Attack on Titan - sezon 4, odcinek 7 - recenzja
Attack on Titan nie zwalnia tempa. Tytani walczą między sobą w epickiej bitwie, która zbiera potężne żniwo ofiar. Emocje nie opadają ani na chwilę!
Attack on Titan nie zwalnia tempa. Tytani walczą między sobą w epickiej bitwie, która zbiera potężne żniwo ofiar. Emocje nie opadają ani na chwilę!
Attack on Titan rozpoczął finałowy sezon z przytupem, a następnie zwolnił tempo, aby pokazać perspektywę Reinera i ludzi zza morza. Teraz anime wynagradza wszystko z nawiązką. Do boju ruszyli wszyscy (poza Annie) Tytani, aby powstrzymać Erena przed przejęciem mocy Obuchowego Tytana. Pieck wykazała się spokojem w tym starciu, wierząc w swoją siłę i morderczą technologię, która skutecznie wybijała „diabły” z Paradise. Do „imprezy” dołączył również Zeke jako Zwierzęcy Tytan, co zwiększało ekscytację, bo chciał dopaść Leviego za ostatnie spotkanie na wyspie. Ackermann pokazał kilka niezłych manewrów, postępując zgodnie z planem. Poza tym agresorzy, co brzmi całkiem sprawiedliwie wobec głównych bohaterów, też nie pozostawali dłużni. Ich nowy, wybuchający sprzęt zadawał potężne ciosy Tytanom, w wyniku czego sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę. A jedyne, co pozostawało stałe, to rosnąca liczba ofiar i rannych.
Do walki dołączyli wszyscy Tytani włącznie z kolosalnym. Armin w podstępnym ataku zniszczył cały port i flotę, swoją mocą dorównywał sile bomby atomowej. Wybuch był… kolosalny! A także świetnie animowany, chociaż sam Tytan nie w każdym kadrze wyglądał tak samo imponująco, jednak wciąż przerażał. Z kolei wizerunek Armina, który ma nową fryzurę i trochę podrósł, jest też wierny mandze, co pozwala lepiej wczuć się w wydarzenia. Natomiast szokuje to, że ten bohater bez mrugnięcia okiem wymordował w imię wojny setki ludzi, w tym dzieci. Chyba nie spodziewaliśmy się po nim takiego okrucieństwa i poświęcenia ludzkich istnień. Nawet Jean zawahał się, gdy celował w Falco, co daje nadzieję, że nasi bohaterowie nie przeszli tak całkowicie na „ciemną stronę Mocy”.
Walka Erena i zwiadowców z pozostałymi Tytanami wyglądała znakomicie. Obejrzeliśmy kilka dynamicznych i efektownych ujęć. Studio MAPPA też się postarało, rysując Tytanów w ruchu, choć przy tej nocnej aurze nie prezentują się tak monumentalnie, jak tego można by oczekiwać. Ale tym razem ważniejszy był przebieg walki niż podziwianie i porównywanie ich wyglądu do poprzednich sezonów. A ta była brutalna i wciskająca w fotel. Eren zachowywał spokój niczym Pieck i wykorzystał Szczękowego Tytana, aby zniszczyć utwardzona powłokę Lary i ją pożreć. Bohater naprawdę wydoroślał, a akcja wciągała przez cały czas.
Gdy już wydawało się, że Tytani z Mare ponieśli sromotną porażkę i nic już nie powstrzyma Erena od przejęcia mocy Szczękowego, przebudził się Reiner. Było coś rozdzierającego i chwytającego za serce w scenie, gdy Gabi i Falco wzywali swojego przyjaciela, aby im pomógł, a zarazem smutnego, gdy widzieliśmy pogrążonego w depresji Brauna. Dlatego jego przemiana emocjonowała na równi z transformacją Erena dwa odcinki temu. A to oznacza, że to jeszcze nie koniec tego dramatycznego starcia między Tytanami!
Warto dodać, że obok Armina powróciła również na ekran Hange, co też sprawia radość, bo jest jedną z sympatyczniejszych postaci tego anime. Dowodzi ze sterowca, który przybył zabrać z miejsca ataku swoich ludzi, co wcale nie oznacza, że emocje opadną. Brakuje nam już tylko Historii i Annie, aby sprawdzić, co się nimi dzieje, ale na to też przyjdzie jeszcze pora, żeby zaskoczyć widzów.
Należy też pochwalić wspaniałą muzykę w tym odcinku. Duet Hiroyuki Sawano i Kohta Yamamoto wykonali fantastyczną robotę. Dzięki nim ten epizod wzniósł się na najwyższy poziom. Aż ciarki przechodziły po plecach, gdy widzimy te dramatyczne sceny i słuchamy tej epickiej muzyki ze znajomymi motywami.
Siódmy odcinek Attack on Titan był znowu kapitalny. Ponownie błyskawicznie przeminął, jakby trwał zaledwie kilka minut. Akcja i muzyka napędzały ten epizod, który oglądało się z szeroko rozdziawionymi z wrażenia ustami. A to jeszcze nie koniec emocji!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat