Armagedon - recenzja filmu [American Film Festival 2022]
Data premiery w Polsce: 8 listopada 2024James Gray przedstawia w swoim najnowszym filmie Armagedon szczery obraz o autobiograficznym zacięciu. Każdy z nas znajdzie w nim trochę siebie.
James Gray przedstawia w swoim najnowszym filmie Armagedon szczery obraz o autobiograficznym zacięciu. Każdy z nas znajdzie w nim trochę siebie.
Po kosmicznej przygodzie z Bradem Pittem w filmie Ad Astra James Gray prezentuje dzieło jeszcze bardziej osobiste, w którym wyraźnie odczuwalne jest autobiograficzne zacięcie. Zabiera nas w podróż po latach 80. – do Queens w Nowym Jorku. Głównym bohaterem uczynił młodego Paula Graffa, z którego perspektywy śledzić będziemy funkcjonowanie jego rodziny i otoczenia, szczególnie w obu szkołach, publicznej i prywatnej. W centrum wydarzeń najmocniej wybrzmiewa jednak ciężar przywileju. Patrzenie w przeszłość jest przecież w pewnym sensie zmaganiem się z tożsamością i czynnikami, które wpływały na rozwój światopoglądu, a może nawet własnej osobowości. Młody Paul słyszy wielokrotnie, żeby “wykorzystał swoją przewagę i nie patrzył za siebie”. Uczony jest doceniania tego, co ma. Jego przyjaźń z czarnoskórym chłopcem imieniem Johnny stwarza reżyserowi szansę do poruszania się w szerokim spektrum tematów. Niemal z każdej sytuacji wychodzi obronną ręką. Gray bywa niestety bezpieczny i trzyma w ryzach autoironię, ale wielkie wrażenie zrobiło na mnie elastyczne i ciągle spójne oddawanie każdemu wątkowi tego, co jest wymagane. Armagedon nie jest bowiem filmem, który poklepuje po plecach i zamienia ból w słodkie ukojenie. Prawdy w nim zawarte są obecne do dziś, a uniwersalność przekazu nie tyle zaskakuje, co rezonuje i zostaje na długo po seansie.
Gray nie spogląda na swoje dzieciństwo przez różowe okulary, ale też nie pomija uroków tamtych czasów. Wspólne puszczanie rakiety z dziadkiem czy malowanie obrazków z superbohaterami – to wszystko znajduje swoje miejsce bez zbędnej tęsknoty i bez uciekania w kierunku retromanii. Łatwo to zresztą docenić, bo jest tutaj mnóstwo niezwykłej szczerości, którą reżyser obdarza nas od początku do końca.
Armagedon ociera się o pamiętnikową konwencję i nie zostawia zbyt dużo miejsca na dokonywanie interpretacji, jednak każdy z nas znajdzie tutaj trochę siebie. Gray bierze na tapet kwestie systemowe funkcjonujące wokół szkolnictwa i tego, jak wiele absurdów znajduje się w szkole odpowiedzialnej przecież za kształtowanie młodych ludzi. Wielokrotnie Paul piętnowany jest za swoją indywidualność, której nie są w stanie dostrzec jego nauczyciele skupieni na tym, by każdy postępował zgodnie z przyjętymi normami. Paul znakomicie grany przez młodego aktora, Banksa Repetę, odrywany jest nawet od podziwiania obrazu Kandynskiego, bo ma stać obok całej grupy w jednym rzędzie i słuchać Pani, która daje dzieciakom pocztówki. Wcale nie lepiej jest w prywatnej szkole, gdzie z mównicy Maryanne Trump (gościnnie Jessica Chastain) przemawia o potrzebie podporządkowania się zasadom i dążeniu do włączenia się w rynkową karuzelę pozwalającą utrzymać obecną sytuację.
W odgórnie zaplanowane trybiki wpadają też rodzice marzący o wielkim domu i wznoszeniu wyżej swojego statusu społecznego, więc najbliższy sercu Paula jest jego dziadek, grany przez wielkiego jak zawsze Anthony'ego Hopkinsa. Wciela się w imigranta żydowskiego pochodzenia, który wielokrotnie musiał udowadniać swoją wartość. Jego spotkania z wnukiem są wielką siłą, zarówno jeśli chodzi o warstwę liryczną, jak i o obdarzanie każdej sceny wielkim ciepłem i niewymuszonym wzruszeniem. Jest na pewno wielką sztuką znalezienie odpowiedniego podziału między naturalnością a oryginalnością, co jednak nawet w przypadku postaci Hopkinsa nie do końca się udaje. Jasne, Gray unika pretensjonalności, ale całkiem słusznie można odnieść wrażenie, że obserwujemy dzień z życia rodziny, która nie dostaje szansy na zarysowanie swojej głębi. W rolach rodziców mamy genialną Anne Hathaway i znakomitego Jeremy'ego Stronga, ale sprowadzani są wyłącznie do roli tła, od którego odbijać ma się główny bohater. Gray potrafi uczynić bohaterów swojego filmu ważnymi, a ich obecność w kadrze jest od początku do końca uzasadniona. Szczególnie przy częstych scenach rodzinnych posiłków twórca po prostu traci czas, który dałoby się spożytkować na mocniejsze akcentowanie roli rodziców w historii.
Armagedon najlepiej radzi sobie w koherentnym prowadzeniu wydarzeń od jednego miejsca do drugiego, oplatając je bardzo ciekawymi wątkami i tematami, które znajdują swoją uniwersalną prawdę. Zakończenie nie pozostawia złudzeń, zostawia nas z mocnym przekonaniem, że nie jest dobrą drogą uciekanie od poczucia winy, ale też warto mieć świadomość tego, co nas otacza i jakie kulturowe uwarunkowania mogą mieć wpływ na nasze otoczenie. Gray nie sili się na tanie emocje i wywoływanie wzruszenia, chociaż może czasem tego brakuje, bo jednak nie potrafi wzbudzić niczego więcej niż odrobiny refleksji połączonej z chęcią poszukiwania podobieństw z dzieciństwem głównego bohatera.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1974, kończy 50 lat