Cloverfield Lane 10 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 kwietnia 2016Im mniej wiecie na temat tego filmu, idąc do kina, tym lepiej będziecie się bawić. Jeśli więc nazwisko J.J. Abrams Was przekonuje – po prostu idźcie na Cloverfield Lane 10.
Im mniej wiecie na temat tego filmu, idąc do kina, tym lepiej będziecie się bawić. Jeśli więc nazwisko J.J. Abrams Was przekonuje – po prostu idźcie na Cloverfield Lane 10.
Jeśli już musicie sobie cokolwiek przeczytać, no to proszę bardzo. 10 Cloverfield Lane to kameralny, sprytnie napisany, dobrze zagrany i z kwadransa na kwadrans coraz lepszy thriller, który w drugiej połowie gwałtownie zmienia gatunek. Jak w From Dusk Till Dawn Rodrigueza i Tarantino oglądamy sobie jeden film, a tu nagle zaczyna się inny. To patent, który lubi pewien rodzaj hollywoodzkich twórców i pewien rodzaj popkulturowych widzów. Eklektyzm jest sympatyczną formalną sztuczką, która dobrze użyta, świetnie się sprawdza. Jest też jednak problemem promocyjnym, bo jak taki film sprzedawać? Im więcej się o nim powie, tym gorzej. Twórcy tego najnowszego popełnili zasadniczy błąd już na samym początku, kiedy pojawiła się wiadomość, że to film jakoś fabularnie powiązany z Cloverfield. Bez tej wiedzy zaskoczenie byłoby znacznie większe i mocniejsze. Wiadomość o tym, że te filmy jakoś się łączą, była jedną z pierwszych i najgłośniejszych informacji o Cloverfield Lane 10. Całą resztę przygotowano świetnie – zresztą łatwo było utrzymać tajemnicę i z zaskoczenia pokazać światu gotowy zwiastun, skoro mówimy o filmie, który w grubo ponad połowie rozgrywa się w jednym wnętrzu i gra w nim prawie wyłącznie troje aktorów.
Ale jak gra! John Goodman daje popis w roli paranoicznego i równocześnie nadzwyczaj racjonalnego właściciela schronu, Mary Elizabeth Winstead wreszcie dostała rolę, w której mogła rozwinąć potencjał, jaki pokazała jako nieodrodna córka Johna McClane'a w czwartej Live Free or Die Hard, a John Gallagher Jr. (The Newsroom) świetnie się sprawdził jako lokalny sympatyczny cwaniaczek. Cała opowieść to w przeważającej części rozgrywka między tą trójką zamkniętą w szczelnym schronie ze świadomością, że świat, jaki dotąd znali, właściwie się skończył. A może zresztą nie...
J.J. Abrams i ekipa, która od lat mu towarzyszy, lubi bawić się wytartymi schematami, układać na nowo stare klocki, pokazywać, że wciąż można ciekawie i inaczej opowiedzieć coś, co już znamy. Ba, przecież nawet motyw zamknięcia w szczelnym schronie i przekonania, że świat na zewnątrz nie istnieje, mieliśmy już w ich sztandarowym dziele – serialu Lost.
Słowem – to nic nowego, ale świetnie przyrządzone i podane z gracją. W zalewie wielkich blockbusterów warto czasem obejrzeć coś skromniejszego. Wszak najważniejsze, żeby film, który oglądamy, potrafił wzbudzić w nas jakieś emocje. Cloverfield Lane 10 daje radę przynajmniej w kilku miejscach.
zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat