

Jared Leto znów to robi. Po tym, jak świat obiegły informacje o jego specyficznych prezentach (m.in. zdechłe szczury czy zużyte prezerwatywy) wręczonych obsadzie Legionu samobójców, gdy ten wcielał się w Jokera, wiele osób zaczęło krytykować aktorstwo metodyczne stosowane przez Leto. To go jednak wcale nie deprymuje, ponieważ na planie nowego widowiska Tron: Ares znów korzystał z tych samych metod.
Zagadka wspólnego zdjęcia Jamesa Gunna i Zacka Snydera rozwiązana. Nad tym pracowali
Aktor na planie odpowiadał jedynie, gdy zwracano się do niego per "Ares". Nie rozmawiał z też z większością obsady, co wprowadzało atmosferę niepokoju na planie i konsternacji. Opowiedział o tym reżyser filmu, Joachim Rønning, w rozmowie z Empire:
Reżyser przyznał też, że Leto nie wychodził z roli po zakończonych zdjęciach danego dnia, a rozmowa z nim przebiegała na warunkach, które postawił aktor. Zważywszy na to, że gra ważną postać i swoistego generała, reżyser w trakcie rozmowy także musiał się zwracać do niego w odpowiedni sposób i grać swoją rolę w teatrzyku. Musiał na przykład się prostować, jak do stanięcia na baczność, gdy Leto pojawiał się na planie.
Była jednak jedna osoba, która nie grała w te gierki. Był to Jeff Bridges, który miał przy okazji uzasadnienie dla swojej decyzji, które jest zgodne ze światem przedstawionym:
Jared Leto przyznał jeszcze, że duże znaczenie miał ciężki kostium, który nosił każdego dnia. Stwierdził, że "trudno było się w nim nie poczuć, jak wojownik z przyszłości."
Najbardziej ekstremalne rzeczy, które aktorzy zrobili dla roli
Źródło: comicbook.com

