Oscary – kilka szybkich refleksji po ceremonii
Następne Oscary za nami. Jak zwykle niektóre wyniki cieszą, a inne niekoniecznie, ale w sumie chyba wyszło naprawdę nieźle.
Następne Oscary za nami. Jak zwykle niektóre wyniki cieszą, a inne niekoniecznie, ale w sumie chyba wyszło naprawdę nieźle.
Przechodząc do szczegółów:
1) Od tego muszę zacząć, bo to dla mnie największy zgrzyt sezonu. Serio? Piosenka z Bonda? Poprzednia była genialna, ale te mysie piski? Z Oscarem? Aż boję się, co to może znaczyć dla kolejnych filmów z cyklu... To chyba ostateczny dowód, że Akademia składa się głównie ze starych dziadków, którzy mają już poważne kłopoty ze słuchem.
Zobacz także: Emocjonalny występ Lady Gagi z gali Oscarów
2) No dobra, wyżaliłem się. Przechodząc do najważniejszej kategorii. Z jednej strony Spotlight to dobry wybór, ważny temat, mocne kino (w przeciwieństwie do takiej The Revenant) i dobrze, że wygrał. Zgarnął też statuetkę za scenariusz, co pokazuje, że to faktycznie przede wszystkim dobrze skonstruowany film o czymś. Amerykanie potrafią kręcić filmy podsumowujące afery i skandale, które się u nich wydarzają, i wreszcie sprawa pedofilii w Kościele doczekała się swojego. Z drugiej strony to nagrody za temat, a nie za wybitny film, bo...
3) ...wybitnym filmem, który zasłużył na wiaderko statuetek w tym roku, był Mad Max: Fury Road. I kropka. W sumie dostał najwięcej Oscarów - aż sześć - ale wszystkie w mniej istotnych technicznych kategoriach. Jakby szanowni Akademicy, wypełniając swoje kupony z głosowaniem, myśleli: no przecież nie zagłosuję w największych kategoriach na fantastykę. Chociaż to było fantastyczne, to jednak nie. To niech ma na pocieszenie co się tylko da innego. I to właśnie widać w wynikach. Nikt tak jak Miller i jego film nie zasłużyli na nagrody – to świeże, mądre, atrakcyjne i jakieś kino. Ale skoro jest li tylko gatunkowym obrazem SF, to niech się cieszy z drobnicy.
4) Bo dla wyrafinowanej widowni, takiej oscarowej, ważniejsza była Zjawa. Nie kupiłem tego filmu od początku, ale - jak widać - również Akademia go doceniła. Nie będę się już powtarzał z tym, co myślę o tym filmie, ale zauważcie, jaka fajna wyszła im piramidka. Trzy Oscary: oczywiście ten najbardziej wyczekiwany dla Leonardo, ale poza tym drugi (i to z rzędu) za reżyserię dla Alejandro Gonzáleza Iñárritu oraz, co jeszcze ciekawsze, trzeci (i to też z rzędu – po Birdman i Gravity) za zdjęcia dla Emmanuela Lubezkiego. Taką misterną konstrukcję należy docenić.
5) Cóż poza tym? Na szczęście pewniaki wygrały. Nie wyobrażałem sobie, by coś mogło odebrać statuetki Inside Out, Amy, Saul fia czy Brie Larson za Room. Nic nie odebrało - i dobrze.
6) Kilka słów o prowadzeniu. Chris Rock był rewelacyjny. Dokładnie taki, jak trzeba. Umiejętnie rozbroił bombę z aferą rasową, a przy tym nie żałował nikomu. Ci, którzy narzekają, że momentami za ostro, że upraszczał, że jak tak można, to – przynajmniej ja tak to widzę – tacy wieczni malkontenci, dla których każdy żart jest sucharem, bo ludzie się śmieją, i dla których wszystko jest albo za mocne, albo za słabe, a nigdy w sam raz. Tym razem prowadzenie Oscarów oddano dobremu stand-uperowi (nie zapominajmy, skąd się wziął Chris Rock), a on zrobił co trzeba. Brawo!
7) Ale i tak największe brawa dla tego, kto wpadł na pomysł, by w ferworze całej afery z Oscarami dla białych na scenę uroczystości zaprosić Aliego G - czyli postać białego, który tak bardzo chce być czarny. Respect.
8) W kwestii nagradzania staruszków było 1-1. To znaczy Ennio dostał swego pierwszego normalnego Oscara (bo taki honorowy to jednak nie to samo), a Sylvester znowu przegrał - tak jak 39 lat temu za zagranie tej samej postaci Rocky'ego Balboa. Wtedy, za pierwszy film z cyklu, dostał dwie nominacje (za rolę oraz scenariusz) i oba razy przegrał z rewelacyjny filmem Network. Ta nominacja była jego trzecią i znowu się nie udało. Tak już jest – za filmy, w których Rocky wygrywał, nie dawali nawet nominacji, a jak przegrywał (on czy jego podopieczny), nominacje nawet były, ale tylko nominacje. Co by trzeba zrobić w filmie, żeby Stallone dostał Oscara? Ktoś ma jakieś pomysły?
Czytaj także: Oscary 2016 - wyniki
9) Ex Machina - Oscar za efekty specjalne. Kameralne kino SF, które pokonało i Mad Maxa, i Star Wars: The Force Awakens, i The Martian, i Zjawę. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Może Akademików urzekło połączenie technologii z nagością... Ciekawe.
10) Przegrani? No najbardziej chyba właśnie Marsjanin, ale tak to już jest - zawsze ktoś musi przegrać. Ten przegrał wszystko, ale to i tak jeden z najlepszych filmów zeszłego roku. Najbardziej uniwersalny i po prostu dobry. I z tego właśnie zróbmy puentę. Jeśli coś po tych Oscarach polecam - przede wszystkim do nadrobienia tym, którzy jeszcze nie widzieli - to właśnie Marsjanina.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat