Cuphead: Filiżanka łez, potu i krwi – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 29 września 2017Produkcja gry Cuphead rozpoczęła się już w 2010 roku, chociaż pierwsze materiały z rozgrywki zobaczyliśmy dopiero 4 lata później. Od tego czasu produkcja regularnie pojawiała się na imprezach branżowych, a jej data premiery była ciągle przekładana. Z tego też powodu, pomimo trzymania kciuków za ten tytuł, miałem pewne obawy co do jego ostatecznej jakości.
Produkcja gry Cuphead rozpoczęła się już w 2010 roku, chociaż pierwsze materiały z rozgrywki zobaczyliśmy dopiero 4 lata później. Od tego czasu produkcja regularnie pojawiała się na imprezach branżowych, a jej data premiery była ciągle przekładana. Z tego też powodu, pomimo trzymania kciuków za ten tytuł, miałem pewne obawy co do jego ostatecznej jakości.
Już od pierwszych minut mamy okazję zapoznać się z fantastyczną stylistyką tej produkcji. Wszystko, począwszy od prostego menu, poprzez scenki wprowadzające, a na samej rozgrywce kończąc, utrzymane jest tutaj w klimacie retro. I nie, tym razem nie oznacza to, że to gra z pixelartem kojarzącym się z 8-bitowymi konsolami. Tutaj postawiono na piękną, ręcznie rysowaną grafikę i cudowne animacje, przez które całość kojarzy się z klasycznymi kreskówkami z lat 30. ubiegłego wieku.
Fabuła nie jest skomplikowana – główni bohaterowie, czyli tytułowy Cuphead i Mugman, przegrywają w kasynie swoje dusze, ale ostatecznie decydują się je „odpracować” i dobijają targu z samym diabłem. Tak rozpoczyna się niezwykle satysfakcjonująca i wyjątkowo wymagająca przygoda jednego lub dwójki protagonistów. Mamy tu bowiem możliwość przejścia całej gry, od początku do końca, w lokalnej kooperacji. Niestety, brakuje możliwości wspólnej zabawy online, ale twórcy nie wykluczają, że pojawi się ona w przyszłości.
Contra A.D. 1930
Mylił się ten, kto oczekiwał, że Cuphead będzie grą platformową. Pod względem rozgrywki grze znacznie bliżej jest do Contry i Megamana niż Super Mario. Rozgrywka została tutaj podzielona na trzy główne fragmenty – mamy poruszanie się po mapie, z której wybieramy się do kolejnych poziomów, zaledwie kilka etapów „platformowych”, w których musimy przedostać się z punktu A do punktu B, jednocześnie unikając przeszkód i walcząc lub omijając przeciwników, a także walki z bossami, które zajmą nam najwięcej czasu. Walki niezwykle trudne, wymagające, ale przy tym również sprawiedliwe i satysfakcjonujące, podzielone na kilka faz i z losową kolejnością ataków.
I to chyba właśnie to uczciwe traktowanie gracza sprawia, że pomimo kolejnych porażek trudno jest grę wyłączyć i dać sobie spokój. Przy każdym zgonie mamy świadomość tego, dlaczego nam się nie udało i wiemy, co należy poprawić, aby następnym razem osiągnąć lepszy wynik. To motywuje do dalszej rozgrywki i działa to lepiej nawet niż w przypadku serii Dark Souls III, która czasami stosuje bardzo proste zabiegi, by pozbawić nas życia – wystarczy wymienić chociażby przeciwników ukrytych za skrzyniami, którzy atakują, gdy nieświadomie się do nich zbliżymy.
Tutaj takich zagrywek brakuje, ale mimo tego gra jest trudna. Piekielnie trudna. Oponenci bezlitośnie nas atakują i boleśnie karcą za wszystkie pomyłki. Pierwszych kilka poziomów i walk z bossami daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa, ale im dalej w las, tym jest trudniej. Późniejsze etapy zdarzyło mi się powtarzać kilkadziesiąt razy i nie ma w tym ani krzty przesady. Gdy już czujemy się nieco pewniej i dobrze radzimy sobie w początkowych etapach walki to zaraz po tym czeka nas kolejna, jeszcze trudniejsza faza z zupełnie nowymi atakami. Co więcej, uczenie się tu walk na pamięć nie ma większego sensu, bo chociaż ataki się powtarzają, to już ich kolejność jest zupełnie losowa. Konieczne jest więc dynamiczne reagowanie na to, co dzieje się na ekranie, unikanie wystrzelonych przez przeciwnika pocisków i szukanie możliwości wyprowadzania własnych ataków.
Kontrowersyjną decyzją było udostępnienie w grze „łatwiejszego” poziomu trudności. Po pierwsze, łatwiejszy jest on tylko z nazwy – z reguły wygląda to tak, że brakuje jednej z faz walki i niektórych ataków, ale całość i tak jest wymagająca. Osoby, które chciałyby przy Cuphead się zrelaksować i czerpać przyjemność z przepięknej oprawy audiowizualnej, mogą się bardzo rozczarować. Po drugie – ukończenie bossów na poziomie „Simple” nie odblokuje nam drogi do ostatniego świata, a tym samym finałowego przeciwnika i zakończenia gry. Oznacza to, że owszem – możemy przejść 75% gry, ale nie obejrzymy końcowych napisów i nie dowiemy się, jak cała historia się kończy (chociaż powiedzmy sobie szczerze – fabuła tutaj jest tylko pretekstem).
Nasi bohaterowie nie są oczywiście bezbronni. Twórcy oddali w nasze ręce kilka różnych broni – mamy więc podstawowe strzały zadające przeciętne obrażenia i charakteryzujące się przyzwoitym zasięgiem, ale też m.in. coś na kształt bumerangów czy ładowany pocisk zadający większe obrażenia im dłużej przytrzymamy przycisk odpowiedzialny za atak. Do tego dochodzą jeszcze umiejętności specjalne, skok i wślizg oraz ekwipunek modyfikujący nasze statystyki lub zdolności (np. dodający jeden punkt zdrowia więcej, ale obniżający zadawane obrażenia). Teoretycznie nie ma tego zbyt wiele, ale w praktyce działa to sprawnie i czuć, że niektóre pojedynki stają się znacznie łatwiejsze, gdy odpowiednio dobierzemy nasze wyposażenie.
Oczywiście nie od razu mamy dostęp do całego arsenału. Poszczególne elementy wyposażenia możemy kupić za monety, które zbieramy na kilku planszach „platformowych”. Te, podobnie jak starcia z bossami, też nie należą do prostych. Za ich wysoki poziom trudności odpowiada przede wszystkim konieczność pozostawania w ciągłym ruchu. Nie wystarczy tu jedynie pokonać przeciwników, by mieć spokój – oponenci pojawiają się bez końca, ściągają nas i próbują pozbawić życia. Do tego dochodzą też różne inne utrudnienia, jak np. mniej lub bardziej rozległe przepaście, do pokonania których musimy wykonać skok lub skok z powietrznym wślizgiem.
Audiowizualny majstersztyk
O oprawie wizualnej wspominałem już na samym początku, ale zasługuje ona na więcej uwagi. Grafikom i animatorom udało się stworzyć jedną z najpiękniejszych gier w historii i chociaż już wcześniej zdarzały się gry aspirujące do miana interaktywnych kreskówek, to jednak produkcja od Studio MDHR wynosi to na zupełnie nowy poziom. Nie ma tu żadnej rzeczy, do której mógłbym się przyczepić – projekty postaci i przeciwników są fantastyczne, ich animacje wykonane są fenomenalnie, a całość ozdobiono filtrami, które dodatkowo potęgują wrażenie obcowania z animacjami sprzed kilkudziesięciu lat. Dodatkowo, przy tak efektownej oprawie, całość jest bardzo przejrzysta i podczas przechodzenia gry nie mamy problemów z chaosem na ekranie, ataki, pociski i przeszkody zawsze są widoczne.
Dobrą wiadomością jest również to, że gra świetnie działa zarówno na konsolach, jak i na pecetach (nawet z nieco słabsza konfiguracją). Zastosowany styl graficzny sprawia, że grafika jest ładna, ale nie jest zabójcza dla sprzętu i nie ma problemów z tym, by cieszyć się zadowalającą płynnością zabawy. Kontrola nad bohaterem jest bardzo responsywna, co w przypadku tak trudnej gry jest zbawieniem, bo mamy świadomość tego, że błędy są wynikiem naszych pomyłek, a nie irytującego, reagującego z opóźnieniem sterowania. Jedynym, chociaż istotnym, mankamentem są problemy z zapisem gry – sam się z tym nie spotkałem, ale w sieci widać narzekania osób, którym postęp nie zapisuje się w pecetowej wersji gry z Windows Store. Można jednak przypuszczać, że zostanie to niedługo naprawione stosowną aktualizacją.
Oprawę uzupełnia równie udana warstwa audio, również utrzymana w charakterystycznym, klasycznym stylu i tutaj także można ulec złudzeniu, że słuchamy utworów z dawnych lat, jednak są to kompozycje współczesne, przygotowane specjalnie z myślą o tej produkcji. Zabrakło tutaj voice actingu (poza narratorem i dźwiękami wydawanymi przez niektórych oponentów), ale zaskakująco dobrze przyjmuje to do przyjętej konwencji kreskówki z przeszłości.
Cuphead jest wymagający, sprawiedliwy i satysfakcjonujący, a przy tym świetnie wygląda i brzmi, ale zdecydowanie nie jest to gra dla każdego. Poziom trudności jest tutaj naprawdę wyśrubowany, przez co wiele osób może się szybko zniechęcić. Warto jednak zaparzyć sobie kubek melisy i dać tej grze szansę, bo frajda z pokonywania kolejnych przeciwników po kilkudziesięciu próbach jest tutaj naprawdę ogromna.
Plusy:
+ satysfakcjonująca, sprawiedliwa rozgrywka,
+ wysoki poziom trudności,
+ lokalna kooperacja,
+ fenomenalna grafika i animacje,
+ świetna ścieżka dźwiękowa,
+ klimat.
Minusy:
- niezbyt przemyślany "łatwy" tryb zabawy,
- brak kooperacji online,
- problemy z zapisywaniem gry w wersji na Windowsa 10.
Źródło: fot. Studio MDHR
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat