Iron Majdan, czyli Radzio z Gosią robią z Was kretynów
Iron Majdan to program o budżecie, za który można by kupić milion dobrych piw w knajpie. Te pieniądze postanowiono jednak wydać na to, by Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan troszkę się przed kamerą spocili.
Iron Majdan to program o budżecie, za który można by kupić milion dobrych piw w knajpie. Te pieniądze postanowiono jednak wydać na to, by Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan troszkę się przed kamerą spocili.
Ludzkość od dawien dawna zastanawia się nad odpowiedzią na pytanie, czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Spójrzmy prawdzie w oczy: szanse na to są naprawdę nikłe. Dlatego przez ostatnie dziesięciolecia nasi naukowcy z uporem maniaka i w oparach szaleństwa dążą do odnalezienia choćby tylko mikrośladu istnienia pozaziemskiej cywilizacji. Sondy Pioneer i Voyager kontynuują swój lot międzygwiezdny, niosąc w kosmiczną otchłań graficzny list o naszej planecie dla tych stworzeń, które będą go w stanie odczytać. Nadal działa program SETI, w ramach którego prowadzimy nasłuch nieba, poszukując sztucznie powstałych sygnałów radiowych i świetlnych. Pewnego sierpniowego dnia 1977 roku doktor Jerry R. Ehman na taki natrafił – przez 72 sekundy odbierał kosmiczną wiadomość z konstelacji Strzelca, która w charakterystyce idealnie pasowała do sygnału obcych. Zbierając dane, naukowiec napisał na kartce słynne: „Wow!”. Odwróćmy perspektywę: co napisaliby Klingoni czy inny Reptilianie, gdyby ich oczom ukazał się zapis radiowy programu Iron Majdan? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że byłoby to coś w stylu: „O ja pier*olę…”.
Edward Miszczak, dyrektor programowy stacji TVN, to człowiek, który w życiu zawodowym wyznaje prostą zasadę: Polacy nie gęsi, a pelikany – łykną wszystko. Można im wcisnąć kit w postaci białego człowieka kolonizującego świat prostaczków w Azja Express, krzyki, chowanie się pod stołem i śpiewanie przebojów Zenona Martyniuka w wykonaniu niczego nieświadomych uczestników programu Hipnoza czy nawet piosenkę martwego płodu w okrytym złą sławą Pożarze w Burdelu. Jego asem w rękawie i królikiem w kapeluszu miał stać się nowy okręt flagowy stacji, Iron Majdan. Program, którego odcinek kosztował około miliona złotych, co uczyniło go drugim najdroższym przedsięwzięciem w historii TVN. Miszczak, jak na tuza telewizji przystało, najwidoczniej ma do spełnienia jakąś misję – przemiany szarości życia rodaków w cukierkowy świat kretynizmu. Produkt, jaki chce nam sprzedać, wychodzi wciąż i wciąż z tej samej taśmy, dzięki której Polacy mają się chociaż przez chwilę poczuć, jakby żyli nieswoim życiem i zaczęli marzyć o lepszym istnieniu. Nieschodzące z czołówek gazet i portali plotkarskich małżeństwo Majdanów do niecnego i szpetnego planu Miszczaka pasuje jak ulał. W końcu nie ma ono żadnych oporów, by przed kamerą wyznać, że będą starali się o dziecko. Jak obnażyć siebie do granic żenady? O przepis na to zapytaj Perfekcyjną Panią Domu.
W telewizji bywa już tak, że czołówka programu ma widzom podpowiedzieć, o czym, do licha, będzie właśnie oglądane widowisko. Śpieszę więc donieść co bardziej ciekawskim, że Iron Majdan polega na: „w dupie mam czelendżu”, „sam se to rób”, „nie będę tańczyła dla pieniędzy na ulicy”, „popie*doliło was?!” i „ja nigdzie nie goł”. Innymi słowy: polscy Beckhamowie, Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan, przemierzają świat, wykonując dziesięć giga-, ultra-, hiperzadań, przy których oczyszczanie stajni Augiasza i wyprowadzenie Cerbera z Hadesu wydają się podwórkową zabawą. Skoro już każde z nich za dużą bańkę, to balonik oczekiwań Polaków pompowany jest w zastraszającym tempie. Zupełnie przy okazji program ma nas przekonać, choćby za pomocą łopaty, że Majdanowie to prowadzące klawe życie, wzorowe małżeństwo. Ona i on, kobieta i mężczyzna, ogień i woda, nieco narwana Gosia i zanurzony w buddyjskim niemalże spokoju Radzio. Pokażą wszystko, zrobią wszystko, zabiorą nas za kulisy swojej codzienności, bylebyśmy tylko uwierzyli, że ich życie jest lepsze. Problem polega na tym, że wszystko w Iron Majdan ufundowane jest na kłamstwie. Nie liczcie na żaden spektakl. To teatrzyk, który kupy się nie trzyma.
Nie ma żadnego przypadku w tym, że emisja pierwszego odcinka programu na antenie została doprawiona nocnym seansem filmu Iron Man 2. Wszyscy doskonale wiemy, że kumpel Tony’ego Starka, Hulk, ma w swoim działaniu bardzo proste modus operandi: Miażdżyć! Majdanowie też będą miażdżyć – swoich przeciwników w ramach wrestlingowych igraszek w Las Vegas. W ekspresowym tempie muszą nauczyć się widowiskowych zapasów na amerykańską modłę, by stanąć do walki z rywalami o symptomatycznych ksywkach – Maserati i Bugatti. Nie ma, że boli, nie ma to tamto; Miszczak zapłacił, więc trzeba się trochę nagimnastykować pod okiem kamery. Porzucać na glebę, stroić groźne miny, zrobić z dwie pompki na krzyż. Potem czuły uścisk, Gosia opowiada o tym, jak brat naparzał się z nią w dzieciństwie, a sentymentalny Radzio czuje się, jakby znów był bramkarzem – może już nie kadry narodowej, ale raz po raz główkuje, jak zatrzymać wszystkie strzały żenady przed wpadnięciem do siatki. Przez bite 45 minut Majdanowie kładą się więc i wstają; widz nie wie, co się dzieje. Nie martwcie się jednak – Radosław Majdan ma z tym też ogromny problem, bo wydaje się, że z angielskim jest na bakier. Najwidoczniej w budżecie zabrakło zaskórniaków na korepetycje. Dzięki temu na ekranie widzimy jednak filozoficzną dysputę nad akcentem, który albo jest, albo go nie ma. „Liczy się energia” – powie Radzio, solidnie już podirytowany komentarzem swojej lubej o jego zdolnościach lingwistycznych. Wszystko to zostaje okraszone trudnościami w wypowiedzeniu sformułowania „in your town”. Panie Radosławie! Proszę się nie przejmować. Zawsze może być gorzej:
Majdan w tej formule programu może pełnić jedną z dwóch ról: albo jest zakamuflowaną, chodzącą reklamą Pogoni Szczecin (tatuaż na klacie), albo pełni li tylko rolę ozdobnika dla pozostającej w centrum uwagi żony, którą kamera wprost ubóstwia. Jest w pierwszym odcinku scena, w której bohaterowie zastanawiają się nad wrestlingowymi strojami. Ona chce być więc jak Wonder Woman, a go widzi jako Thora, choć on sam woli jednak ostatecznie zostać gladiatorem. Apetyt rośnie najwyraźniej w miarę jedzenia: w Azja Express Majdanowie byli jeszcze tylko polską odpowiedzią na Beckhamów, ale już dojrzeli – teraz stali się superbohaterami. W dodatku Gosia wie, że w kostiumie na modłę największej heroiny DC kryje się sposobność wyeksponowania swoich cycków. Kilka razy w trakcie pierwszego odcinka pojawiają się odwołania do jej urody. Rozenek-Majdan konsekwentnie buduje więc emploi dżagi: trochę pokrzyczy, odrobinę się pouśmiecha, zatrzepocze rzęsami i jeszcze poudaje zaskoczoną, że będzie musiała powalczyć z umięśnioną 27-latką. Wszystko to w Las Vegas; jaśniejących świateł i migoczących neonów jest tu tak wiele, że fabuła odcinka ma właściwie drugorzędne znaczenie. Liczy się symulacja, wyreżyserowane podążanie od punktu A do punktu B, byleby tylko nie rozjuszyć spoglądającego na słupki oglądalności Miszczaka. Bogu ducha winny widz musi chować twarz w dłoniach z poczucia wstydu i zażenowania. Koniec końców nie zawsze wie, kiedy telewizyjni decydenci chcą robić z niego debila. Nazwijmy rzeczy po imieniu – prawdziwy tytuł produkcji powinien brzmieć: Golenie frajerów.
Majdanowie dwoją się i troją, by na ekranie trwał teatr błazenady i tandety. Hop, jeb, bęc – Ty zastanawiasz się, czy starczy do pierwszego, a w Las Vegas bawi się szlachta. I zrobi wszystko, byś poczuł się jak u cioci na imieninach, nawet jeśli tego typu zabiegi zostają zaklęte w okrzyku „Polska!” mocno już spoconej po trudach odcinka Rozenek-Majdan. Jest swojsko i przaśnie. Bohaterów bolą ciała, nas dusza, ale to oni po swojej przygodzie życia będą pisać książki i opowiadać w mediach o mistycznym doświadczeniu, jakim stał się dla nich Iron Majdan. Najbardziej przeraża to, że Miszczak i inni bogowie TVN-owskiego Olimpu chcą wmówić nam, iż Radzio i Gosia mogą robić za wzór małżeństwa, które odniosło sukces i kocha się na zabój. Nawet więc hen daleko, na drugim końcu świata, padają słowa o pozostałych w domu dzieciach, za którymi się przecież tęskni. Ot, typowa polska rodzinka, tylko z trochę większymi środkami na koncie. Z pierwszego odcinka dowiadujemy się, jaki jest przepis na tak szczęśliwe życie. „Mamy dobrą energię” – oznajmi Majdan, podczas gdy żona zacznie żartować o (nie)przeprowadzonych operacjach plastycznych. W tym momencie nie mamy już żadnych wątpliwości, że główni bohaterowie stali się nowym ciałem astralnym. Szkoda tylko, że pozostającym wciąż w tym samym rejonie Kosmosu.
W całej tej ekranowej głupawce niczym widmo powraca pytanie o to, jakich celebrytów się doczekaliśmy i czy istnieje gdzieś granica ich ekranowych wygibasów? Obawiam się, że to po prostu ludzie do wynajęcia; uzupełnisz ich świnkę-skarbonkę, a oni zaczną walczyć w kisielu, walić głową o ceglany mur, polować na pandy i jeść misie koala w programie dla dzieci. Dlatego największe zagrożenie programu Iron Majdan płynie z ust głównej bohaterki – jej słowa o staraniu się o dziecko to już nie tylko niesmak, ale i mentalny ekshibicjonizm. Lada moment rodzime gwiazdki zaczną nas zabierać za drzwi swojej sypialni, a my razem z nimi będziemy unosić się i opadać – w oparach absurdu, rzecz jasna. Jeśli taki już jest współczesny świat, to czas z tego pociągu, którego konduktorami chcą się stać Majdanowie, po prostu wysiąść. Najpewniej jednak nie będzie łatwo. Bo kto wie, czy głównym zadaniem małżeństwa celebrytów w 2. sezonie produkcji nie stanie się, dajmy na to, spłodzenie dziecka w łóżku za milion złotych, na którym defekowała angielska królowa? Podobne rzeczy już w telewizji widzieliśmy. Tylko nazwa programu była inna – Z kamerą wśród zwierząt.
Źródło: Zdjęcie główne: kadr z YouTube
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat