Podsłuchane w redakcji – październikowe premiery
Czas premier minął, sezon serialowy rozpoczął się na dobre. Co warto oglądać? Dowiedz się, co na temat październikowych premier mówią redaktorzy Hatak.pl.
Czas premier minął, sezon serialowy rozpoczął się na dobre. Co warto oglądać? Dowiedz się, co na temat październikowych premier mówią redaktorzy Hatak.pl.
"Nie zgadzam się." "Mnie się podobało." "Dla mnie to było beznadziejne." Ile razy po przeczytaniu recenzji filmu, czy serialu czułeś, że masz zgoła odmienne poglądy od autora artykułu? Nie jesteś jedyny, takie sytuacje mają miejsce nawet w naszej redakcji! Czasem się z siebie wyśmiewamy, czasem dyskutujemy, a czasem rekomendujemy sobie produkcje. Jeśli zatem zastanawiasz się, co zrobić z wolnym czasem wieczorem i nie ufasz pojedynczym recenzjom, poznaj zdanie poszczególnych członków redakcji Hatak.pl.
[image-browser playlist="607062" suggest=""]
©2011 FX Networks, LLC.
Dawid Rydzek: Czasy, gdy Supernatural było najstraszniejszym serialem w telewizji należą do przeszłości. Horror od twórców Glee (tak, aż sam nie mogę w to uwierzyć) naprawdę przeraża i to w niekonwencjonalny sposób. Produkcja wypada dużo lepiej od kolejnych remake'ów i sequeli horrorów, jakie co jakiś czas wchodzą do kin - nie straszy schematami, ale swoją pokręconą - zjawiskowo wręcz - fabułą. I czołówką. Widziałem ją chyba tylko raz na razie i o raz za dużo. Ale była genialna!
Marcin Moszyk: Serial za wszelką cenę próbuje przyczepić sobie łatkę "wyjątkowego". Nie podlega żadnej dyskusji, że produkcja jest ciekawa, zwłaszcza w dobie współczesnych horrorów, które stawiają na straszenie nas krwią i brutalnością. American Horror Story momentami jest na siłę zbyt zawiły i niejasny, a na domiar złego większość z tych tajemnic nigdy nie zostanie odpowiednio wyjaśniona. Łatwo coś pokazać, ale trudniej to potem racjonalnie wyjaśnić. A przecież o to chodzi w horrorach, by straszyły nas prawdopodobieństwem zaistnienia w rzeczywistym świecie. Uważam, że serial American Horror Story mógłby być dużo bardziej udany, ale w obecnej formie wciąż robi spore wrażenie.
Agnieszka Drabek: Horror od twórców Glee? Byłam zainteresowana, przyznaję. Jednak podchodziłam do tej produkcji bez większego entuzjazmu. Czekałam z niecierpliwością na chwilę, kiedy to będę mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że Murphy i Falchuk powinni skupić się na tym, co potrafią najlepiej – robieniu kolorowych komedii o nastolatkach. Nie mogłam się bardziej mylić. American Horror Story zdecydowanie przypadło mi do gustu. Może to jakieś dziwne schorzenie, ale naprawdę uwielbiam nie wiedzieć, o co w fabule chodzi. A ten serial jest tak cudownie zagmatwany, pokręcony i dziwny (chwilami przywodzi nawet na myśl dzieła Lyncha, a to już bardzo wysoki przecież poziom dziwności), że nawet nie mam na co ponarzekać. Obawiam się tylko, że ten mroczny, niepowtarzalny klimat będzie się dość szybko wyczerpywał – to nie jest historia przeznaczona do długotrwałej eksploatacji. Póki co zamierzam jednak z dużą przyjemnością gubić się w ciemnych korytarzach domostwa Harmonów.
Marcin Kargul: Jeśli chodzi o seriale to horror zawsze był traktowany po macoszemu. Co prawda mieliśmy w ostatnich latach dwa sezony "Mistrzów horroru" oraz jego duchowego następcę, Fear Itself, ale były to bardziej antologie, aniżeli seriale posiadające jedną, spójną fabułę. American Horror Story oferuje właśnie to drugie rozwiązanie, dostarczając widzom całkiem świeżą historii, choć czerpiącą garściami z klasyki gatunku. Nie razi to jednak, gdyż twórcy na tyle umiejętnie łączą ze sobą wszystkie elementy, że całość sprawia bardzo oryginalne wrażenie. Nie zgodzę się, jakoby serial miał być na siłę zawiły i niejasny. Za nami dopiero parę odcinków, a już uzyskaliśmy kilka odpowiedzi na postawione przez twórców pytania. Do końca sezonu wszystko powinno się wyjaśnić, a nawet jeśli nie, to w końcu drobne niedopowiedzenia zawsze wychodziły filmom na plus. Na potwierdzenie wystarczy przywołać tutaj wspomniane produkcje Davida Lyncha, których większość ludzi nie rozumie, ale i tak uważa za genialne. Nieco podobnie jest chyba z American Horror Story.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607063" suggest=""]©2011 Starz Entertainment, LLC.
Dawid Rydzek: Kelsey Grammar świetny jak zawsze w roli innej niż kiedykolwiek. Mocno depresyjny, ale i ambitny serial stacji Starz zasługuje na uznanie. Wspaniałe kreacje aktorskie, doskonałe uchwycenie ducha Chicago i przepiękna, nietuzinkowa reżyseria Gusa Van Santa. I jeszcze na dodatek to dramat polityczny, których na antenie mamy… niech policzę: raz, dwa… całe zero.
Marcin Moszyk: Dotyk Van Santa czuć w tym serialu już w trakcie czołówki. Skoczne, wielokolorowe napisy nie są do końca tym, co kojarzy nam się z serialowym dramatem na tle politycznym. Pilot jasno nakreślił zarys całej historii. Będziemy świadkami rzetelnej, drobiazgowej analizy zmian, które zajdą w człowieku stojącym na czele miasta Chicago. Oprócz burmistrza, poznamy losy osób, które pojawiają się w jego środowisku. Trudno nie wspomnieć o miłosnej scenie w ostatnich minutach pierwszego odcinka. Dawno nie miałem okazji delektować się tak pięknie ukazanym aktem seksualnym… w telewizji. Seriale rzadko otrzymują odpowiednie środki, czy nawet pozwolenie władz stacji, na realizację takich fragmentów. Mam nadzieję, że magia Van Santa ujawni się w kolejnych odcinkach Boss.
Dawid Rydzek: Montaż we wspomnianej scenie erotycznej to po prostu cud, seks i orzeszki. Podczas gdy Starz w Spartacus: Blood and Sand próbował przyciągnąć widzów bezsensowną przemocą i nagością, w Boss jest zupełnie inaczej - wszystko jest przemyślane, uzasadnione i zrealizowane z największym kunsztem.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607064" suggest=""]©2011 Home Box Office, Inc.
Marcin Moszyk: Typowa produkcja komediowa, skierowana do niezbyt niewymagającego widza. Początkowo fabuła wydaje się względnie ciekawa, ale im dalej, tym nudniej. Serial nie rozśmieszył mnie ani razu. Do refleksji nad własnym życiem również mnie nie skłonił. Więc o co chodzi?
Dawid Rydzek: HBO raczej nie słynie z rzeczy typowych i dla niewymagających widzów. Słabo.
Adam Siennica: Rozczarowanie ze strony HBO. Miała być to poważna komedia, a wieje nudą. Nie ma inteligentnego humoru, którego się spodziewałem - w ogóle nie ma humoru, a postać Laury Dern i te jej ciągle dywagacje na temat życia, zmian zaczynają sprawia, że niegdyś moja ulubiona aktorka trafia na czarną listę. O czym to w ogóle ma być?!
Agnieszka Drabek: Laura Dern? Piszę się. HBO? Pewniak. To były dwa powody, dla których umieściłam Enlightened na liście pozycji obowiązkowych na długo przed jego premierą. Cóż, po premierze nie byłam już tego taka pewna. Komedia zdecydowanie to nie jest. Główna bohaterka nie zawodzi, ale nie jest w stanie pociągnąć za sobą... całej reszty. Produkcja jednak minimalnie się rozkręca, więc daję jej jeszcze kilka odcinków. No bo w końcu to HBO. I Dern.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607065" suggest=""]©2011 NBCUniversal, Inc.
Dawid Rydzek: Obrodziło w tym roku w baśniowe produkcje. Grimm w odróżnieniu od Once Upon a Time idzie raczej wytyczonymi ścieżkami - to tradycyjny dramat policyjny z jednoodcinkowymi historiami z domieszką fantasy. Nie wyróżnia się także pod względem realizacji tego pomysłu. Serial jest do bólu schematyczny, a dialogi drętwe, niczym Dean Winchester po całonocnej imprezie. A propos Deana - nawet średni siódmy sezon jest lepszy niż to nowe dzieło NBC.
Agnieszka Drabek: Oto doskonały przykład na to w jak prosty sposób można pozbawić baśnie wszelkiej baśniowości. Niemożliwe? A jednak. No dobrze, może gdyby nie moje zdecydowanie zbyt wysokie wymagania i... kilkanaście innych pozycji traktujących o zmaganiach policyjnych detektywów z siłami ciemności, bardziej polubiłabym się z tą produkcją. Prawda jest jednak taka, że to wszystko już było i to wielokrotnie w dużo lepszej formie. Sytuacji nie ratują bezpłciowe dialogi i zupełny brak humoru. Jednak przede wszystkim obawiam się, że dalsze zapoznawanie się z "prawdziwymi" wersjami baśni braci Grimm całkowicie zniszczyłoby mi dzieciństwo.
Adam Siennica: Jest klimat, jest potencjał, ale pilot za mało pokazał tego mrocznego bajkowego świata, aby cokolwiek więcej można powiedzieć.
Marcin Rączka: Nie szukałbym w tym serialu bajkowego świata, bo to nie jest serial pokroju Once Upon a Time. Zdecydowanie nie ma co porównywać tych dwóch seriali do siebie, bo Grimm jest bardziej ponury i ma poważniejszą tematykę. Dla mnie najlepszy, nowy dramat NBC tej jesieni, ale po jednym epizodzie, dość dobrze znanym ze zwiastunów ciężko jest napisać coś więcej. Zaznaczę jednak, że dość konkretnie zarysowany został główny wątek i wiele wskazuje na to, że będzie się przewijał w każdym odcinku. Dlatego też nie nazywałbym Grimm jednoodcinkowcem.
Marcin Kargul: Pilot taki sobie. Pomysł ciekawy, klimat jakiś tam w sumie jest, ale zbyt radosnesceny i głupawy humor skutecznie go psują. W dodatku twórcy nie przywiązują uwagi do szczegółów, a przecież to właśnie w nich tkwi diabeł. Scena, w której to główny bohater znajduje iPoda (po paru godzinach wciąż grającego ten sam utwór), kiedy po miejscu zbrodni już od dłuższego czasu kręci się wiele osób, kolokwialnie mówiąc, rozwala głupotą. Na razie pozostaje czekać na kolejne odcinki, by zobaczyć, czy serial się rozwinie i stanie bardziej interesujący oraz do jakich baśni braci Grimm twórcy nawiążą. Jak na razie jest średnio.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607066" suggest=""]©2011 Showtime Networks Inc.
Dawid Rydzek: Fantastyczny pomysł na fabułę i realizacja na solidnym kablówkowym poziomie. Świetna kreacja Claire Danes - jej bohaterka jeszcze właściwie nic wielkiego nie zrobiła, ale postać ta szalenie intryguje, niemal tak jak sam podejrzany. Dla mnie najlepsza premiera tego roku.
Marcin Rączka: Powtórzę się za poprzednikiem. Obecnie - premiera roku i nie wiem, czy cokolwiek będzie w stanie to zmienić. Twórcy Homeland powrócili do telewizji z gigantycznym serialem. Fabularnie i aktorsko dopracowany do perfekcji. Mało tego - emitowany na Showtime, która nie zna granic, o czym w Homeland przekonujemy się wielokrotnie. Jest już zamówiony drugi sezon i oby bylo ich jeszcze więcej. Dla fanów Homeland - pozycja obowiązkowa.
Marcin Moszyk: Oto serial, o którym wypowiadać mogę się tylko w superlatywach. Fascynująca historia spisku przeciwko narodowi amerykańskiemu. Całość ukazana w bardzo realny sposób, dzięki czemu Homeland wciąga widza po same uszy. Ogromny plus, to powolne, ale bardzo skrupulatne rozwijanie całej historii - serial nie bazuje na szokujących cliffhangerach. Mimika aktorów często zapowiada więcej, niż nagły zwrot akcji. Przy okazji mamy szansę wnikliwie poznać głównych bohaterów serialu. Bo przecież Homeland to nie tylko opowieść o życiu sierżanta Brody'ego.
Łukasz Ancyperowicz: Mimo zachwytów kolegów, ja stwierdzam, że opinia, że to najlepsza premiera sezonu jest mocno przesadzona. Póki co, jest to bardzo dobry serial, w którym mamy więcej pytań niż odpowiedzi i momentami mnie to drażni. Czekam na dużo szybszy rozwój fabuły, bo jak na razie momentami może nie usypiam, ale bywam znużony. Nie mniej jednak widzę w tej produkcji potencjał. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych premierowych produkcji i jest warty uwagi.
Janusz Wyczołek: Obejrzałem za namową jednego z redakcyjnych kolegów i... w tym miejscu wypada mu wreszcie podziękować. Naprawdę solidna pozycja, nie tylko dla fanów produkcji o konspiracjach, 9/11 czy inszych terroryzmach.
Adam Siennica: Fajne, klimatyczne, ale mogłoby się więcej dziać. Akcja zbyt wolno się rozwija. Ma się czasami wrażenie, że wszystko się wlecze.
Marcin Kargul: Może faktycznie nie jest to premiera sezonu, ale serial niezwykle pozytywnie mnie zaskoczył. W zasadzie sam nie wiem, czego oczekiwałem, ale byłem niemalże pewny, że Homeland nie przypadnie mi do gustu, a tu proszę, ciężko się od niego oderwać. Interesująca fabuła, bardzo dobre aktorstwo i świetnie zapowiadająca się intryga. Jeśli tylko twórcy nie przeszarżują, będzie to jeden z ciekawszych obecnie seriali.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607067" suggest=""]©2011 CBS Television Studios
Dawid Rydzek: Czasami i CBS może powinąć się noga. Nawet jeśli chodzi o komedie.
Marcin Rączka: Odpowiedzialny, za zamówienie tego serialu i wsadzenie go do ramówki powinien już dawno stracić pracę w CBS.
Adam Siennica: Straszne...
[image-browser playlist="607068" suggest=""]©2011 ABC
Adam Siennica: Tima Allena albo się lubi, albo nienawidzi. Ja tam go akceptuje, więc jako tako się bawiłem przy tym serialu. Pomimo wszystko, za dużo podobieństw do "Pana Złotej Rączki", przez co serial staje się jednym z "to już było".
Dawid Rydzek: Są komedie, które są śmieszne i są takie, które są od ABC.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607069" suggest=""]©2011 ABC
Marcin Rączka: Głupkowata komedia od ABC. Coś nowego, bo stacja ta słynie z "inteligentych" komedii z przesłaniem. Problem polega na tym, że nie kupuję żadnej wersji komedii od ABC. Man Up wzbudza uśmiech politowania niż faktycznie bawi.
Dawid Rydzek: Kolejny dowód na to, że świetne Modern Family było wypadkiem przy pracy.
Adam Siennica: Głupie to.
Czytaj więcej: Recenzja pierwszego odcinka
[image-browser playlist="607070" suggest=""]©2011 ABC Studios
Dawid Rydzek: Urzeka, przenosi w czasy dzieciństwa i intryguje. Choć po zwiastunach nie byłem przekonany, co o Once Upon a Time myśleć, to pilot w pewnym sensie rozwiewa wątpliwości. To familijna historia z odrobiną mroku i tajemnicy - na pewno rzucę okiem na kolejne odcinki, bo na razie jeszcze trudno tę produkcję dokładnie ocenić.
Marcin Rączka: Zdecydowanie trudno ją ocenić. Szczególnie, że w czasie gdy zachwycam się coraz bardziej dziełami kablówek wypełnionymi przemocą, krwią i seksem, dostaję od ABC… bajeczkę. Mało poważną, nastawioną na rodzinny seans w niedzielne wieczory. Dla mnie zbyt dziecinne i zbyt cukierkowe - jedna Zła Królowa nic nie zmienia.
Agnieszka Drabek: Pokuszę się o stwierdzenie, że Jennifer Morrison znalazła bezpieczną przystań po Dr. House. Ta produkcja ma wszystko, czego od niej oczekiwałam - jest urocza, ale nie przesłodzona, ma fabułę przyjemną, ale nie banalną... Ogromnym plusem jest także świetna oprawa graficzna i kostiumy. Serial naprawdę na te czterdzieści minut przenosi nas w świat baśni, odkrywając na nowo ich wartość, a chwilami... troszeczkę się z nich naśmiewając. Wyciąga jednak te postaci spomiędzy kartek starych książek i daje im prawdziwe uczucia, pozbawia sztuczności. Miejsce akcji, w jakiś dziwny sposób przypominające miasteczko Gallen z "Krainy Chichów", jest pełne gotowych do odkrycia tajemnic. Już po pierwszym seansie chciałabym chociaż na chwilę wyrwać się z tego "okropnego miejsca, gdzie nie ma szczęśliwych zakończeń". Czy ktoś wie jak trafić do Storybrook w stanie Maine?
Marcin Kargul: Dawno nie było serialu, który osadzony byłby baśniowym świecie. Once Upon a Time zdaje się wypełniać tę lukę. Zdecydowanie lepszy od przeciętnego Grimm. No i występujew nim Robert Carlyle, którego bardzo lubię.
Adam Siennica: Jest bajkowo, to lubię!
Łukasz Ancyperowicz: Przypomniały mi się stare dobre lata. Twórcy podeszli bardzo profesjonalnie do tematu i rzeczywiście oglądało się bajkowo. Jest to wyjątkowa pozycja na tle wszystkich innych, która sprawia, że widz odpływa. Jak bym powiedział Once Upon a Time, czyli bajki dla dorosłych. Gorąco polecam.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat