

Następnego popołudnia generator fal „zakołysał zbyt dobrze”, jak to wyłuszczyła Jackie. Dzieci bawiły się na plaży i wydawało im się, że dobrze oceniają wielkość fal, potem jednak przez lodowy filigran przepłynęła naprawdę spora fala, która uderzyła Nirgala, ścinając go z nóg, i pchnęła w tył lodowego pasma, jednocześnie gwałtownie ciągnąc stopy chłopca ku przodowi. Nirgal bronił się, rozpaczliwie chwytając powietrze, ale mimo wszystko upadł w szokująco lodowatą wodę. Nie udało mu się w porę uciec, toteż przykryła go woda, po czym zalała kolejna pędząca fala.
Jackie chwyciła go za ramię i za włosy, próbując wyciągnąć z powrotem na lodowe pasmo. Dao pomógł im obojgu wstać, krzycząc w kółko:
– Nic wam nie jest? Nic wam się nie stało?
W Zygocie panowała taka zasada, że jeśli ktoś zmókł, musiał jak najszybciej wracać do osady, dlatego też Nirgal i Jackie starali się natychmiast wstać, a gdy im się to udało, popędzili przez wydmy, prosto na ścieżkę prowadzącą do wioski; reszta dzieci wlokła się daleko za nimi. Lodowaty wiatr bezlitośnie smagał mokre ciałka dwojga pechowców. Biegli prosto do łaźni, zmarznięci na kość wpadli do pomieszczenia i drżącymi rękoma zaczęli z siebie zrywać zesztywniałe ubrania. Pomagali im w tym Nadia, Sax, Michel i Rya, którzy przyszli się akurat wykąpać.
Kiedy dorośli wpychali go wraz z Jackie na płyciznę dużej wspólnej wanny, Nirgal przypomniał sobie swój sen i powiedział:
– Czekajcie, chwileczkę… czekajcie.
Wszyscy osłupieli. Chłopiec zamknął oczy i wstrzymał oddech. Kurczowo ściskał zimne ramię Jackie. Oczami wyobraźni zobaczył się ponownie we śnie i poczuł, jak płynie po niebie. Gorące wiązki z paznokci. Biały świat w zielonym.
Poszukał w środku siebie miejsca, które zawsze było ciepłe, nawet teraz, gdy było mu tak zimno. Znalazł je i z każdym kolejnym oddechem wypychał ciepło coraz bardziej na zewnątrz, ku skórze. Nie było to łatwe, ale poczuł, że próba jest udana: ciepło jak ogień wchodziło mu w żebra, a następnie rozchodziło się po ramionach i nogach, ku dłoniom i stopom. Lewą ręką nadal trzymał Jackie. Popatrzył na jej gołe białe ciało, pokryte gęsią skórką, i skoncentrował się mocno, by wysłać nieco ciepła w jej kierunku. Po chwili zadrżał lekko, choć już nie z zimna.
– Jesteś ciepły – krzyknęła nagle Jackie.
– Poczuj to ciepło – odparł i dziewczynka na kilka sekund znalazła się w jego uścisku. Potem spłoszyła się, spojrzała na niego uważnie, uwolniła się i weszła do wanny. Nirgal stał na krawędzi basenu, aż drżenie ustało.
– Uff – sapnęła Nadia. – To jest coś w rodzaju rozgrzania metabolicznego. Słyszałam o tym, ale nigdy dotąd nie widziałam nikogo, kto potrafiłby je zastosować.
– Czy wiesz, jak to zrobiłeś? – spytał go Sax. Podobnie jak pozostali – Nadia, Michel i Rya – bacznie się wpatrywał w Nirgala. Wszyscy byli tak zaciekawieni, że chłopiec, speszony, nic nie mógł z siebie wydusić.
Potrząsnął więc tylko przecząco głową. Potem usiadł na betonowym progu wanny. Czuł się bardzo wyczerpany. Wsunął stopy do wody, która wydała mu się gorąca niczym płynny ogień. Ryba w wodzie, uwalnianie się, start w powietrze, ogień wewnątrz ciała, białe w zielonym, alchemia, szybowanie wraz z orłami… błyskawice strzelające z paznokci!
Źródło: Vesper


