Diuna: Proroctwo: odcinek 5 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 16 grudnia 2024Diuna powoli zbliża się do finału, ale końca niektórych wątków nadal nie widać na horyzoncie. Czy serial zaliczy dobre lądowanie?
Diuna powoli zbliża się do finału, ale końca niektórych wątków nadal nie widać na horyzoncie. Czy serial zaliczy dobre lądowanie?
Od finału Diunę: Proroctwo dzieli już tylko jeden odcinek, ale wcale tego nie czuć. Mimo wielu ciekawych pomysłów, coraz bardziej we znaki daje się niewielka liczba epizodów. Niestety to, co wydawało się wielką tajemnicą, sprowadza się zaledwie do ciekawostki.
5. odcinek produkcji Diuna: Proroctwo to ciekawy przykład epizodu, w którym akcja pędzi na łeb, na szyję, chociaż nie dzieje się w nim zbyt wiele. Za dużo tu fillerów, co jest absurdalne w tak krótkim serialu. Ostatnio krytykowałem, że po macoszemu potraktowano postać Constantine'a. Tym razem dostał on więcej czasu. Mogliśmy zrozumieć jego tchórzostwo, niechęć do wychylania się, prowadzenie beztroskiego życia i wieczną potrzebę imponowania ojcu. Dowiadujemy się, że faktycznie jest on bękartem, zrodzonym z romansu pomiędzy Imperatorem a jedną z sióstr Zgromadzenia. Uważam jednak, że przedstawiono to zbyt późno, a do tego w nieodpowiednim momencie. Dostajemy wiele wolnych, długich scen, które opowiadają o bohaterach, zamiast pokazywać ich w akcji.
Pierwsze dwa odcinki wyróżniały się dzięki wątkowi Imperatora i jego rodziny. To była najciekawsza gałąź fabuły, która z czasem stawała się coraz mniej interesująca. Zabrakło w niej ciekawych postaci, tajemnicy, większej intrygi. Księżniczka Ynez i Constantine dostają mało czasu ekranowego, a wprowadzenie matki tego drugiego to strata czasu na tym etapie. Losy Imperatora są intrygujące, ale jest to głównie zasługa gry aktorskiej Marka Stronga.
Zbuntowany Atryda nadal nie potrafi wykrzesać z siebie zbyt wiele. Dostał w tym odcinku szansę na zaprezentowanie umiejętności i zrobienie czegoś fajnego, ale cała sekwencja neutralizowania rebeliantów przez Harta i (jak mi się wydaje) proto-Sardaukarów została nakręcona bez większego polotu i finezji. O ile w większości nie można narzekać na warstwę wizualną produkcji HBO (bo stoi ona na wysokim poziomie, jak na możliwości telewizyjne), to w tym przypadku rzuciły się w oczy ograniczenia budżetowe – ciasne korytarze czy kameralność lokacji. Brak środków nie usprawiedliwia jednak twórczyni. Diuna Denisa Villeneuve'a udowodniła, że proste walki na ostrza również da się nakręcić z pomysłem i polotem.
Twórcy Proroctwa bardzo wierzą w to, że widz po prostu zaakceptuje niektóre fakty. Matka Constantine'a w ciągu kilku minut jest w stanie uwieść Imperatora i zmanipulować go do spełniania woli Zgromadzenia. Przypominam, że jeszcze kilka odcinków temu był on niechętny wszystkim siostrom i nie chciał przyjąć Prawdomówczyni. Wiemy, że nie jest to człowiek o silnej woli, ale takie skakanie z kwiatka na kwiatek jest po prostu nieciekawe. Corrino stał się marionetką scenarzystów, a nie postacią z krwi i kości. Trzeba popierać Harta? Proszę bardzo. Trzeba zrobić zwrot akcji, w którym Zgromadzenie ma wszystko pod kontrolą? Nie ma sprawy. Strasznie to tanie.
Głupotek jest znacznie więcej, a wszystkie pośrednio dotyczą Atrydy. Mamy uwierzyć, że jest on szpiegiem i od lat wtapiał się w tło rodziny królewskiej jako rebeliant? Przecież widzimy, że zostawia dowody zbrodni i nawet nie zamyka szafki. Zamiast ostrzec Fremenkę i uciec, zostaje i ryzykuje ujawnieniem. I może się czepiam, ale wydaje mi się, że tarcza ochronna nie byłaby na tyle potężna, by wytrzymać serię następujących po sobie wybuchów. A jednak Desmond wyszedł z tego praktycznie bez szwanku. Ostatnia scena z księżniczką i Atrydą też mnie rozbawiła. Ynez dopiero co przed wszystkimi możnymi zakwestionowała wolę i moralność ojca, a teraz mogła niepilnowana wejść do więźnia. Do zdrajcy i swojego kochanka (o czym większość osób na dworze królewskim zdaje się wiedzieć)! Wiele wskazuje na to, że go uwolni. Jeśli tak się stanie, to będzie to naprawdę bardzo słabe rozwiązanie scenariuszowe.
Lepiej dzieje się po stronie Zgromadzenia. Dochodzenie w sprawie tajemniczego koszmaru, wizji i tożsamości Harta jest ciekawe. Do tego Lila co jakiś czas jest "opętywana" przez własne przodkinie. Chloe Lea naprawdę dobrze sobie poradziła z graniem Raqueli – sarkastycznej, pewnej siebie, władczej. To coś nowego i ciekawego w wątku, który prawdopodobnie rozwiązał kwestię Desmonda Harta (wątpię, że starczy czasu na kolejne zwroty akcji). Nie jest to ghola, członek Zakonu Bene Tleilax, a po prostu (jak Paul Atryda) owoc manipulacji genetycznych, zrodzony z linii Atrydów oraz Harkonnenów. Moim zdaniem to rozwiązanie najgorsze z możliwych. Był potencjał na przedstawienie nowego zakątku uniwersum i zrobienie czegoś ciekawego z tą postacią. Niestety dostajemy powtórkę z rozrywki.
Diuna: Proroctwo wielkimi krokami zbliża się do końca. Będę pod ogromnym wrażeniem, jeśli wszystko uda się zamknąć w satysfakcjonujący sposób. Rebelia Atrydy (w której prawdopodobnie chce pomóc księżniczka), Corrino wahający się między stronami, ambicje Harkonnenów (z Valyą na czele), konieczność zneutralizowania Harta, wątek Lily, Tuly i Jen, a także wizja, którą są nękane członkinie Zgromadzenia – to bardzo ciekawe, ale obawiam się, że może nie starczyć czasu na rozwiązanie tego w perfekcyjny sposób.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat