Atak nożownika
Ironside nie jest serialem odkrywczym, choć ma do zaoferowania ciekawie rozpisaną główną postać. Nie oznacza to oczywiście, że mamy do czynienia ze złą produkcją - raczej z typowym, solidnie wykonanym, proceduralnym średniakiem. Drugi odcinek tylko to potwierdza.
Ironside nie jest serialem odkrywczym, choć ma do zaoferowania ciekawie rozpisaną główną postać. Nie oznacza to oczywiście, że mamy do czynienia ze złą produkcją - raczej z typowym, solidnie wykonanym, proceduralnym średniakiem. Drugi odcinek tylko to potwierdza.
Tym razem śledzimy sprawę nożownika - bojownika o wolność i sprawiedliwość, cytującego Pismo Święte w swoich filmikach, które wrzuca na YouTube zaraz po atakach na nic niespodziewających się ludzi. Trzeba przyznać, że motywy zabójstw są bardzo ciekawe, choć wytłumaczenie całości jest nazbyt proste i związane po prostu z nienawiścią. Mówiąc w skrócie: interesujący pomysł wyjściowy, słabe zakończenie.
O wiele ciekawsza pozostaje sprawa poboczna, klarująca się właśnie dzięki nożownikowi - zagubiona dziewczyna, którą wujek porwał dla jej własnego dobra. Mroczna kwestia związana z ojczymem i biernością matki ma prawo się podobać. Mnie osobiście o wiele bardziej zaangażowała jako widza, choć jest to poniekąd zasłona dymna. Ciekawy wątek przewodni epizodu powinien być ważniejszy od sprawy pobocznej, tymczasem dostajemy dwa śledztwa, które niby są ze sobą powiązane, ale tak naprawdę nijak mają się do siebie.
Nadal ważne są wspomnienia z przeszłości Ironside'a - dowiadujemy się o nim coraz więcej. To detektyw po przejściach, który miał wiele trudnych spraw, także związanych ze swoim partnerem i najlepszym przyjacielem. Czuć tutaj chęć twórców do wprowadzenia postaci byłego policjanta-alkoholika; robią podwaliny pod wprowadzenie tej postaci. Bardzo mi się ten pomysł podoba, choć przez to wszystko postacie drugoplanowe, czyli zespół Ironside'a, wiele na tym tracą. Są jedynie dodatkiem, tłem dla charyzmy antagonisty. Ich papierowe zachowanie, pomimo że mają swoje pięć minut, jest widzowi obojętne.
[video-browser playlist="634571" suggest=""]
Warto byłoby wziąć przykład z Mentalisty, gdzie każda postać dostaje odpowiednio dużo czasu ekranowego, a przy tym ma własny, odrębny charakter. Każdy wie, jaki jest Cho, Rigsby czy Van Pelt, o Lisbon nie wspominając. W Ironside nie kojarzę nawet imion członków zespołu tytułowego bohatera. Na nic też jego niepełnosprawność - zamiast podkreślać, twórcy starają się ją tuszować. Najlepszym przykładem doskonałego ukazania niepełnosprawności i pracy w policji jest chociażby "Kolekcjoner kości" (zarówno filmowa adaptacja, jak i książka), a także inne powieści o Lincolnie Rhyme. Ironside jeździ na wózku inwalidzkim, nie ma czucia w nogach, ale zachowuje się jak normalny, zdrowy facet. Jest całkowicie samodzielny, każdy budynek zdaje się być przystosowany do jego upośledzenia fizycznego, nic mu nie przeszkadza, a on sam kompletnie nie myśli o swojej ułomności. Wygląda to tak, jakby twórcy chcieli pokazać jego niepełnosprawność, a jednocześnie starali się ją zatuszować. Czuć tu pewien zgrzyt, a wystarczyłoby zrobić bardziej niejednoznaczną postać. Scena, w której bohater ćwiczy i się denerwuje, to trochę za mało. I tak mamy do czynienia z twardzielem nad twardzielami - co nawet lekko irytuje.
Trudno określić, co w Ironside zawodzi. Niby mamy wyrazistą pierwszoplanową postać, fajny zespół z możliwościami, kwestię niepełnosprawności i nawet ciekawe sprawy. Jednocześnie brakuje tego czegoś, co pozwoliłoby wyróżnić serial w tłumie. Jeżeli scenarzyści nie zaplanują czegoś świetnego, to przepadnie w gąszczu podobnych produkcji. A tego bym nie chciał, bo potencjał istnieje - tylko nie jest do końca wykorzystywany.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat