Cudotwórcy: Wieki ciemne: sezon 2, odcinek 5 i 6 - recenzja
Cudotwórcy: Wieki ciemne dostarcza kolejne epizody zgrywające się z dobrze znanych motywów, przepuszczając je przez swoje sito satyry i humoru. Niestety to wciąż za mało.
Cudotwórcy: Wieki ciemne dostarcza kolejne epizody zgrywające się z dobrze znanych motywów, przepuszczając je przez swoje sito satyry i humoru. Niestety to wciąż za mało.
W tym momencie nie ma już wątpliwości, że Cudotwórcy: Wieki ciemne nie poprowadzą nas już w tym sezonie do niczego więcej, jeśli chodzi o prezentowaną historię. Twórcy skupiają się wyłącznie na rozwijaniu bohaterów, ale to też jest pewnego rodzaju złudzenie, bowiem każdy odcinek zaczyna się od anulowania poprzednich dokonań i postacie muszą znowu na przestrzeni 20 minut przejść drogę od porażki do zwycięstwa lub refleksji. Taka forma ma swoje plusy, ale niestety tutaj każdy z odcinków oparty jest o utarte motywy, a te przepuszczane są przez sito, które nie zawsze funduje nam humor największej próby.
Doskonale widzimy to w odcinku piątym, w którym dochodzi do świętowania Pierwszego Dnia Plonów. Jest to nieskomplikowana wariacja na temat rodzinnych świąt – społeczność spotyka się wspólnie przy stole i pielęgnuje różne tradycje. Do rodziny Alexandry Shitshoveler przyjeżdża stryj razem ze swoimi synami, a Edward w między czasie szykuje gulasz z kości. Oczywiście święto nie może przebiegać w dobrej atmosferze, bowiem Alexandra ma ze swoim wujkiem wiele dzielących ich różnic. Czyli zapewne jak w większości domów i spotkań rodzinnych, zawsze musi paść niewygodny temat polityki i tak dalej. Niczym więc nas twórcy nie chcą zaskoczyć, bo nawet królewska rodzina księcia Chauncleya nie może się dogadać i rywalizując w różnych grach, w końcu dochodzą do nieco bardziej krwawych czynów. Tym bardziej szkoda, że po drodze brakuje choćby odrobiny celnego humoru, który udaje się dostarczyć wyłącznie w kilku pierwszych minutach trwania epizodu.
Nawet pomijając brak zaskoczeń i nieskomplikowaną satyrę na utarte motywy, serialu nie ratuje schematyczność prowadzenia wszystkich dotychczasowych odcinków. Alexandra zmaga się ideologicznie ze swoją rodziną, ale ostatecznie dochodzą do zgody, zaś książę Chauncley nie otrzymuje zrozumienia ze strony swojego ojca i ostatecznie niejako czerpie z życia Alexandry, zaprzyjaźniając się z jej rodziną. Każdy odcinek zatem ostatecznie prowadzi do podobnych konkluzji, które powtarzają się niemal od premierowego epizodu. Poprzedzające to wszystko momenty potrafią oczywiście dostarczyć nieskrępowanej rozrywki i wywołać uśmiech, ale to zdecydowanie za mało i zwyczajnie marnuje się tutaj potencjał aktorów.
Z kolei szósty odcinek pokazuje nam księcia Chauncleya chcącego zrobić coś dla chłopów. Organizuje więc im koncert muzyczny. Nieco pogorszyła się też relacja Alexandry i Maggie, która postanowiła oddać się pracy, co nie do końca akceptuje główna bohaterka. Zatem po raz kolejny będzie musiała dojść do wniosku, że nie wszystko jest takie oczywiste i perspektywa innych ludzi może być nieco inna na pewne sprawy. Po drodze oczywiście twórcy raczą nas sytuacjami kryzysowymi, gdzieniegdzie uda się wpleść udany gag lub satyrę na współczesność i obecnych artystów, ale znowu można skwitować wszystko hasłem, że gdzieś to już było.
Cudotwórcy: Wieki ciemne notują niestety spory spadek względem poprzedniego sezonu i choć postarano się, żeby ten nowy świat nie tylko mądrze zaplanować, ale też ubrać go w ładne kostiumy i scenografię, to jednak historia nie dostarcza tego, co moglibyśmy oczekiwać. Serial sprawdza się jako zabicie nudy lub do zjedzenia obiadu, ale niestety nie ma tutaj nic więcej.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat