Spotkanie z księżniczką Leią. Czy warto w ogóle wybrać się na Star Wars Celebration? – relacja i zdjęcia
Przyszedł czas na podsumowanie Star Wars Celebration Europe 2016. Trzy dni spędzone w Londynie na tej imprezie dostarczyły wielu emocji, niezapomnianych wrażeń i interesujących niespodzianek. Ostatni dzień wydarzenia był najspokojniejszy, ale to nie znaczy, że nie działo się nic ciekawego.
Przyszedł czas na podsumowanie Star Wars Celebration Europe 2016. Trzy dni spędzone w Londynie na tej imprezie dostarczyły wielu emocji, niezapomnianych wrażeń i interesujących niespodzianek. Ostatni dzień wydarzenia był najspokojniejszy, ale to nie znaczy, że nie działo się nic ciekawego.
Program tegorocznego Star Wars Celebration był tworzony w taki sposób, że najważniejsze i najlepsze rzeczy działy się w piątek. Dlatego też finałowa, niedzielna odsłona imprezy był zarazem najspokojniejsza, bez wielkich niespodzianek, wydarzeń czy nadzwyczajnych emocji. Nie jest to bynajmniej zarzut, bo nadal wiele się działo, było zabawnie i interesująco, ale żaden z punktów programu nie sprawił, że zebrani oszaleli ze szczęścia.
Czytaj także: Relacja z 1 dnia Star Wars Celebration - panele Łotra 1 i Marka Hamilla
Czytaj także: Relacja z 2 dnia Star Wars Celebration - C-3PO podbija serca widzów
Najjaśniejszym punktem jest panel Carrie Fisher, który - jak większość innych - świetnie prowadził Warwick Davis. Odtwórczyni roli księżniczki Lei przyszła oczywiście ze swoim pieskiem, Garym, który w pewnym momencie skradł całe show. Warwick na panelach wprowadzał cykl zwany Stage Wars, czyli odtwarzanie na scenie znanych momentów z Gwiezdnej Sagi. W tym przypadku padło na sekwencję pomiędzy Wicketem (Warwick Davis go właśnie grał w Powrocie Jedi) a księżniczką Leią. Mogliśmy w przezabawnej formie obejrzeć odtworzenie pierwszego spotkania tych postaci. W tym miejscu właśnie show skradł Gary, który nie był zachwycony, że Warwick chciał dotknął jego panią jakąś włócznią. Ku zaskoczeniu fanów, prowadzący rozdał bilety kilku wybrańcom, którzy mieli wziąć udział w biciu rekordu na zrobienie największej ilości selfie w 60 sekund. Na kanapie siedział on i Carrie Fisher, a kolejni wchodzili i szybko robili sobie zdjęcia. Naprawdę miły gest ze strony gospodarza. Cały panel był przezabawny i dzięki temu udany. Można obejrzeć jego nagranie w sieci:
Można też obejrzeć cały panel Marka Hamilla, więc od razu załączam. Więcej o nim przeczytajcie w relacji z pierwszego dnia.
Swój panel miał też Ray Park, czyli odtwórca roli Dartha Maula. Tutaj także nie brakowało śmiechu i pokazu umiejętności aktora, który często wymachiwał mieczem świetlnym. Zdradzał różne ciekawostki z czasów, gdy grał Maula, oraz wyjawił, że na bieżąco śledzi poczynania swojej postaci. I w razie czego ma być gotowy, by wrócić do roli, jeśli ktoś stwierdzi, że czas znów pokazać tego bohatera w aktorskiej wersji. Podczas zadawania pytań miało miejsce pozytywne zdarzenie. Do jednego z nich zgłosił się 7-letni fan, którego - jak przyszło co do czego - zjadła trema i, jeśli się nie mylę, nawet się rozpłakał. Ray Park nie musiał w tym przypadku nic robić, ale zszedł ze sceny, przebiegł pół sali wielkiej na 4000 osób i pocieszył malca. Piękny akcent. Odbyło się też szkolenie w walce na miecze świetlne, ale tutaj także najlepszym motywem było Stage Wars. W tym przypadku odtworzenie walki Obi-Wana i Qui-Gonna z Maulem. Wyglądało to przezabawnie. Zresztą - zobaczcie sami:
Najważniejszym panelem miał być ten ostatni, z filmowcami odpowiedzialnymi za przygody młodego Hana Solo (Chris Miller i Phil Lord) oraz oczywiście Star Wars: Episode VIII (Rian Johnson). Prowadzącym był Pablo Hidalgo, czyli człowiek odpowiedzialny za Lucasfilm Story Group, grupę pilnującą spójności pomiędzy wszystkimi produkcjami tworzonymi w świecie Gwiezdnych Wojen (gry, filmy, seriale, książki, komiksy). Kłopot w tym, że dostaliśmy rozmowę o ogólnikach, emocjach, bez żadnych konkretów. Rian Johnson tak naprawdę powtarzał to, co zostało powiedziane wielokrotnie. Każdy wie, że jest wielkim fanem Gwiezdnych Wojen, więc ponownie zobaczene tego błysku w oku, gdy o tym opowiada, może jedynie to potwierdzać. Poza tym nie wydarzyło się nic specjalnego poza smaczkiem, że Gareth Edwards, reżyser Łotra 1, zagrał rolę epizodyczną oraz Rian Johnson wystąpił gościnnie w Łotrze 1 w roli obsługującego działo Gwiazdy Śmierci. Ten panel tak naprawę uratowali Phil Lord i Chris Miller, bo weszli i wprowadzili sporo swojej pozytywnej energii i luzu. Oni przede wszystkim są zabawni, więc dzięki temu humorowi wyrwali panel z marazmu. Najbardziej zaskakującą informacją był fakt, że Chris Miller grał już w Gwiezdnych Wojnach, a ściślej: w dokrętkach z lat 90. do filmu Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back. W scenie, w której Boba Fett zabiera Hana na pokład swojego statku, towarzyszą mu szturmowcy. I właśnie jednym z nich był współreżyser hitów The LEGO Movie i 21 Jump Street. Phil Lord był tym, który oficjalnie potwierdził Aldena Ehreinreicha w roli młodego Hana Solo. Tyle tylko, że o tym wiedzieliśmy od dawna i nie mogło to wzbudzić żadnych emocji. Sam Lord śmiał się z tego nazywając to "najbardziej strzeżoną tajemnicą". Pozytywnym smaczkiem było pojawienie się samego aktora, który po chwili wszedł na scenę. Pierwszy raz Alden Ehrenreich miał do czynienia z szałem, który wywołują Gwiezdne Wojny. Jego mina w momencie, gdy tłum zaczął wiwatować, była mieszanką szoku, niepewności i zarazem pewnej dumy. Jest to też jakiś plus, bo w tym momencie fani mogli zareagować różnie, gdyż przecież Han Solo to tylko Harrison Ford. Takie wsparcie okazane młodemu aktorowi to rzecz potrzebna i godna pochwały. Na panelu też potwierdzono, że zdjęcia rozpoczną się w styczniu lub lutym 2017 roku, a obecnie dopracowywany jest scenariusz i rusza praca nad pre-produkcją. Pozytywną reakcję wywołało wielkie wejście Johna Boyegi, czyli Finna z Przebudzenia Mocy oraz Marka Hamilla i Carrie Fisher, którzy zabawnie się przekomarzali. I to jest właśnie fajne w tych panelach - możliwość zobaczenia tych osób na żywo wywołuje emocje. Szkoda, że tym razem merytorycznie to taki słowotok bez większego znaczenia. Zostało to jednak jasno wyjaśnione. To Star Wars Celebration należało do Rogue One: A Star Wars Story.
Ceremonia zamknięcia to prawdopodobnie największe rozczarowanie imprezy. Zapowiadano niespodzianki, huczne zakończenie, a wyszło przeciętnie i krótko. Zaprezentowano klimatycznie zmontowany filmik z tego, co działo się podczas tych trzech dni, łącznie z ludźmi w kostiumach. Bez niespodzianek, emocji i z niedosytem. Szkoda, bo można było to zakończyć mocniej i z przytupem godnym tej imprezy. Apetyt rósł w miarę jedzenia, więc to wina rozłożenia paneli. Gdyby Star Wars Celebration zakończyło się tymi Star Wars Rebeliantów i Łotra 1, byłoby to mocne.
Star Wars Celebration Europe 2016 miał problemy organizacyjnie. Nie wszystko działało tak sprawnie, jak wszyscy mogliby oczekiwać. Cały wymysł z opaskami na panele jest nieprawdopodobnie nietrafiony. Każdy zebrany może wziąć dwie opaski na dwa panele dziennie. I tutaj rodzi się problem, bo najwyraźniej sprzedano tak dużo biletów na te trzy dni (wszystkie wyprzedane), że nie ma fizycznej możliwości, by każdy zebrany poszedł na każdy panel, więc byli ludzie, którzy nie mogli pójść na żaden i pozostało im krążenie po wystawach i korzystanie z innych atrakcji. Takim sposobem wiele osób, które nie chciały przyjeżdżać na 6-7 rano, by opaski zdobyć, mogło jedynie próbować szczęścia na wejście po tym, jak weszli ludzie z opaskami. W większości przypadków bez skutku. Jednocześnie widziałem sytuacje, gdzie ludzie kombinowali i cichaczem przemykali ukryci pomiędzy znajomymi, by pracownicy nie dostrzegli braku opaski w odpowiednim kolorze. Niektórzy przyjechali z daleka, wydali mnóstwo pieniędzy i nie mogli obejrzeć tego, co najbardziej chcieli, bo by to zdobyć, trzeba było siedzieć całą noc lub wstać przed świtem. Wydaje się, że w obecnej epoce można to zrealizować sprawniej i przyjaźniej dla odbiorcy, który tam przychodzi czerpać z tego radość, a nie denerwować się z powodu tego, jak to działa.
Kolejki do wszystkiego to duży problem tegorocznej imprezy. Jeśli chciałeś zająć dobre miejsca na panelu Łotra 1 lub Mark Hamilla, trzeba było stać przynajmniej przez 2 godziny wśród całej rzeszy fanów. Do każdej atrakcji były kolejki, gdzie marnowało się sporo czasu. Po tych trzech dniach widać było, że kwestia kolejek nie została dobrze rozwiązana, bo to nie jest atrakcja takiej imprezy. To nie daje frajdy, a jedynie męczy. Ten czas śmiało można spożytkować o wiele lepiej i jestem przekonany, że jest to coś, co można wyeliminować i usprawnić. Gdy rozmawiałem z ludźmi, mało kto na to nie narzekał, więc zdecydowanie jest coś tutaj do zrobienia.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Adam Siennica
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat