Chief of Station - recenzja filmu
Chief of Station to film akcji z Aaronem Eckhartem w roli głównej. Oceniam produkcję.
Chief of Station to film akcji z Aaronem Eckhartem w roli głównej. Oceniam produkcję.
Chief of Station to historia Benjamina Malloya (Aaron Eckhart), funkcjonariusza CIA który przewodniczy grupie tajnych agentów na terenie Budapesztu. Jego codzienność upływa we względnym spokoju, a akcje kończą się zwykle sukcesem. Wszystko jednak zmienia się, gdy w zamachu bombowym ginie jego żona, Farah (Laëtitia Eïdo). Ben próbuje pogodzić się ze stratą, ale jednocześnie, za sugestią przełożonych, zaczyna bliżej przyglądać się sprawie. Amerykanie nabierają bowiem podejrzeń, że jego ukochana nie była przypadkową ofiarą i że za tym wszystkim może kryć się znacznie poważniejszy spisek. Reżyserem produkcji jest Jesse V. Johnson, a scenariusz napisał George Mahaffey.
O produkcji słychać było już kilka lat temu. Pierwotnie w roli głównej miał wystąpić Alec Baldwin. Finalnie jednak w obsadzie doszło do roszady, a angaż przypadł Eckhartowi. Czy to dobra zmiana? Trudno powiedzieć, ponieważ historia jest tak przeciętna, że gra aktorska nie ma dla niej większego znaczenia. Eckhart na ekranie jest albo smutny, albo zdeterminowany do działania – jeśli akurat nie opłakuje zmarłej żony, to uchyla się przed kulami przeciwnika, a robi to tak profesjonalnie, że żadna nie jest w stanie nawet go drasnąć. Filmowy Ben to stereotypowy tajny agent. Postać jest niczym wycięta z kartonu – ma za zadanie uczestniczyć w widowiskowych strzelankach i bijatykach, ale nie oferuje widzowi nic poza tym. Nawet pozornie istotny wątek, jakim jest śmierć żony, nie wzbudza współczucia czy zainteresowania. I nie jest to wina aktora – tutaj po prostu kuleje scenariusz.
Sceny akcji są sztampowe, przez co fabułę śledzimy raczej ze znudzeniem. Naszemu bohaterowi absolutnie wszystko się udaje – ani przez moment nie mamy żadnych podstaw, by zadrzeć o jego los. Główna intryga również jest dość prosta. Szybko otrzymujemy sugestię tego, kto jest antagonistą, a gdy wrogowie Bena stają z nim do otwartej konfrontacji, patrzymy na suchą, pozbawioną emocji potyczkę nic nie znaczących bohaterów. Postacie (a przynajmniej te, o których wiemy coś więcej) są albo dobre, albo złe, nie ma nic pośrodku. Twórcy mieli możliwości, by poprowadzić to w bardziej oryginalnym kierunku (pozwalał na to choćby wątek żony Bena i jej drugiego życia), jednak z nich nie skorzystali. Zamiast tego sięgają po klisze gatunkowe, najprostsze motywacje i pompatyczne monologi, próbując ulepić z tego coś wartego zapamiętania.
W filmie nie ma nawet miejsca na wysoką stawkę. Gra toczy się tylko o prawdę, w dodatku taką, która niewiele już zmieni. Trudno kibicować poczynaniom bohaterów, skoro to wszystko wzniesione jest na zbyt błahym fundamencie. Aby dodać całości szczypty dreszczyku, do fabuły wprowadzono też dorosłego syna głównych bohaterów – postać potrzebną wyłącznie po to, by złoczyńcy mogli trzymać Bena w szachu. Z jakiegoś powodu kamera śledzi młodego mężczyznę i pokazuje nam od czasu do czasu, co u niego, jednak nikogo to tak naprawdę nie obchodzi. Film pełen jest podobnych zapychaczy, z których absolutnie nic nie wynika. To kolejny dowód na to, jak słabo zbudowany jest scenariusz. Skoro w trwającym ledwie półtorej godziny filmie znalazło się miejsce na nic nie wnoszące sceny łóżkowe drugo- czy nawet trzecioplanowych postaci, to znak, że nie jest dobrze.
Chief of Station to typowy przykład akcyjniaka, w którym dobro zawsze wygrywa. Nie ma w sobie żadnej duszy, więc śledzi się to po prostu z obojętnością. Nie jestem pewna, czy ta naiwna i przeciętnie zrealizowana fabuła jest w stanie podbić serca widzów – podobnych produkcji jest w kinie na pęczki i niestety ten tytuł nie wprowadza w swoim gatunku nic nowego. I choć nie jest to film wybitnie zły, zdecydowanie nie jest też dobry. Przeciętność w najczystszej postaci – jestem przekonana, że widzowie zapomną o tym seansie, jeszcze zanim upłyną napisy końcowe.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat