20. rocznica premiery filmu Księżniczka Mononoke. Czy warto obejrzeć?
Księżniczka Mononoke to jeden z tych filmów, które można oglądać wiele razy, a nigdy się nie znudzą. Każdy seans potwierdza, jak wyjątkowa to produkcja.
Księżniczka Mononoke to jeden z tych filmów, które można oglądać wiele razy, a nigdy się nie znudzą. Każdy seans potwierdza, jak wyjątkowa to produkcja.
Wtedy oglądanie jakiegokolwiek anime było jak święto – dostępność japońskich produkcji w Polsce jak wiadomo, opierała się głównie na tym, co zaserwowała nam dawniej Polonia 1 lub TVN Siedem, ewentualnie wtedy źródło szczęścia wszelakiego, czyli niemiecka stacja dostępna przez satelitę, RTL II. Emisja w ogólnodostępnej telewizji takiego cuda, jak Mononoke-hime rzeczywiście była gratką. Z kolei godzina, o której rozpoczął się seans jasno wskazuje, że wtedy nikt nie kwapił się do sprawdzenia, czy film animowany może zawierać brutalne, krwawe sceny, jak na przykład urywanie rąk. No dobrze, ale co tak bardzo urzeka więc w tym filmie? Dawniej stanowił o sukcesie Mononoke-hime czynnik atrakcyjności, ale dzisiaj w powodzi nowych filmów i seriali anime film ten nic nie stracił nie tylko na aktualności, ale także na po prostu świetnej oprawie graficznej. Ten 20-letni już film wciąż urzeka piękną animacją, ale to historia sprawia, że widz wsiąka, pomimo stosunkowo długiego seansu (trochę ponad 2 godziny). Bohaterowie nie posiadają jednej strony osobowości, która sprawia, ze ktoś jest albo zły, albo dobry. Racja, jak to najczęściej bywa, jest po obu stronach konfliktu. Tytułowa bohaterka nazwana jest księżniczką, choć to po prostu obrończyni swojego domu, zamieszkałego przez niezwykłe stworzenia, jak kodama, leśne duchy, zamieszkujące w starych drzewach czy leśnego, potężnego boga, dającego życie, lecz także je odbierającego bez najmniejszego wahania. To okrutny, ale i piękny świat, w którym można się zakochać – jak Ashitaka. San to dziewczyna jak najodleglejsza od nazwania księżniczką w zwyczajowym rozumieniu młodej kobiety, która jest piękna i cnotliwa. San jest wojowniczką z prawdziwego zdarzenia, odważną, ale i bezlitosną.
Podobnie jak w Spirited Away: W krainie Bogów, Mononoke-hime jest silnie osadzona w japońskim folklorze czy po prostu historii. Zachodni widz zapewne inaczej odbierze te filmy, niż przeciętny Japończyk, z racji ogromnych różnic kulturowych. Być może to jednak one tak silnie przyciągają przed ekran. Japońska mitologia jest niezwykle bogata, a Japończycy nauczyli się korzystać z jej dobrodziejstw, promując swoją kulturę i tradycję na całym świecie. Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni to nie tylko buddyści, lecz także wyznawcy shintoizmu, politeistycznej wiary, pozbawionej świętych ksiąg czy też proroków. Według shintō każdy kamyk, drzewo, czy strumień może być powiązane z nadprzyrodzonymi bytami. To religia silnie związana z naturą, co wyraźnie widać w Mononoke-hime. Wydawałoby się, że obce nam wierzenia ze swoim panteonem bóstw będą zbyt odległe i abstrakcyjne, lecz liczne japońskie produkcje, w tym popularne seriale anime, a nawet gry (Okami) udowadniają, że w rzeczywistości japońskie wierzenia, bóstwa i wszelkiego rodzaju demony i duchy, na które zwyczajnie w języku polskim nie ma odpowiednich słów, tak naprawdę są bardzo intrygujące i po prostu ciekawią. To właśnie jeden z tych aspektów Mononoke-hime, który sprawia, że film jest zwyczajnie atrakcyjny.
Piękno przyrody, ciekawi bohaterowie, egzotyczna dla nas realia to jedno, ale wspomnieć trzeba jeszcze raz o muzyce skomponowanej do filmu przez Joe Hisaishiego. Ten kompozytor przeważnie współpracował z Miyazakim, a jego muzyka zawsze niezmiennie zachwyca. Nausicaä z Doliny Wiatru, Sen to Chihiro no kamikakushi, Hauru no ugoku shiro a także kilka innych filmów Ghibli obdarzone są przepięknym soundtrackiem. Któż nie ma ochoty tańczyć do walca, głównego motywu z Ruchomego zamku Hauru? Muzyka autorstwa Hisaishiego po prostu aż prosi się o naukę grania na jakimś instrumencie, tylko po to, aby w końca zagrać któryś jego utwór (sama tak zrobiłam…). Soundtrack z Mononoke-hime jest podniosły, ale też i subtelny, niezwykle melodyjny w zapadający w pamięć. Jednym słowem – wybitny.
Mononoke-hime będzie już zawsze kojarzyć się z dzieciństwem, które zostało urozmaicone seansem filmu z dalekiego kraju, który skradł serce i do dzisiaj go nie oddał. Pewnie tak w moim przypadku, dla wielu widzów był to pierwszy film studia Ghibli, który zapoczątkował wspaniałą przygodę z innymi produkcjami Hayao Miyazakiego, a także Isao Takahaty czy Hiromasy Yonebayashiego.
- 1
- 2 (current)
Źródło: zdjęcie główne: Ghibli
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat