałtownie, krztusząc się i dławiąc. Z oczu poleciały mu łzy.
Żaden z dwóch techników nie skomentował, Ewa także nie. Wstyd nie wstyd, widok był koszmarny i każdemu mogło się to przydarzyć.
Gdy Zaniewski doszedł już do siebie, na miejsce dojechali zarówno prokurator, jak i lekarz sądowy, więc na tej małej plaży zrobiło się dość tłoczno. Znany policjantom pracownik prokuratury aż szeroko otworzył oczy, gdy obejrzał szczegóły zmasakrowanej twarzy dziewczyny.
- Co to, do diabła, jest? – Mężczyzna uniósł wysoko brwi, łapiąc się jednocześnie oburącz za ogromny brzuch. Wyglądało to dość teatralnie, ale nikt z obecnych nie zamierzał się nawet zaśmiać. – Ktoś spalił jej twarz?
- Na to wygląda – mruknął ponuro lekarz kucający przy zwłokach i z uwagą oglądający ciało kobiety. – Bez wątpienia to efekt działania ognia, ale nie jestem w stanie określić jego pochodzenia. Potrzebuję zrobić dokładniejsze badania.
Prokurator westchnął głęboko i przewrócił oczami. Jak zwykle przy tego typu drastycznych znaleziskach mężczyzna wyglądał na takiego, który najchętniej oddaliłby się najszybciej, jak to tylko możliwe. Dokładnie tak samo było przy sprawie Druciarza.
- A przyczyna śmierci kobiety? – zapytał nieco bezsensownie prokurator, jakby faktycznie ktokolwiek mógł na tym etapie to określić.
- To pokaże sekcja zwłok. Teraz nie jestem w stanie tego powiedzieć – odpowiedział medyk.
- Aha… A kto zgłosił znalezisko?
- Przypadkowy spacerowicz. Nic konkretnego nie wiedział. Po prostu dostrzegł z daleka ciało i od razu zadzwonił na numer alarmowy. Mamy dane tego mężczyzny.
Prokurator nie zadawał więcej pytań. Patrzył tylko na wykonywane przez technika i lekarza czynności. Hubert i Ewa także cierpliwie obserwowali to, co działo się na plaży. Kilka minut później można było wysnuć już pierwsze wnioski.
- Kobieta nie ma przy sobie żadnych dokumentów, co mnie nie dziwi, bo z reguły panie noszą je w torebkach – powiedział jeden z techników. – Ale dziwi mnie to, że na przegubie dłoni ma dość drogi smartwatch.
- To chyba jest Apple Watch? – zainteresowała się Ewa. – I widzę, że na palcach ma pierścionki?
- Tak, wyglądają na złote. Chyba drogie.
- Czyli motywem zabójstwa nie był rabunek? – zastanowił się na głos Hubert, obchodząc dookoła zwłoki kobiety.
- Na to wygląda – potwierdził technik, oglądając uważnie biżuterię na opuchniętych palcach oraz wspomniany wcześniej zegarek, a także złoty łańcuszek zawie szony na szyi.
- Ubranie jest w strzępach, więc zbadamy je w laboratorium, ale nic więcej teraz nie da się powiedzieć. Identyfikacja zwłok musi poczekać. Może znajdziemy jakieś znaki szczególne na ciele ofiary? Blizny albo tatuaże?
Pytanie skierowane zostało do lekarza medycyny sądowej, który tylko wysunął dolną wargę, jakby tym gestem chciał potwierdzić, że zgadza się z funkcjonariuszem pracującym w technice. Jeśli doszczętnie spalona twarz nie dawała szans rozpoznania dziewczyny, to poza biżuterią, szczątkami odzieży i sylwetką jej ciała można było wspomóc się znakami szczególnymi.
- Ile czasu ciało przebywało w wodzie? – Ewa zadała konkretne pytanie zmierzające do ustalenia daty śmierci.
- Tak na szybko, patrząc na stan ciała… – Lekarz się zastanowił. – Kilka dni, może maksymalnie półtora tygodnia, ale dokładnie potwierdzę po sekcji zwłok.
- A jej wiek?
- Od kilkunastu do około dwudziestu kilku, ale dokładnie to określę…
- …po sekcji zwłok – dopowiedziała policjantka, jakby nie mogła się doczekać ciągu dalszego. Wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Hubertem Zaniewskim, co nie uszło uwadze prokuratora stojącego od dłuższego czasu
w pewnym oddaleniu. Mężczyzna źle znosił widok sinych, rozkładających się już trupów.
- To muszą państwo sprawdzić wszystkie zgłoszone zaginięcia młodych kobiet – rzucił, siląc się na fachowy ton. – W ciągu ostatnich dwóch tygodni najmarniej. Albo nawet jeszcze starsze. Zaczynając od naszego miasta i powiatu.
- Jasne, panie prokuratorze – skwitowała kwaśno Ewa, bo sama doskonale wiedziała, co mają zrobić.
Prokurator Zatorski nie skomentował uszczypliwości w głosie policjantki, bo zapewne nawet jej nie wychwycił.
Spojrzał na zegarek.
- To chyba na razie wszystko, prawda? – upewnił się.
Odpowiedziało mu zgodne milczenie.
- To ja poproszę o raport, pani aspirant. – Prokurator uznał właśnie Ewę za partnera do rozmowy i finalnych uzgodnień co do kolejnych kroków. Hubert od razu wyraźnie się naburmuszył. – A później wyniki sekcji zwłok i badań z laboratorium.
Zarówno technik, jak i lekarz kiwnęli tylko głowami.
Prokurator z widoczną ulgą w końcu odmeldował się i odszedł, przedzierając się przez nadwiślańskie zarośla. Jego sapanie słychać było nawet wtedy, gdy zniknął wszystkim z oczu.
Po chwili zabrano ciało.
W miejscu, w którym leżała brezentowa płachta, pozo stał ubity prostokąt białego piasku.
Hubert jeszcze raz pomyślał o rodzinnym pikniku i postanowił, że przy najbliższej okazji spełni to postanowienie. Ale na pewno nie w tym miejscu.
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1938, kończy 87 lat