H.P. Lovecraft w popkulturze
Twórczość Howarda Philipsa Lovercrafta to nieustanne źródło inspiracji dla popkultury, od filmów przez komiksy do książek i gier. Z okazji przesiąkniętego nawiązaniami do prozy Samotnika z Providence albumu Fatale #01: Śmierć podąża za mną przyglądamy się relacjom klasyka grozy z innymi twórcami.
Twórczość Howarda Philipsa Lovercrafta to nieustanne źródło inspiracji dla popkultury, od filmów przez komiksy do książek i gier. Z okazji przesiąkniętego nawiązaniami do prozy Samotnika z Providence albumu Fatale #01: Śmierć podąża za mną przyglądamy się relacjom klasyka grozy z innymi twórcami.
Fatale #01: Śmierć podąża za mną, wydany na początku października 1. tom serii ze scenariuszem Johna Lymana, to znakomity miks kryminału noir z lovecraftowskim horrorem. Odwołania do prozy Samotnika z Providence nieustannie od lat pojawiają się w popkulturze, stanowiąc oddzielne, wyjątkowe zjawisko. Składające się na pojęcie kosmicznego horroru elementy mitologii Cthulhu i gęstego, lovecraftowskiego stylu wykorzystywane są raz mniej, raz bardziej udanie praktycznie w każdej gałęzi popkultury - w prozie, filmach, muzyce, komiksach i grach. Od Metalliki do Miasteczka South Park, od wiernych ekranizacji do totalnych parodii. Najsłynniejsi twórcy fantastyki - Stephen King, Neil Gaiman, Roger Zelazny, Andrzej Sapkowski - tworzyli dzieła inspirowane Lovecraftem. Oto naszym zdaniem najciekawsze popkulturowe nawiązania do twórczości mistrza horroru.
Alan Moore
[image-browser playlist="580537" suggest=""]
Twórcy komiksowi, głównie dzięki plastyczności dzieł Amerykanina, czerpią z jego spuścizny garściami. Richard Corben, Andreas, Joe Hill, Ed Brubaker i wielu innych tworzą adaptacje bądź własne fabuły inspirowane tekstami Lovecrafta. Szczególną estymą darzy pisarza inny wielki artysta, Alan Moore. Lovecraftowskie postacie i kosmiczne byty są obecne w jednym z jego najsłynniejszych dzieł - "Lidze Niezwykłych Dżentelmenów". Czasami stanowią jedynie element dekoracji (pocztówka z Arkham) lub fragmenty prozy pojawiające się w dodatkach do komiksu ("Alan i rozdarta zasłona"). Spin-off "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów" – Nemo - Serce z lodu, to już pełnoprawna wariacja na temat jednego z najsłynniejszych, dłuższych tekstów HPL - "W górach szaleństwa". To jednak nie wszystko. Kilka lat temu Moore napisał opowiadanie "Dziedziniec" do poświęconej Lovecraftowi antologii, które zostało później zaadaptowane na potrzeby komiksu. "Dziedziniec", a potem jego kontynuacja, "Neonomicon", są przykładem twórczego rozwijania Lovecraftowskich konceptów i jednocześnie wspaniałym hołdem, zawierającym prawdopodobnie największą liczbę tropów i odniesień do prozy klasyka horroru. A jest jeszcze czarno-biała antologia "Alan Moore's Youggoth Cultures and Other Growths", prezentująca inspirowane prozą pisarza krótkie formy komiksowe.
Mike Mignola
[image-browser playlist="580538" suggest=""]
Na dźwięk nazwiska Mike'a Mignoli od razu myślimy - Hellboy. Tylko że bez wpływu twórczości Lovecrafta na tego artystę nie byłoby serii o Piekielnym Chłopcu. Mignola, nie tylko w przypadku swojej sztandarowej serii, bardzo chętnie przetwarza elementy Lovecfaftowskiej mitologii. Od dużych, oczywistych nawiązań – kosmiczne, nieopanowane siły na czele ze smokiem Ogdru Jahadem, które są Mignolowską wersją Wielkich Przedwiecznych, po mniejsze, jak głowa hitlerowskiego naukowca, von Klempta, zamknięta w szklanym pojemniku, która jest elementem nawiązującym do opowiadania "Reanimator". Z kolei w komiksie ze scenariuszem Mignoli pt. "Zagłada Gotham" (z imprintu DC, Elseworlds) z przedwiecznymi istotami walczy Batman i jest to prawdopodobnie największa w konsekwencjach walka w jego karierze. Prace Mignoli są znakomitym przykładem twórczego wykorzystania odniesień do kosmicznej mitologii Wielkich Przedwiecznych. Na tej bazie artysta stworzył własną kosmogonię. Choć fabuła "Hellboya" miejscami nabiera parodystycznego charakteru, to w ogólnym rozrachunku, zwłaszcza w odniesieniu do końcówki serii, to oddająca ducha inspiracji, pełnokrwista lovecraftowska opowieść.
John Carpentner
[video-browser playlist="630883" suggest=""]
W opinii wielu widzów za najbardziej lovcraftowski film uchodzi Coś Johna Carpentera. To obraz z początku lat 80. ubiegłego wieku, którego efekty specjalne – bez wszechobecnego dzisiaj CGI – wciąż robią duże wrażenie. Tak samo jak w prozie Lovecrafta jest tu duszna atmosfera, męscy bohaterowie i nieprzyjazny krajobraz. Jest też tajemnicza istota z kosmosu, która potrafi przybrać ludzką bądź zwierzęcą postać. Wrażenie niepokoju potęguje niezwykła, początkowa sekwencja ze ścigającym psa po bezdrożach Antarktydy helikopterem. Tak samo jak w innym filmie Carpentera, Mgle, wspomina się przede wszystkim ich lovecraftowski klimat, który w prozie autor osiągał z pomocą rozbudowanych konstrukcji stylistycznych, a w filmie reżyser uzyskiwał dzięki świetnej współpracy efektów dźwiękowych, muzyki i gry aktorskiej. Carpenter powrócił do Lovecrafta w filmie W paszczy szaleństwa, gdzie wymieszał klimat, kosmiczną mitologię, a nawet odniesienia do mniej znanej, ale istotnej dla twórczości pisarza "Krainy Snów". Film z tajemniczą postacią pisarza-demiurga był, można powiedzieć, Lovecraftem w pigułce.
Serial Detektyw
[video-browser playlist="617159" suggest=""]
Wydaje mi się, że największym dobrodziejstwem na tym świecie jest fakt, że umysł ludzki nie jest w stanie skorelować całej swej istoty. Żyjemy na spokojnej wyspie ignorancji pośród czarnych mórz nieskończoności i wcale nie jest powiedziane, że w swej podróży zawędrujemy daleko. Nie, to nie jest fragment monologu Rusta Cohle'a. Tak zaczyna się najsłynniejsze opowiadanie Lovecrafta - "Zew Cthulhu". Już na tym prostym przykładzie widać zależności między serialem a prozą pisarza. Detektyw był przykładem nowej jakości telewizyjnej produkcji. Aktorzy z pierwszej ligi, mroczna opowieść i niezwykła, widoczna zazwyczaj w wysokobudżetowych filmach uznanych reżyserów scenografia. Dopiero później pojawiły się zgrzyty i oskarżenia o plagiat. Detektyw miał być kalką prozy Thomasa Ligottiego oraz, głównie za sprawą postaci Króla w Żółci i Carcosy, Richarda W. Chambersa. Tak naprawdę, serial HBO ma w sobie najwięcej z twórczości Lovecrafta. Zresztą on sam hojnie zapożyczał tematy i wątki od innych autorów. Inspirował się mocno Edgarem Alanem Poe, Lordem Dunsanym, Arturem Machenem, a nawet pożyczył do swojego opowiadania Żółty Znak od Chambersa. Z kolei Chambers pożyczył Carcosę od Ambrose Bierce'a. Można tę wyliczankę ciągnąć w nieskończoność – nie ma w niej nic karygodnego, przecież takimi związkami karmi się popkultura. W Detektywie mamy prawdziwie lovecraftowskiego bohatera i elementy fatalistycznej filozofii, które zostają przełamane w kontrowersyjnej końcówce. A dodatkowo są tu ponure, amerykańskie krajobrazy, stale obecne w prozie Samotnika z Providence, który w rzeczywistości był przeciwieństwem samotnika – uwielbiał podróże i to z nich czerpał inspiracje do swych słynnych opisów. Na koniec przypomnijmy sobie obecne w serialu postacie mieszkańców zapyziałych przedmieść i leśnych osad, które jak ulał pasują do lovecraftowskich, uważanych za mocno rasistowskie, portretów imigrantów i rednecków. Notabene, przy takim spojrzeniu nawet słynne "Uwolnienie" Johna Boormana możemy uznać za film lovecraftowski.
Parodie
[video-browser playlist="630885" suggest=""]
Ta gałąź popkultury zawsze świadczy o kultowości danego zjawiska. Lovecraft i jego w pewnym stopniu napuszona proza plus kosmiczna mitologia stanowią wdzięczny temat dla wielu prześmiewców. Najsłynniejsze jest chyba Martwe zło, ze znaną z opowiadań pisarza księgą Necronomicon. Jest w filmie również niewidzialna, gnająca przez las i łamiąca drzewa siła jakby żywcem wyjęta z opowiadania "Koszmar w Dunwich". Podobne elementy zawiera, w równym stopniu nawiązujący do Martwego zła i do mitologii Lovecrafta, Dom w głębi lasu Drew Goddarda. Dwie ekranizacje prozy pisarza, "Reanimator" i "Dagon", w których maczał palce reżyser i scenarzysta Brian Yuzna, dodają do Lovecraftowskich opowiadań pierwiastek humorystyczny. Wyżej byli już wspomniani Alan Moore i Mike Mignola, ale są dziesiątki komiksów i opowiadań, które do parodystycznych celów wykorzystują według uznania: styl pisarza, jego fatalistyczną filozofię lub kosmiczną menażerię.
Wśród nich trafiają się dzieła wyjątkowe. Kilka inspirowanych prozą mistrza horroru opowiadań zostało uhonorowanych prestiżową nagrodą Hugo, co tylko świadczy o tym, że nawiązania do Lovecrafta mogą przynieść artystyczne profity. "Studium w szmaragdzie" Neila Gaimana to genialne połączenie dwóch popkulturowych zjawisk – Sherlocka Holmesa i Wielkich Przedwiecznych. Najświeższa z prozatorskich lovecraftowskich inspiracji to również nagrodzone nagrodą Hugo opowiadanie "Equoid" Charlesa Strossa. To szalona, popkulturowa mieszanka parodiująca styl Lovecrafta, przytaczająca w jego rzekomych listach iście freudowskie nawiązania do seksualności pisarza, a także prezentująca w pełnej krasie jedynie wzmiankowaną w utworach mistrza horroru słynną istotę - Shub-Niggurath. Dodajmy, że bardzo często w ujęciu parodystycznym pojawia się w komiksach, filmach i prozie postać samego pisarza, który chyba w najśmielszych snach nie mógł przypuszczać, że stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon popkultury.
Ekranizacje
[video-browser playlist="630887" suggest=""]
Filmowcy nie zaproponowali jeszcze ekranizacji prozy Lovecrafta, która górowałaby w box office. Od kilku lat o ekranizacji noweli w "W górach szaleństwa" mówi Guillermo del Toro. Na razie muszą wystarczyć nam słynne filmy, do których jak ulał pasuje określenie lovecraftowski. Na pewno taka jest seria o Obcym. H.R. Giger, twórca wizerunku słynnego Ksenomorfa, przyznawał się do wielkiej fascynacji mitologią amerykańskiego pisarza. Jego koncepcyjne szkice do filmu zostały nawet opublikowane pod nazwą "Necronomicon". Wyżej wspominaliśmy o Carpenterze, dość powiedzieć, że nawet komediowi Pogromcy duchów byli określani przez krytyków jako film lovecraftowski.
Wydaje się, że w prawdziwie hollywoodzkiej ekranizacji dzieł Lovecrafta przeszkadza ogólna, fatalistyczna wymowa jego twórczości. Dlatego po dzieła Samotnika z Providence sięgają przede wszystkim niszowi twórcy. Wśród tworzonych przez nich ekranizacji wyróżniają się z pewnością wspominane wyżej filmy Briana Yuzny. Na uwagę zasługują również czarno-białe, kręcone zgodnie z duchem oryginału produkcje studia HPLHS. To niskobudżetowe, acz profesjonalne filmy kręcone przez fanów twórczości Lovecrafta. W 2005 roku za ich sprawą powstała ekranizacja opowiadania "Zew Cthulhu". To niemy, czterdziestopięciominutowy film stylizowany na słynne filmowe obrazy z czasów niemieckiego ekspresjonizmu. Kilka lat później powstał jeszcze "Szepczący w ciemności", który był już pełnowymiarową adaptacją kolejnego opowiadania pisarza.
Zobacz również: Pierwszy plakat filmu science fiction "Chappie"
Być może nigdy nie doczekamy się wielkiej, hollywoodzkiej produkcji opartej na twórczości Lovecrafta, ale czy tak naprawdę jest taka potrzebna? Sama świadomość istnienia przymiotnika lovecraftowski, którego używa się dla podkreślenia wartości danego dzieła, świadczy o wielkim i nieustającym wpływie prozy mistrza kosmicznego horroru na popkulturę.
[image-browser playlist="580539" suggest=""]
Fatale #01: Śmierć podąża za mną już w sprzedaży.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat