fot. GameMill Entertainment
Z żalem spogląda się na to, jak licencje są marnowane. Przykładów takich można mnożyć i mnożyć, a najmłodszy z nich miał premierę 17 października. Mowa o grze Skull Island: Rise of Kong, która ukazała się na konsolach PlayStation 4, PS5, Xbox One, Xbox Series X|S i Nintendo Switch. Produkcja miała wszystko, aby stać się grą, którą można wielbić i nad którą można się rozpływać w zachwytach. Ale nie miała jednego - budżetu.
To musiało więc skończyć się tak, a nie inaczej. Najnowsze przygody King Konga wzbudzają śmiech i politowanie. Tytuł wygląda, jaka gra z czasów PS2 i nie chodzi tu wyłącznie o oprawę graficzną, chociaż ta aż tak bardzo nie odróżnia się na tle tytułów z minionej epoki PlayStation.
Rise of Kong kosztuje około 170 zł, a oferuje znacznie mniej od wielu tańszych tytułów indie. Grę można przejść w 2-3 godziny. Podczas rozgrywki gracze muszą stawić czoła nielicznym wyzwaniom, a sam gameplay jest wyjątkowo prosty. Jeśli natomiast chodzi o walkę, to w zasadzie polega ona na naciskaniu tylko dwóch przycisków.
W sieci można spotkać nawet takie opinie dotyczące gry, że jest to zwykły scam, oszustwo twórców, którzy za równowartość 40 dolarów oferują graczom takiego „potworka”.
Źródło: x.com