Filmy, które powinno się obejrzeć tylko raz
Nie da się ukryć, że przy takiej mnogości filmów, którą nam się teraz oferuje, jeden seans w zasadzie powinien wystarczyć. Są jednak takie filmy, które chce się oglądać na okrągło, uważniej, zwłaszcza jeśli jesteśmy zafascynowani historią. Są też i takie, przy których jeden seans jest w zupełności wystarczający. A czasem, nawet ten jeden to i tak za dużo.
Nie da się ukryć, że przy takiej mnogości filmów, którą nam się teraz oferuje, jeden seans w zasadzie powinien wystarczyć. Są jednak takie filmy, które chce się oglądać na okrągło, uważniej, zwłaszcza jeśli jesteśmy zafascynowani historią. Są też i takie, przy których jeden seans jest w zupełności wystarczający. A czasem, nawet ten jeden to i tak za dużo.
W teorii dobry film to taki, który z każdym kolejnym seansem nabiera lepszego smaku. Odkrywa się kolejne szczegóły, te drobne niuanse, które umknęły nam wcześniej. Oczywiście są filmy, które stawiaj na silne emocje, głębię przeżyć, a niebanalna historia ma porwać widza bez reszty i pozwolić mu zanurzyć się w fikcyjnie wykreowanym świecie. Rzecz w tym, że czasem tych emocji jest za dużo. Są one za bardzo bliskie widzom, wzbudzają niepokój tak intensywny, że doświadczenie ich jeden raz wystarczy. Nie trzeba powtarzać ich ponownie, bo człowiek po takim seansie jest po prostu wyczerpany. Nawet na długo potem.
Istnieje też grupa filmów, które są dobre głównie za pierwszym razem. Fabuła, która powoli ujawnia swoje zawiłości, ostatecznie osiąga punkt, w którym wyjaśnia się wszystko, a raz poznane, nigdy więcej nie będzie wzbudzało takich samym wrażeń. To tajemniczość przyciąga widzów, bez niej natomiast - film nie zachęca już do ponownego obejrzenia. Zresztą, czasem nie warto psuć sobie filmu, oglądając go ponownie. Nigdy więcej nie uzyska się tego efektu nowości, jak za pierwszym razem. Filmy mają też to do siebie, że z czasem starzeją się nieubłaganie. Efekty specjalne - kiedyś nowatorskie i zapierające dech w piersiach, pod wpływem lat bledną i ukazują mankamenty fabuły, aktorstwa czy samej produkcji. To co kiedyś nas zauroczyło wizualnie, teraz może nie być wystarczające, by przetrwać długie minuty opowiadające po prostu kiepską historię. Warto zatem dokonać przeglądu filmów, które lepiej obejrzeć tylko raz.
El Maquinista (2004)
Mechanik zabiera widzów w świat bezsenności i życia na granicy obłędu. Tytułowy mechanik, Trevor Reznik, od lat żyje w traumie spowodowanej tragicznymi wydarzeniami. Nie może spać, systematycznie traci na wadze, przerażając widzów swoim anorektycznym wyglądem. Wraz z rozwojem fabuły odkrywamy przeszłość Trevora i razem z nim popadamy w stany urojeń, które utrzymują się nam do ostatnich minut filmu. Film jest mroczny, zakrada się pod skórę i tam już zostaje, podrasowany zgrzytającą muzyką i piskiem metalu o metal. Po jednym takim doświadczeniu Mechanik trafia na półkę z napisem “obejrzane” i tam już zostaje na stałe. Więcej nietykany.
The Boy in the Striped Pajamas (2008)
Film Chłopiec w pasiastej piżamie jest poruszający z dwóch względów: dzieje się w czasach II wojny światowej i dotyczy dziecka, które nie do końca rozumie, czym właściwie wojna jest. Dla młodego Bruna obóz koncentracyjny jest miejscem, w którym przebywa jego przyjaciel Szmul. Sama idea obozów pracy jest dla tego dziecka czymś abstrakcyjnym. Połączenie tragedii wojny, okrucieństwa obozów koncentracyjnych i niewinności dzieci sprawia, że film zapiera dech w piersiach i ściska swoim obrazem jak imadłem. Tym bardziej tragiczne zakończenie filmu odciska swoistego rodzaju piętno na widzach. To nie jest film lekki, który można oglądać wielokrotnie przed snem. To produkcja, którą obejrzy się raz, z pełną uwagą i zrozumieniem. I to w zupełności wystarczy.
Avatar (2009)
Może wydać się to zaskakujące, ale jeden z najbardziej dochodowych filmów w historii kina powinno się obejrzeć tylko raz. I to najlepiej w kinie. Jego magia tkwiła w efektach specjalnych, które oczywiście najlepiej wybrzmiewają na dużym, kinowym ekranie. Zachwyty, które towarzyszą przy pierwszym kontakcie z filmem, bledną znacząco z każdym kolejnym seansem. Niestety, fabuła pełna jest zapożyczeń, a połączenie Smerfów z Pocahontas nie do końca potrafi porwać widzów swoją siłą. Lepiej obejrzeć raz i trzymać w pamięci ciekawe, kinowe doświadczenie niż potem ze smutnym rozczarowaniem spoglądać na plakat filmu.
Requiem for a Dream (2000)
Jeden z najbardziej niepokojących filmów, jaki przytrafił się światowej kinematografii. Niejednokrotnie przeceniany albo niedoceniany - zależy, w czyje gusta uderza. Nie zmienia to jednego, Requiem dla snu nie pozostawia widzów obojętnymi i zostaje z nimi na długie lata. Przedstawia historię trojga przyjaciół, którzy zagubieni w pogoni za własnymi marzeniami, zatracają się nałogach. Alkohol i narkotyki zabierają im wszystko: zdrowie, tożsamość, racjonalność i godność. Jest to psychologiczne studium upadku człowieka, podsycone samotnością i niegodziwością ludzkiego świata. Dodatkowo, dla spotęgowania i tak mocnego już obrazu, jesteśmy świadkami uzależniania starszej kobiety od telewizji i tabletek “odchudzających”. Każdy wątek kończy się tutaj tragicznie, a współczucie wobec bohaterów miesza się ze strachem wobec realności takich zagrożeń. Wisienką na torcie jest muzyka Clinta Mansella, którą kojarzy się nawet jeśli nie widziało się całego filmu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat