Adam Siennica w Into the Badlands. Relacja z planu 2. sezonu
Jakiś czas temu miałem okazję odwiedzić Irlandię, gdzie mogłem zobaczyć, jak kręcony jest 2. sezon Into the Badlands. Poznajcie moje wrażenia i zobaczcie niesamowite zdjęcia z planu.
Jakiś czas temu miałem okazję odwiedzić Irlandię, gdzie mogłem zobaczyć, jak kręcony jest 2. sezon Into the Badlands. Poznajcie moje wrażenia i zobaczcie niesamowite zdjęcia z planu.
Wyprawa na plan amerykańskiego serialu to tak naprawdę zawsze pewna niewiadoma. Towarzyszy temu uczucie podobne do tego, gdy było się dzieckiem i czekało na święta. Czy prezenty zachwycą i zaskoczą? Nie będę ukrywać – emocji nie brakowało. Jednak jedzie się na plan dużego amerykańskiego serialu produkowanego przez AMC, który realizacyjnie jest całkiem dobrze rozbudowany z uwagi na sceny akcji, postapokaliptyczny klimat i całą fabularną otoczkę.
Studio, w którym kręcono 2. sezon Into the Badlands, znajduje się w Irlandii, nieopodal Dublina. Taka wyprawa przeważnie polega na zorganizowaniu grupy dziennikarzy z różnych krajów, którzy wspólnie będą uczestniczyć w wycieczce. Towarzyszyli mi dziennikarze z Anglii, Słowenii, Węgier i Izraela, więc była to bardzo różnorodna i ciekawa mieszanka. Wbrew pozorom uczestnicy tej wyprawy są równie ważni, jak jej cel, bo to właśnie oni stanowią grupę, która tworzy całą atmosferę między wywiadami i oglądaniem ciekawych rzeczy na planie. Jak się szybko okazało, nasza gromadka była całkiem wesoła, więc nie brakowało śmiechu i ciekawych historyjek. Tak naprawdę, jeśli grupa nie byłaby zgrana, dałoby się to wyczuć w atmosferze i zwiedzanie planu zdjęciowego nie byłoby już tak przyjemne.
A tak wygląda wspomniana kompania w towarzystwie osób, które się nami opiekowały:
Na wstępie sprzedano nam bardzo zaskakującą informację o tym, jak Into the Badlands jest kręcony. Okazuje się, że są dwa osobne departamenty zdjęciowe. Jest departament walk oraz departament dramatyczny. Za kamerami obu stoją inni reżyserzy, którzy jednocześnie na różnych planach pracują nad scenami. Innymi słowy – jak widzimy, że reżyserem odcinka jest pan X, to on w żadnej mierze nie odpowiada za sceny walk, bo serial ma dwóch osobnych panów z Hongkongu, którzy się tym zajmują. Trudno porównać taki podział pracy do czegokolwiek na planach innych seriali, bo to bardziej przypomina podział przy kinowych filmach, w których reżyser drugiego planu kręci mniej ważne rzeczy. Różnica polega na tym, że w tym serialu oba departamenty mają równie istotne sekwencje do nagrania.
Jak zapewne wielu z Was wie, jestem wielkim wielbicielem kina sztuk walki. Zwykłem wspominać, że jak byłem dzieckiem, to zamiast bajek oglądałem filmy kung-fu z Hongkongu, historie Godzilli i Gwiezdne Wojny. Dlatego też rozpoczęcie całego zwiedzania od departamentu walk było dla mnie idealnym rozwiązaniem. Gdy dotarliśmy do dużej hali, w której kręcili walkę, była akurat przerwa. W środku można było dostrzec scenografię miejsca, które przypominało wnętrze jakiegoś magazynu. Gdy oglądamy wideo z planów seriali i filmów, nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jest tam zimno! Przygotowano dla nas krzesełka z tyłu, byśmy mogli sobie wygodnie usiąść, nikomu nie przeszkadzać i podziwiać pracę kaskaderów. Widzieliśmy, że nieopodal stoi Daniel Wu grający głównego bohatera, który był pogrążony w rozmowie z kimś z ekipy. Co ciekawe – podszedł do nas przywitać się i zamienić z nami parę słów. Była to wielka niespodzianka, bo nie było w planie żadnego wywiadu, a Daniel w trakcie przerwy w pracy i tak poświęcił nam dobre 10 minut. Powiem, że jest to człowiek sympatyczny, wesoły – taki, który opowiada o wszystkim z sercem. Widać, że czuje ten temat i nie ma w nim krzty sztuczności, gdy mówi o sztukach walki czy jego mentorze, Jackie Chan. Do tego jest niesamowicie otwarty. Tak bardzo, że w ciągu 2 minut rzucił nam dwa soczyste spoilery... To może jednak nie jest taki miły, jak sądziłem?
Kiedy nadszedł koniec przerwy, ekipa wróciła do kręcenia sekwencji walki. Był reżyser przy kamerach oraz mistrz Dee Dee, czyli choreograf walk z Hongkongu, który nadzorował wszystko, co się dzieje na planie. I naprawdę wyglądało to widowiskowo! Gdy padło hasło: "akcja!", rozpoczęła się walka, harmider, ciosy i krzyki. Co ciekawe, tego typu sekwencje powtarzane były kilkukrotnie, dopóki efekt końcowy nie usatysfakcjonował mistrza Dee Dee. Często pomiędzy kolejnymi dublami rozmawiał z Danielem i pokazywał mu w szczegółach, jak blokować, pod jakim kątem wystosować kopniaka i tak dalej. Cały czas opierało się to na odtwarzaniu określonej sekwencji ciosów, która w tym aspekcie była bardziej skomplikowana z uwagi na koncepcję wire-fu, czyli aktor i kaskaderzy byli podwieszeni na sznurkach nie tylko po to, by wykonywać mniej realistyczne ewolucje, ale też ze względu na ich bezpieczeństwo. Tego podczas oglądania nie widać, ale wokół walczących znajdowało się pełno mat i zabezpieczeń, więc wszystko odbywało się w środowisku bezpieczniejszym, niż byłoby można przypuszczać. Kwestia wire-fu zawsze pozostawała w dobrej równowadze z ukazaniem umiejętności walczących. Dlatego też wszystko to robi duże wrażenie i nigdy nie wchodzi na rejony fantasy rodem z Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka. Po przyjrzeniu się walczącym zastanawiałem się, jak to się dzieje, że to wszystko tak dobrze wygląda na ekranie. I nie chodzi tylko o dopracowanie każdego detalu czy o odpowiednie ustawienie kadru (a ten był idealnie ustawiony, mieliśmy podgląd na monitory), ale o fakt, że to sami aktorzy trenują, wykonują choreografię i są w tym coraz lepsi. To nadaje prawdziwości sekwencjom walk. Pomyślcie – skoro Daniel Wu, człowiek, który sztuki walki trenuje od dziecka – musi robić kilka dubli do krótkiej sekwencji, to ile pracy muszą w to włożyć Emily Beecham czy Aramis Knight. To naprawdę imponuje!
Przeniesienie zdjęć z Nowego Orleanu (i okolic) do Irlandii Północnej nie jest przypadkowe. Jest to wyraźnie związane ze zmianą klimatu i wizualnego stylu serialu, który wchodzi na nowe rejony fikcyjnego świata. Na planie czuć to było na każdym kroku – w kostiumach utrzymanych w chłodniejszym klimacie, ponurej, mroczniejszej scenografii czy chociażby pogodowej aury okolic Dublina, która nie jest tak kolorowa, jak pamiętamy z 1. sezonu serialu. Z tym też związana jest wymiana połowy ekipy stojącej za kulisami serialu. Zwłaszcza tej technicznej oraz dramatycznej. Zatrudniono lokalnych specjalistów związanych z brytyjskimi hitami oraz nowych reżyserów, to są Paco Cabezas (Penny Dreadful), Nick Copus (Arrow) oraz Stephen Fung. Czyli osoba odpowiedzialna za wszystkie sceny akcji z 1. sezonu stanęła za kamerą dwóch odcinków. To zwiastuje ciekawą zmianę formy i może nawet jakości, bo przypominam, że pierwszy sezon w większości był reżyserowany przez Davida Dobkina znanego głównie z komedii.
Następnym etapem były wywiady. Na pierwszy ogień poszli w duecie Aramis Knight i Ally Ioanides, czyli M.K. i Tilda. Najmłodsza część obsady serialu to całkiem zgrana para aktorów, którzy zdradzili ciekawe informacje o fabule, rozwoju swoich postaci i ich relacji. O tym więcej przeczytacie w wywiadzie, który opublikuję bliżej premiery. Takim ciekawym punktem była końcówka wywiadu, kiedy to wokół latała osa. Aramis Knight powalił ją jednym ciosem. Serio! Taki twardziel! W programie byli jeszcze kostiumograf, scenograf oraz dekorator wnętrz, którzy opowiedzieli o swojej pracy, o tym, jak mogli sami ukształtować i rozwinąć wizualny styl serialu oraz jaki miał być ich osobisty wkład. Co ciekawe – nieprzypadkowe są skojarzenia z wizualnym splendorem chińskiego kina. Otwarcie przyznali, że jest to jedna z inspiracji – szczególnie w kwestii zabawy kolorami w ujęciach.
Rozmowa ze scenografem, Stephenem Dalym, odbyła się w zapierającej dech piersi hali, w której była zbudowana scenografia wnętrza bazy Wdowy. Nie jest spoilerem to, że Wdowa przeżyła wydarzenia z finału, bo widzimy ją w zwiastunach. Wnętrze przypomina wielkie posiadłości z południa Stanów Zjednoczonych, które tak dobrze znamy z filmów, ze schodami, które rozwidlają się na górze w dwie strony. Różnica polega na tym, że wszystko jest pokryte liśćmi, więc wspomniana zabawa kolorami, w tym miejscu tętni pełnym życiem. I co ciekawe – AMC przygotowało dla dziennikarzy niespodziankę. Fotograf pracujący przy serialu zrobił każdemu z nas zdjęcia w tym pięknym miejscu. Zobaczcie sami, jak stoję na schodach i siedzę przy biurku Wdowy. Samo miejsce ma odgrywać istotną rolę w fabule.
Stephen Daly jest osobą, która spędziła z nami najwięcej czasu, bo jako scenograf oprowadzał nas po wszystkich halach i opowiadał o kulisach tego, co widzimy, i o tym, jak to wszystko zostało zrobione. Okazuje się, że stosują naprawdę mało CGI. Częściej opierają się na czymś autentycznym, co można zbudować, dotknąć i zobaczyć. Przede wszystkim pokazał nam wyjątkową lokację przedstawiającą pozostałości metra. Podziemne miejsce jest ponure, ciemne i dopracowane w najmniejszym detalu. Na przykład ze ściany wystaje... wielka przysypana lokomotywa. Tak, robi to wrażenie! Obejrzeliśmy też tam dwa pomieszczenia – salon fryzjerski przebudowany w coś innego (ma znaczenie w fabule) oraz centrum kontroli usytuowane na odpowiedniej wysokości. Pełno tam kontrolek, przełączników i innych detali. Na przykład – był tam stół ze spoilerową mapą okolic oraz ściana z różnymi mieczami, sztyletami i toporami. Tak, mogliśmy wziąć, "pobawić się" i obejrzeć wszystko z każdej strony. I choć są to rekwizyty służące też do walki, nie są one plastikowe. Są pokryte metalem, który nadaje mu odpowiedniej wagi w ręce, ale zarazem zapewnia bezpieczeństwo. Bynajmniej, nie mamy tutaj do czynienia z wyszukaną zabawką. Daly wówczas zdradził też niezwykłą ciekawostkę o procesie wypełnienia takiego miejsca rekwizytami. Okazuje się, że AMC ma osobny departament do akceptacji wszystkiego, co jest na planie. Polega to na tym, że cokolwiek znajdą, przechodzi to przez tych ludzi, którzy muszą wystawić odpowiednie papiery potwierdzające, że daną rzecz można wykorzystać. I nie chodzi oczywiste o rzucające się w oczy rekwizyty, ale również o drobnostki – gumę na pokrętłach, kawałek papieru na stole czy książkę. Po prostu wszystko. Zabawna sytuacja miała miejsce, gdy Daly zaprowadził nas do ciemnego tunelu, w którym pod nogami mieliśmy mnóstwo gruzu. Przynajmniej tak sądziliśmy, bo to, co perfekcyjnie symulowało gruz, było "ucharakteryzowaną" gumą. Kto by pomyślał?
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Antony Platt/AMC
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat