3000 metrów nad ziemią – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 31 stycznia 2025Czy leci z nami pilot? A może raczej po seansie filmu 3000 metrów nad ziemią wypadałoby zapytać, czy na pokładzie jest reżyser, czy może bawi się w symulator latania?
Czy leci z nami pilot? A może raczej po seansie filmu 3000 metrów nad ziemią wypadałoby zapytać, czy na pokładzie jest reżyser, czy może bawi się w symulator latania?

Jestem zwykle bardzo zafascynowany filmami, których akcja rozgrywa się niemal całkowicie w jednej przestrzeni, zwłaszcza jeśli unosi się ona tytułowe 3000 metrów nad ziemią. Samolot stwarza bowiem niezwykle atrakcyjne okazje do tego, by wytwarzać u widza poczucie zagrożenia, niepewności, a nawet przy sprawnej ręce twórcy da się wywołać duszności i wręcz odczucia klaustrofobiczne. Latająca puszka, na pokładzie której czyha zagrożenie, to jednocześnie duża atrakcja dla widza, ale też ogromne wyzwanie dla aktorów i autorów pomysłu, bo jak wypełnić cały metraż zdarzeniami, które będą angażowały oglądających?
I tutaj właśnie nie do końca Mel Gibson jako reżyser wywiązuje się ze swojego zadania. Aktorzy: znakomita Michelle Dockery, niepewny i z ujemną odwagą Topher Grace oraz stylizowany na Lessa Grossmana zmiksowanego z Jokerem Jacka Nicholsona Mark Wahlberg, robią naprawdę dużo, by średni scenariusz i wszelkie inne ograniczenia minimalizować poprzez swoją charyzmę. Szczególnie ten ostatni mocno popłynął i zaryzykuję stwierdzenie, że miał chyba nawet satysfakcję z rzucania okrutnie słabymi i wulgarnymi żartami. Do tego elementu filmu jeszcze przejdę w dalszej części recenzji, ale już teraz możecie się domyślać, że skoro nie jest to film krótkometrażowy, to pomysły wyczerpują się szybko, a rozgrywająca się intryga szybko znika z nomen omen radaru.
Bohaterką filmu jest Agentka Harris, która otrzymuje niezwykle istotne zadanie – musi przetransportować ważnego świadka na proces niebezpiecznego mafijnego szefa. Najlepszym sposobem wydaje się być przelot niewielką awionetką nad górzystym terenem Alaski – pozornie szybko i bezboleśnie. Na pokładzie mamy tylko trzy osoby – wspomnianą agentkę (Michelle Dockery), świadka (Topher Grace) oraz pilota, Daryla Bootha (Mark Wahlberg). Jeszcze na początku wszystko idzie gładko, ale przecież nie byłoby filmu, gdyby plan nie wymknął się spod kontroli.
W 3000 metrach nad ziemią zobaczymy zatem szereg wszystkich możliwych zagrożeń, które mogą wystąpić na pokładzie samolotu: zdrada, próby morderstw, okrutne warunki pogodowe i konieczność pilotowania samolotu bez żadnej wiedzy w tym temacie. Jest to do pewnego stopnia thriller przemieszany z kinem survivalowym, ale w żadnym z tych elementów nie udaje się wyjść ponad przeciętność. Dockery wkłada całe serce w swoją rolę, ma nawet jeden monolog, który spokojnie mógłby pojawiać się jako skrót przed Oscarową nominacją, ale przy tak słabych pozostałych dialogach nawet wysokie umiejętności aktorki i pełne jej zaangażowanie, nie są w stanie wyprowadzić tego filmu z kłębiących się gęsto chmur przeciętności.
Czasami może się wydawać, że Mel Gibson nakręcił ten film w jednym tylko celu – pokazać, że może sobie pozwolić na więcej i nie będzie zważał na polityczną poprawność. W usta postaci Wahlberga wrzucane są tak niepotrzebnie wulgarne i nic niewnoszące niesmaczne docinki, że wyjątkowo jest to słaba próba pokazania alternatywy dla kina głównego nurtu. Jeśli to miało być pokazanie, że coś jako widzowie tracimy na pieszczeniu się ze słowem, to chyba jednak Gibson osiągnął efekt odwrotny.
Zwłaszcza że kreacja Wahlberga nie spina się w logiczną całość i zachęca się nas do tego, byśmy obserwowali absolutnego szaleńca, który jeśli tylko by chciał wykonać swoje zadanie dobrze, to pozostali pasażerowie samolotu skończyliby w nim marnie już po kwadransie trwania filmu. Jednak jak wykrzykuje Daryl, nie zależy mu nawet na pieniądzach, a współpraca z mafią wydaje się być dla niego obojętna, bo czerpie po prostu przyjemność z torturowania i napastowania seksualnie ludzi. Jest to duża sprzeczność wewnątrz tej postaci, ale może ktoś odbije to argumentem, że to właśnie czyni z niego jeszcze większego szaleńca.
Jednak pomijając postać Wahlberga, pojawia się w 3000 metrach nad ziemią nieco lepiej wypadającego humoru i też nie da się ukryć, że film potrafi dostarczyć emocji. Jest to zasługa dość oczywistych, ale skutecznych tropów, jak wyjście z opresji i ominięcie wierzchołków górzystych terenów czy innych zagrożeń, jak choćby niepewność co do tego, czy kontroler wieży lotów jest godny zaufania, czy też nie. Ostatecznie jednak film Gibsona jest generyczny, wygląda na bardzo tani, ma wyłącznie solidne podstawy, leci na absolutnym minimum i ciągnie go za uszy charyzma Grace'a, Dockery i nawet Wahlberga, chociaż bywa odrzucający i zdecydowanie bliżej mu do Jokera Jareda Leto niż Jacka Nicholsona.
Poznaj recenzenta
Michał Kujawiński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1947, kończy 78 lat

