Najlepsze z najgorszych – filmy klasy Z, które kochamy
Złe filmy – to oczywiście połowa albo pewnie więc niż połowa wszystkich, które dotąd powstały. Ale filmy tak złe, że aż lubimy je oglądać, to coś wyjątkowego.
Złe filmy – to oczywiście połowa albo pewnie więc niż połowa wszystkich, które dotąd powstały. Ale filmy tak złe, że aż lubimy je oglądać, to coś wyjątkowego.
To oczywiście lista bardzo subiektywna. Inaczej w takim temacie się nie da - każdy z nas ma inaczej ustawione granice humoru, żenady, wścieku na to, co widzi na ekranie, każdy więc będzie świetnie się bawił na trochę innych złych filmach. Przyjmijcie więc tę listę jako zestaw propozycji, zwłaszcza jeśli któregoś z tych filmów nie mieliście dotąd okazji obejrzeć.
I jeszcze jedno – starałem się unikać tu wielkich blockbusterów. Oczywiście można by umieścić na liście Batman & Robin czy Howard the Duck albo Last Action Hero, ale nie o to chodzi. To filmy, które promowano jako wielkie hity dla wszystkich, a potem okazało się, że niekoniecznie, a potem okazało się, że są tak żenujące, że momentami śmieszne. Raczej szukamy tytułów bez tego pierwszego elementu, czyli troszkę głębiej, a oto efekty ułożone chronologicznie:
Plan 9 from Outer Space (1959)
Oczywiście zaczynamy od papieża złego kina - Eda Wooda - i jego najsłynniejszego filmu. Kto nie zna tego dzieła, nie ma prawa uważać się za smakosza złych filmów. To absolutne arcydzieło pełne kosmitów, zombie i zdjęć z piwnicy udającej niemalże wszystko. Oczywiście inne filmy mistrza są również godne polecenia – zwłaszcza Glen czy Glenda. Oglądajcie i bawcie się dobrze. Uprzedzam – niektórzy będą potrzebowali pieluchy, bo mogą popuścić.
Red Dawn (1984)
Żenada tego filmu widoczna jest głównie z naszej perspektywy. To znaczy Amerykanie też mogli rozpoznać jego nieprawdopodobność wydarzeń, słaby scenariusz czy jeszcze słabszą realizację, ale to my, mający autentyczne doświadczenia z praktycznym socjalizmem, widzieliśmy, jak absurdalne są wyobrażenia twórców tego filmiku na temat sowieckiej okupacji USA. Dziś ogląda się to głównie zabawnie właśnie z tego powodu, choć udział wielu późniejszych gwiazd kina (tu jeszcze nastolatków) też pomaga.
Maksymalne przyśpieszenie (1986)
Stephen King to oczywiście absolutny mistrz literackich horrorów. Ta ekranizacja jego opowiadania całkowicie nie wyszła pewnie z tego powodu, że jej filmowym reżyserem był... sam Stephen King. To jedyny raz, kiedy próbował reżyserii – na szczęście po tym filmie zrozumiał, że lepiej, by jednak koncentrował się na pisaniu. To mroczna opowieść o samochodach, które zbuntowały się i próbują przejąć władzę, zabijając swych kierowców. Jeśli nie znacie tego filmu, może zachęcę Was jeszcze tym, że najwredniejsza ciężarówka ma z przodu piękny wizerunek marvelowskiego Zielonego Goblina.
Masters of the Universe (1987)
Pełnometrażowa fabularna wersja przygód He-Mana to autentyczna esencja kiczu. Dolph Lungren jako He-Man, Frank Langeria jako Szkieletor oraz reszta ekipy przybywają na współczesną Ziemię i robią tu niezłe zamieszanie. Oczywiście jeśli jesteś fanem kreskówki sprzed lat – bawisz się jeszcze lepiej.
Klątwa doliny Węży (1988)
Nasz rodzimy klasyk. Socjalistyczna wariacja na kino nowej przygody, a zwłaszcza na Indianę Jonesa. Film fascynujący zarówno na poziomie zwrotów akcji, jak i efektów specjalnych, które po prostu rzucają na kolana. To właśnie to dzieło zainspirowało nas kilka lat temu, by doroczna nagroda dla najgorszych polskich filmów nosiła nazwę „Węże”. Oto fragment filmu:
Od 25.07 w Sci fi trwa Tydzień z rekinami, którego zwieńczeniem będzie premiera filmu Rekinado 4: Niech szczęki będą z tobą - 1 sierpnia, godz. 21.00
- 1 (current)
- 2
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat