Zielony Mars: przeczytaj fragment powieści Kima Stanleya Robinsona
Nowe wydanie Zielonego Marsa niedawno trafiło do księgarń. Mamy dla was obszerny fragment tej powieści science fiction.
Nowe wydanie Zielonego Marsa niedawno trafiło do księgarń. Mamy dla was obszerny fragment tej powieści science fiction.
Mniej więcej rok później Nirgal i inne dzieci wpadły na pomysł, jak sobie radzić ze szkolną nudą w te dni, kiedy zajęcia prowadził Sax. Za każdym razem rozpoczynał lekcję, stojąc przodem do tablicy, a jego głos brzmiał jak wyjątkowo bezosobowe AI. Dzieci za jego plecami przewracały oczami i stroiły miny, kiedy perorował swoim monotonnym głosem na temat ciśnienia cząstkowego lub promieni podczerwieni. Nagle któreś z nich w stosownym momencie zaczynało grę, w której Sax zawsze przegrywał. Mówił na przykład coś
takiego:
– W termogenezie niedrgającej ciało wytwarza ciepło za pomocą płytkich cykli…
Wówczas jedno z dzieci podnosiło rękę i pytało:
– Ale dlaczego, Sax?
Pozostali byli wpatrzeni w ekrany swoich komputerów, nawet na siebie nie zezując, a Sax marszczył brwi, jak gdyby miał pierwszy raz do czynienia z takim pytaniem, i odpowiadał:
– No cóż, ciało niedrgające, by wytworzyć ciepło, nie potrzebuje tak dużej energii, jak drgające. Proteiny w mięśniach się kurczą, ale zamiast podskakiwać, prześlizgują się jedynie nad sobą i w ten sposób tworzy się ciepło.
Jackie, tonem tak szczerym, że prawie cała klasa nie mogła się powstrzymać od śmiechu, pytała:
– Ale jak?
Sax przez chwilę mrugał tak szybko, że dzieci nie nadążały za nim wzrokiem, po czym oświadczał:
– No cóż, aminokwasy zawarte w proteinach przerywają wiązania atomowe i te pęknięcia wyzwalają coś, co się nazywa energią dysocjacji wiązania.
– Ale dlaczego?
Mrugając jeszcze intensywniej, Sax wyjaśniał:
– No cóż, to po prostu kwestia fizyki. – Energicznie rysował na tablicy wykres. – Wiązania atomowe powstają, kiedy dwa orbitale atomowe łączą się ze sobą i tworzą jeden orbital wiążący. Są w nim elektrony z obu atomów. Przerwanie wiązania wyzwala od trzydziestu do stu kilokalorii energii akumulowanej.
W tym momencie kilkoro dzieci pytało chórem:
– Ale dlaczego?
To prowadziło nauczyciela do fizyki subatomowej, gdzie łańcuchy pytań („dlaczego?”) i odpowiedzi („ponieważ”) można było kontynuować przez pół godziny, podczas której Sax nie wymówił nawet jednego zdania zrozumiałego dla jego uczniów. Wreszcie dzieci zaczynały wyczuwać, że gra powoli dobiega końca.
– Ale dlaczego?
– No cóż – Sax, patrząc z ukosa, próbował wrócić do początku – atomy pragną zachować swoją stałą liczbę elektronów, a więc – kiedy zajdzie potrzeba – będą dzielić elektrony.
– ALE DLACZEGO?!
Ich nauczyciel już wpadł w pułapkę.
– W taki sposób po prostu wiążą się atomy. To jest jeden ze sposobów…
– Ale dlaczego?!!
Wzruszenie ramionami.
– Tak działa siła atomu. Taka jest natura rzeczy…
A wszyscy jego słuchacze odkrzykiwali chóralnie:
– …w Wielkim Wybuchu.
Wyli z radości, a Sax marszczył czoło, ponieważ uświadamiał sobie, że jego uczniowie po raz nie wiadomo już który zrobili mu ten sam dowcip. Wzdychał i wracał do tego miejsca swego wykładu, w którym dzieci rozpoczęły grę. Ale za każdym razem, kiedy zaczynały ją znowu, zdawał się o niej nie pamiętać, o ile pierwsze „dlaczego” było wystarczająco wiarygodne. A nawet kiedy stwierdzał, co się dzieje, zupełnie nie potrafił powstrzymać zabawy. Jedynym sposobem obrony, jaki znał, było pytanie z lekkim zmarszczeniem brwi: „Dlaczego co?”. To zatrzymywało grę, ale tylko na jakiś czas, bowiem dość szybko Nirgal i Jackie nauczyli się odgadywać, co w poprzednim zdaniu Saxa najbardziej zasługiwało na pytanie „dlaczego” i dopóki im się to udawało, dopóty Sax potrafił jedynie odpowiadać na kolejne pytania. Łańcuch kolejnych „dlatego” docierał więc za każdym razem aż do Wielkiego Wybuchu albo, niekiedy, do pomruku naukowca: „Tego nie wiemy”.
– Nie wiemy?! – odkrzykiwała klasa w pełnym szyderstwa przerażeniu. – A dlaczego tego nie wiemy?
– Bo nie zostało wyjaśnione – odpowiadał Sax, marszcząc brwi. – Jeszcze nie.
Tak upływały dobre poranki z Saxem; zresztą zarówno Sax, jak i dzieci najwyraźniej zgadzali się co do tego, że taka lekcja jest lepsza niż te, które zdarzały się w złe poranki, kiedy ich nauczyciel nie pozwalał się wciągnąć w zabawę i protestował, mówiąc: „To jest bardzo ważna kwestia”, po czym nieprzerwanie kontynuował wykład monotonnym głosem. A kiedy na moment odwracał się od tablicy, widział przed sobą rząd głów
leżących na biurkach. Niektóre dzieci po prostu spały.
* * *
Pewnego ranka, myśląc o marszczącym brwi Saxie, Nirgal poczekał w szkole po lekcjach tak długo, aż zostali sami, i spytał go z całą powagą:
– Czemu nie lubisz, gdy nie potrafisz odpowiedzieć na pytanie „dlaczego”?
Sax znowu zmarszczył brwi. Długo milczał, następnie powoli odpowiedział:
– Próbuję zrozumieć. Zwracam uwagę na różne rzeczy, bardzo dokładnie je analizuję. Tak uważnie, jak umiem. Koncentruję się na specyfice danej chwili. Pragnę pojąć, dlaczego coś się dzieje w taki sposób, w jaki się dzieje. Jestem ciekawy. Sądzę po prostu, że wszystko dzieje się z jakiegoś określonego powodu. Wszystko. I uważam, że powinniśmy zawsze potrafić odgadnąć te powody. Kiedy nie możemy tego zrobić… No cóż. Nie lubię tego. To mnie irytuje. Czasami to nazywam… – Spojrzał nieśmiało na Nirgala i ten zrozumiał, że Sax nigdy nikomu jeszcze się nie zwierzał ze swoich myśli: – Nazywam to Wielką Niewyjaśnioną.
To jest zupełnie biały świat, uświadomił sobie nagle Nirgal. Biały świat wewnątrz zielonego, świat absolutnie przeciwstawny wobec świata Hiroko, wobec jej zielonego świata, znajdującego się wewnątrz bieli. Sax i Hiroko zupełnie inaczej odczuwają, pomyślał. Gdy, patrząc z zielonej strony, Hiroko stawała w obliczu czegoś tajemniczego, kochała tę tajemnicę i tajemnica ta ją uszczęśliwiała – to była jej viriditas, jej święta siła. Natomiast kiedy Sax, patrząc z punktu widzenia bieli, miał do czynienia z tajemnicą, nazywał ją Wielką Niewyjaśnioną i uważał za niebezpieczną oraz przerażającą. Saxa interesowała prawda, Hiroko natomiast rzeczywistość. A może chodzi o coś zupełnie innego – słowa są takie zwodnicze… Lepiej chyba powiedzieć po prostu, że ona kocha zielony świat, a on – biały.
– Ależ tak! – odparł mu Michel, kiedy Nirgal wspomniał o swej obserwacji. – Bardzo dobrze, Nirgalu. Twoje spostrzeżenie jest bardzo wnikliwe. W terminach archetypicznych możemy zielone nazwać „mistycznym”, białe natomiast – „naukowym”. Oba światy są niezwykle potężne, sam kiedyś zrozumiesz. Jednak to, czego potrzebujemy, jeśli chcesz usłyszeć moje zdanie, to kombinacja owych dwóch czynników, coś, co nazwałbym „alchemicznym”.
Zieleń i biel.
* * *
Źródło: Vesper
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat