Bracia - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 4 stycznia 2024Bracia to mocny kandydat do miana najgorszego filmu 2024 roku. Nic w nim nie działa.
Bracia to mocny kandydat do miana najgorszego filmu 2024 roku. Nic w nim nie działa.
Oczekiwania wobec komedii Bracia były spore, ponieważ jej reżyserem jest Max Barbakow – twórca kapitalnie ocenianego Palm Springs. Szkoda, że nowa produkcja platformy Prime Video w niczym nie przypomina tego świetnego tytułu. Mogła zostać wyreżyserowana przez jakiegokolwiek rzemieślnika. Nie ma charakterystycznego stylu ani podejścia do komedii Barbakowa.
Bracia to kino do bólu sztampowe. Wszystko jest oparte na schematach, nudnych pomysłach i nieciekawym podejściu do gagów, co w komedii jest największym grzechem! Nie ma w tej historii niczego ponad to, co widzimy w zwiastunie – on doskonale streścił cały film. To produkcja nakręcona bez pasji, którą w Palms Spring można było dostrzec w każdym aspekcie. Mamy specyficzną rodzinę przestępców, której potencjał nie został wykorzystany.
Jednak casting okazał się strzałem w dziesiątkę, bo Peter Dinklage i Josh Brolin tworzą bardzo zgrany duet. Jest między nimi chemia, więc dobrze się ich ogląda. Poza tym kwestie osobowości, charakteru i problematycznej relacji są dobrze nakreślone. To prawdopodobnie miało być emocjonalnym fundamentem – zwłaszcza w połączeniu z ich matką graną przez Glen Close. Szkoda więc, że ten wątek jest tak schematyczny. Można go nazwać festiwalem oczywistości. Pod kątem emocjonalnym to nie wybrzmiewa zgodnie z zamierzeniami twórców i aktorów, którzy dwoją się i troją, aby dać nam rozrywkę. Widać, że największy problem stanowił scenariusz – totalnie pozbawiony stylu i klimatu pod kątem intrygi, rozwoju historii i kulminacji. A na końcu czeka nas finał, który pozostawia w totalnej obojętności. Można to przewidzieć już na początku seansu.
Co jest największym problemem komedii Bracia? To, że jest nieśmieszna. Po seansie zostaje w głowie tylko jeden gag. Chodzi o pewną czynność seksualną. Napiszę tylko: ręka Moke'a i genitalia orangutana. Czy jest zabawnie? Zależy od poczucia humoru. Orangutan jest specyficzny, więc może Was rozśmieszyć. Jednak ciągnięcie tego gagu przez cały film szybko staje się męczące. Przekomarzanki tytułowych braci wywołują uśmiech na twarzy, ale to trochę za mało. Da się wyczuć, kiedy miało być śmiesznie, ale coś nie wyszło. To wydaje się aż dziwne, gdy weźmie się pod uwagę, jak mądrze i ciekawie reżyser bawił nas w Palm Springs. Bracia nie spełniają podstawowego celu komedii. Nie serwują nam obiecanej rozrywki. Nie pozostawiają nawet z pozytywnymi wrażeniami.
Szczególnie boli mnie zmarnowanie talentu Brendana Frasera, który dostaje najbardziej sztampową postać – nudnego, fajtłapowatego gliniarza. Obok tego mamy ciekawe charaktery – Marisę Tomei jako szaloną kobietę z orangutanem, Glen Close jako specyficzną matkę i tytułowy duet. Spełniają swoje zadania dobrze, choć niewiele mają do roboty. Tego typu obsada zasługiwała na lepszy scenariusz. Reżyser z pewnością wyciągnął z niego, co tylko się dało, ale tekst wydaje się zwyczajnie niedopracowany.
Bracia to rozczarowanie. Dobry reżyser nakręcił przeciętną komedię. Obsada zwiastowała coś śmiesznego i emocjonującego, ale zabrakło dopracowanego scenariusza.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat