Długa droga do domu: sezon 1 odcinek 1 i 2 – recenzja przedpremierowa
Czy w obecnym zalewie serialami wojennymi o poprawnej jakości można jeszcze trafić na jakąś perełkę? Przekonajcie się sami.
Czy w obecnym zalewie serialami wojennymi o poprawnej jakości można jeszcze trafić na jakąś perełkę? Przekonajcie się sami.
Zacznijmy od małej lekcji historii. Jest wiosna 2004 roku, od rozpoczęcia II Wojny w Zatoce minął rok. Saddam Husajn został pojmany kilka miesięcy wcześniej, w kraju zaczął panować względny spokój, wojna została uznana za wygraną. Wkrótce jednak miały nastąpić dwa wydarzenia, które wstrząsnęły opinią publiczną i zmusiły Amerykanów do zmiany stanowiska. Pierwsze z nich to pojmanie i zamordowanie 31 marca 4 pracowników prywatnej firmy militarnej Blackwater (obecnie Academi) w mieście Al-Falludża i będąca jego następstwem pięciodniowa bitwa o tę miejscowość. Drugie z nich miało miejsce 4 kwietnia, kiedy to mały oddział 1. Dywizji Kawalerii pod dowództwem porucznika Shane'a Aguero wpadł w zasadzkę w Al-Sadra, dzielnicy Bagdadu, znanej też jako Sadr City. Dla świeżo przybyłych do Iraku amerykańskich żołnierzy był to początek ośmiogodzinnego piekła, które dziś znamy jako Czarną Niedzielę. Piekła, które rozegrało się w miejscu uważanym za jedno z najbezpieczniejszych w całym kraju.
Owe 8 długich godzin spędzonych w klaustrofobicznych labiryntach Al-Sadry jest osią nowego serialu National Geographic - The Long Road Home. Kiedy na liście twórców zobaczyłem nazwisko Mikaela Salomona, odpowiedzialnego między innymi za Band of Brothers, nie kryłem podekscytowania. Wiedziałem, że serial trafił w dobre ręce, zaś scenariusz napisany przez samo życie jest świetnym materiałem na opowieść pełną zarówno trzymającej w napięciu akcji, jak i ogromnego bagażu emocji.
W pierwszych 2 odcinkach potencjał ten jest zdecydowanie wykorzystany. Nie dziwi mnie fakt, że historia rozkręca się długo, nieraz skacząc nie tylko między lokacjami, ale i w czasie. Widz już na samym początku może, przez krótką chwilę, zaobserwować krwawe żniwo, jakie zebrała bitwa o Sadr City. Bezimienni żołnierze, jęczący z bólu pośród chaosu szpitala polowego znajdującego się w obozie War Eagle są zapowiedzią tego, co będziemy obserwować przez następne 8 odcinków. Gra to niesamowicie i już od początku sprawia, że widz nerwowo wyczekuje nadchodzących wydarzeń.
Gdy już minie pierwszy szok, kilkadziesiąt minut spędzimy na poznaniu Shane'a, jego oddziału i innych postaci biorących mniej lub bardziej czynny udział w tamtych wydarzeniach. A jest ich dużo i każda ma duże znaczenie dla fabuły. Począwszy od podpułkownika Volesky'ego, dowódcy 1. Dywizji, przez tłumacza Jassima, a na rodzinach żołnierzy i irackich cywilach skończywszy. Czas spędzony na ich poznaniu ciężko uznać za zmarnowany, zwłaszcza że dość szybko łapiemy z bohaterami nić sympatii i zrozumienia, zwłaszcza że twórcy nie boją się poruszać, nawet marginalnie, takich tematów, jak brak domniemanych broni masowego rażenia, którymi usprawiedliwiano inwazję.
Wraz z kolejnymi minutami spędzonymi na ulicach Al-Sadry towarzyszy nam uczucie niepokoju. Już wiemy, że za chwilę coś się wydarzy. Nienaturalna cisza otoczenia, połączona z odpowiednio dobraną muzyką, tworzy tu niesamowity klimat. Kiedy zaś dochodzi już do wymiany ognia... Cóż, nie będę ukrywał, że pod względem realizacyjnym jest to najlepszy w tym roku i jeden z najlepszych w ogóle serial poruszający tematykę współczesnego pola walki. Jedynie Generation Kill może stanowić dla niego konkurencję.
Pamiętajmy jednak, że Aguero i jego oddział to jedynie część historii. Atmosfera jest tu gęsta również w Camp War Eagle, gdzie szykowana jest desperacka akcja ratunkowa, w bazie QRF (siły szybkiego reagowania) czy też w samej rodzimej jednostce żołnierzy w Teksasie, gdzie do rodzin zaczynają już docierać pogłoski o tym, co stało się pod Bagdadem. Wszystkie te wątki są równie ważne i równie dobrze zagrane, nie uświadczymy tu ani jednej zbędnej sceny.
A jak jest z realizmem? Stwierdzenie "nie mam się do czego przyczepić" nie oddałoby twórcom serialu krzty szacunku, jaki należy im się za to, co zrobili. Począwszy od mundurów, poprzez wyposażenie, pojazdy, naszywki, wszystko, dosłownie wszystko jest dopracowane w najmniejszym detalu. Zapewne swój spory udział w poziomie realizmu miała 1. Dywizja Kawalerii, w której siedzibie, w Fort Hood, kręcono całość zdjęć. Wiadomo, że wraz z trwaniem serialu natrafimy na pewne delikatne przeinaczenia służące ubarwieniu rozrywkowej warstwy serialu, ale należy pamiętać o jednym. Mimo że jest to produkcja National Geographic, to mamy tu do czynienia z serialem fabularnym, nie dokumentem.
To, co zobaczyłem do tej pory, podsumuję jednym tylko zdaniem. The Long Road Home ma szansę stać się dla seriali tym, czym Black Hawk Down jest dla kinematografii.
Serial debiutuje w Polsce 5 listopada o 21:00 na kanale FOX oraz na National Geographic (na tym kanale 2 odcinki). Dwa dni przed premierą w USA.
Źródło: Fot.: National Geographic/Van Redin)
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat