Clickbait - recenzja miniserialu
Szantaże, zdrady, publiczne wyroki i skrywane długo tajemnice. W ośmiu odcinkach serialu Clickbait mamy to wszystko. Czy wyszło dobrze?
Szantaże, zdrady, publiczne wyroki i skrywane długo tajemnice. W ośmiu odcinkach serialu Clickbait mamy to wszystko. Czy wyszło dobrze?
Początkowo fabuła Clickbait wydaje się być dosyć prosta. Nieznana osoba porywa Nicka Brewera, umieszcza nagranie z pobitym mężczyzną w sieci i grozi, że z okazji 5 milionów odsłon odeśle Nicka do nieba. Policja rozpoczyna akcję poszukiwawczą, żona Brewera odchodzi od zmysłów, a jego siostra traci grunt pod nogami i jest w tym absolutnie nieznośna. W każdym kolejnym odcinku dowiadujemy się więcej o Nicku. Jednocześnie tych samych rzeczy dowiadują się jego najbliżsi. Fabuła robi się coraz bardziej pokręcona i ani my, ani bohaterowie, nie wiemy już, kim tak naprawdę był Nick Brewer.
Clickbait przenosi nas parę ulic dalej od naszego miejsca zamieszkania i pokazuje, jakie niebezpieczeństwa czyhają na użytkowników Internetu. Oczywiście, mamy tu do czynienia ze skrajną sytuacją, jednak niektóre elementy tej historii mogłyby przydarzyć się mi, wam, waszym znajomym. W serialu poruszone jest naprawdę sporo wątków, a każdy z nich jest niezwykle aktualny. Nie będę wymieniać, jakie linie fabularne mam na myśli, bo w przypadku tego serialu każde słowo może być spoilerem. To jedna z tych produkcji, które ogląda się raz i nigdy więcej, bo znając zakończenie, nie będziemy mieć z tego większej radości. Największym plusem serialu jest bowiem niewiedza. Zarówno nasza, jak i bohaterów. Twórcy odsłaniają elementy układanki bardzo powoli, wodzą widza za nos, sprawiają, że już mówimy sobie „To on! To na pewno on to zrobił!”, a minutę później wrzucają plot twist i tak właściwie to nic już nie wiemy. Chcąc odnaleźć się w tej całej grze, musimy bardzo szybko analizować wydarzenia i starać się być cały czas skupionym. W tym wszystkim pomagają nam aktorzy i operatorzy – bo zdjęcia również zasługują na pochwałę.
Najbardziej przemawiała do mnie postać Sophii – żony Nicka. Betty Gabriel świetnie poradziła sobie z pokazaniem emocji towarzyszących kobiecie, której w jednej chwili wali się cały świat. Całkiem nieźle spisał się również grający policjanta prowadzącego sprawę Phoenix Raei. Trójkę zamyka Adrian Grenier, który nie ma zbyt wiele czasu ekranowego. Swoje minuty wykorzystuje jednak w stu procentach. Największy problem miałam z Pią – siostrą Nicka graną przez Zoe Kazan. Ogólnie casting do rodziny Brewer uważam za mocno nietrafiony. Matka i dzieci (Nick i Pia) zupełnie nie wyglądają na spokrewnionych. Zachodzi tu jakieś dziwne dziedziczenie, bo mama jest bladą, jasną blondynką – podobnie Pia. Nick natomiast ma hiszpańską urodę. Kiedy zestawia nam się obraz Nicka i Pii, wygląda to co najmniej zaskakująco. Dodatkowo sama Pia grana przez niemal 40-letnią aktorkę wygląda na młodszą. Tu mam trochę problem, bo jeśli dobrze rozumiem, to powinni być oni w podobnym wieku, tymczasem oglądając Pię na ekranie, czułam się tak, jakbym miała do czynienia z tym słynnym zabiegiem pt. „Dajmy rolę nastolatki 30-letniej kobiecie”. Abstrahując od wyglądu, to Pia w pierwszych odcinkach była dla mnie nie do zniesienia. Niby rozumiałam jej dramat, ale ani trochę nie usprawiedliwiało to tego, że ciężko oglądało się jej histerie na ekranie.
Clickbait jest zatem dobrym serialem, który możemy oglądać na dobranoc. Na pewno niesie on sporą wartość merytoryczną dotyczącą bezpieczeństwa w social mediach i catfishingu. Produkcja może być punktem wyjścia do rozmowy z nastolatkami o tym, co widzą w sieci i z kim rozmawiają na czatach. To ważne, zwłaszcza w czasach pandemicznych, kiedy częściej niż kiedykolwiek zaczęliśmy szukać znajomych i randek w Internecie. Podobało mi się również poruszenie tematu dziennikarstwa i tego, do czego może prowadzić pogoń za materiałem na reportaż.
Nieco abstrakcyjne zakończenie nie wpłynęło mocno negatywnie na mój odbiór serialu. Przyznaję, jest nieco przegięte w swojej formie, ale nie można mu odmówić elementu zaskoczenia (naciąganego, ale jednak). Niekiedy twórcy gubią wątki i nagle zapominają o istnieniu jakiejś postaci. Trochę szkoda, że dosłownie ucina się tutaj wątki, co sprawia, że w pewnym momencie przychodzi nam na myśl pytanie: „Ej, chwila, a co się stało z…”. Odcinki budują napięcie i z każdą minutą jeszcze bardziej podsycają ciekawość widza, więc finalnie czuję się usatysfakcjonowana tym seansem. Myślę, że znajdzie swoich fanów.
Poznaj recenzenta
Klaudia DzięgielKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat