Alone in the Dark - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 20 marca 2024Najnowsza gra Alone in the Dark jest kolejną próbą wznowienia serii, która dobre czasy ma już dawno za sobą. Oryginał był niedościgniony! A jak poszło Pieces Interactive?
Najnowsza gra Alone in the Dark jest kolejną próbą wznowienia serii, która dobre czasy ma już dawno za sobą. Oryginał był niedościgniony! A jak poszło Pieces Interactive?
Survival-horror mocno ewoluował. Głównie za sprawą cyklu Resident Evil – twórcy w pewnym momencie postanowili dać graczom więcej strzelania, a mniej zagadek. Ta zmiana zaczęła odwracać się wraz z nadejściem remake'ów, bo gracze chcieli poczuć dawny klimat. Taki, w którym każdy nabój był na wagę złota i trzeba było się zastanowić, czy zmarnować go, czy też zachować na wypadek nadejścia większego wroga. W ten trend chce wpisać się również Alone in the Dark. Nowy tytuł świetnie nawiązuje do atmosfery klasyków gatunku i nastawia nas na więcej detektywistycznej roboty.
Nawiedzony dwór
Przygodę z siódmą już odsłoną serii AOTD zaczynamy w posiadłości Derceto – olbrzymim kompleksie z wielkim domem i ogrodem, który został przekształcony w placówkę dla osób cierpiących na zaburzenia psychiczne. W miejsce to trafia Jeremy Hartwood, kluczowa dla fabuły postać, ponieważ całe to szaleństwo zaczyna się z jego powodu.
Alone... daje nam do dyspozycji jedną z dwóch grywalnych postaci: detektywa Edwarda Carnby’ego lub Emily Hartwood, w których wcielili się aktorzy David Harbour oraz Jodie Comer. Co ważne, w trakcie rozgrywki nie możemy zmienić bohatera. Dobrze więc przemyślcie swoją decyzję. Twórcy nie przygotowali dwóch osobnych linii fabularnych, ale i tak polecam Wam przejść grę każdą z tych postaci – na pewne sceny warto spojrzeć z perspektywy drugiej osoby.
Wracając do Jeremy’ego – to za jego sprawką trafiamy do tej posiadłości. Zaniepokojona losem wujka Emily, która nie doczekała się odpowiedzi na list, postanawia wynająć detektywa Carnby’ego, by wspólnie sprawdzili, co stało się z krewnym. Od początku wiemy, że nie jest to zwyczajny dwór. Śmierdzi tu intrygą, którą nasz duet postanawia rozwikłać.
Dlaczego nawiedzony dwór? Ponieważ rozgrywka toczy się niejako w dwóch światach: tym realnym i tym mistycznym. Oba przenikają się i wpływają na siebie, a wskazówki ujawnione w jednym mogą przydać się w drugim. Poza tym oba łączą się z Jeremym, gdyż mistycyzm, do którego trafiamy, to nic innego, jak koszmar penitencjariusza Derceto Manor.
Dualizm świata ma także odzwierciedlenie w rozgrywce. W tym realnym niespecjalnie przyjdzie nam korzystać z dobrodziejstw broni palnej czy innego oręża. Tutaj czeka nas detektywistyczna robota, chodzenie od drzwi do drzwi, rozpytywanie osób i szukanie rozwiązania, które popchnie wątek fabularny do przodu. Zdecydowanie bardziej wartka akcja ma miejsce w koszmarach, do których trafiamy w sposób trudny do logicznego wytłumaczenia. Zobaczymy tu maszkary rodem z piekła! Wszystko to, co dla schorowanego człowieka może jawić się jako horror, ma swoje odzwierciedlenie właśnie w tym miejscu. I także w tym miejscu znajdziemy rozwiązanie problemu, z jakim zmaga się Hartwood.
„Drewniana” rozgrywka
Zaskoczyło mnie to, że poruszanie się postaciami, jest takie „drewniane”. Na statycznych obrazkach to wygląda znakomicie. Świetny mroczny klimat i znane twarze. Nic, tylko zagłębić się w grę. Jednak gdy zaczniemy poruszać się naszymi bohaterami, wychodzi z nich mały potworek. Ruchy nie są do końca płynne. Potrzebowałem trochę czasu, by się do nich przyzwyczaić.
Nie jest też tragicznie! Uwierzcie mi – w niektórych grach patyk porusza się z większą gracją niż postać oddana w ręce graczy. Alone in the Dark znajduje się mniej więcej pośrodku stawki. Mogło być lepiej, ale też mogło być gorzej.
W grze pojawia się też strzelanie, do którego nie mam żadnych uwag. Gorzej jest z walką z wykorzystaniem broni obuchowych czy toporków. Możemy dzięki temu zaoszczędzić amunicję, ale przedmioty te nie są wytrzymałe. Nie ma znaczenia, czy mamy łopatę, kilof, rurkę czy toporek. Po zadaniu nimi pięciu czy sześciu ciosów nie nadają się do dalszego użytku. Innymi słowy – wytrzymałość mają dokładnie taką samą.
Najbardziej jednak cenię sobie łamigłówki, których w produkcji nie brakuje. Są zrobione na starą modłę. Głównie polegają na znalezieniu kawałka układanki, czyli wskazówki, która pozwoli nam rozwikłać zagwozdkę w innej części posiadłości. Ukłonem w stronę graczy starszego pokolenia (takich jak ja!) jest możliwość włączenia klasycznej rozgrywki, czyli takiej, w której gra nie podświetla nam przedmiotów istotnych dla rozgrywki. Sami musimy „lizać” ściany i otwierać szafki w poszukiwaniu kawałka układanki czy innego ważnego przedmiotu. Tryb współczesny znacznie to ułatwia – elementy, z którymi można wejść w interakcje, są lepiej widoczne.
Hollywoodzki klimat
Z całą pewnością na pozytywny odbiór gry wpływa obecność gwiazdorskiej obsady. Przerywniki animowane, na których oglądamy umiejętności aktorskie Jodie Comer i Davida Harboura, sprawiają, że czasami zapominam, że to gra! Animacje postaci pobocznych trochę kuleją, ale są do zaakceptowania. W końcu nie spotykamy ich aż tak wielu, więc nie ma co narzekać.
Graficznie tytuł prezentuje się nie najgorzej, ale to zasługa scenografii, która jest ponura, mroczna, w ciemnych odcieniach. W jasnych lokacjach widzimy niedociągnięcia techniczne, które są normalne w grach o umiarkowanych budżetach.
Muszę też wspomnieć o ścieżce dźwiękowej. To właśnie ona dodaje głębi tej rozgrywce. W fabule dominują dzikie i klimatyczne dźwięki mrocznego doomjazzu. Kompozycje Jasona Köhnena, niezwykle utalentowanego muzyka, to uderzająca mieszanka dźwięków, która nie tylko pobudza zmysły graczy, ale także wprowadza ich w niezwykły stan skupienia.
Mroczny pejzaż dźwiękowy stworzony przez Köhnena z pewnością będzie inspiracją dla innych twórców. To niezwykły przykład tego, że muzyka może doskonale współgrać z narracją i rozgrywką.
W ostatecznym rozrachunku Alone in the Dark dało mi dokładnie to, czego się spodziewałem: średniaka z wyższej półki. To, co nie udało się Eden Games, udało się studiu Pieces Interactive. Edward Carnby może jeszcze nie wrócił na właściwe tory, ale jest na dobrej drodze, by to osiągnąć. Alone in the Dark to swego rodzaju przyjemność. Fabuła jest świetnie napisana i trzyma gatunkowy styl horroru noir i detektywistycznej roboty. Warto sięgnąć po tę grę!
PLUSY:
+ gęsty, mroczny i tajemniczy klimat;
+ udany remake oryginału;
+ oldschoolowy model łamigłówek;
+ dwie grywalne postacie;
+ świetne udźwiękowienie.
MINUSY:
- nierówna oprawa graficzna;
- lekko drewniana mechanika poruszania się postaci.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat