Doktor Who: sezon 15, odcinek 1 i 2 - recenzja
Pierwszy sezon Doktora Who z Ncutim Gatwą był emocjonujący, pomysłowy i przygodowy, a pierwsze dwa odcinki kontynuacji to wielkie rozczarowanie. Co się stało z serialem, że obniżył poziom rozrywki? Sprawdzam!
Pierwszy sezon Doktora Who z Ncutim Gatwą był emocjonujący, pomysłowy i przygodowy, a pierwsze dwa odcinki kontynuacji to wielkie rozczarowanie. Co się stało z serialem, że obniżył poziom rozrywki? Sprawdzam!

Przedstawienie Ruby Sunday w pierwszym sezonie Doktora Who było urocze, emocjonujące i zabawne, a wprowadzenie Belindy wydaje się całkowicie bez pomysłu i sensu. Ta pierwsza postać kipiała pozytywną energią, więc od razu ją polubiliśmy. Belinda jest nijaka i nie wzbudza emocji. Różnica pomiędzy tymi dwoma bohaterkami jest tak diametralna, że aż trudno uwierzyć, że Russell T. Davies stworzył coś w tak nieciekawy sposób. Tak jakby coś zmieniło się w pracy showrunnera.
Problem polega na tym, że fabuła premierowego odcinka rozlatuje się jak domek z kart. Raczeni jesteśmy dość przeciętnie odtwarzanymi schematami gatunkowymi, które są nudne. Co tu się wydarzyło, że historia wydająca się samograjem, wywołuje efekt odwrotny od zamierzonego? Kiedy przychodzi czas na odpowiedzi i ujawnienie, o co chodzi w zainteresowaniu Belindą, Doktor Who staje się niedorzeczny. Gdy z ust bohaterki padają słowa "planeta inceli" w kontekście czarnego charakteru i jego działalności na tym odległym świecie, nie da się przyjąć tego absurdu. W pierwszym sezonie tematy dotyczące inkluzywności i komentarze społeczne były dopracowane i mądrze wprowadzone. Trafiały czasem w serducho i poruszały. W najnowszym odcinku w tym aspekcie nic nie działa: nie ma tu dopracowanej wizji, komentarza społecznego czy błyskotliwego przesłania. Ta puenta staje się pusta i pozbawiona sensu, a widza pozostawia w konsternacji.

Drugi odcinek nie poprawia sytuacji, pomimo naprawdę gigantycznego potencjału i odrobinę większej kreatywności. Wprowadzenie herolda bogów panteonu, czyli kontynuacji większej historii z poprzedniego sezonu, to rzecz oczekiwana i ważna. Umieszczenie go w formie postaci z kreskówki to kreatywność, jakiej widzowie oczekują. Starcie z przeciwnikiem początkowo było intrygujące, tak samo jak rozmowa z widzami o tym, że Doktor to postać fikcyjna. Niestety z czasem robi się mniej interesująco. Nie ma w tym nutki przygody, fantazyjności ani pozytywnej energii z pierwszego sezonu. Cała opowieść wydaje się jednostajna. Z finałem, który można skwitować: "z wielkiej chmury mały deszcz". Gdzie emocje? Nie pamiętam wroga Doktora, który byłby aż tak kiepsko poprowadzony.
Nie wiem, co się stało, bo pierwszy sezon – nawet jak wchodził w tematy społeczne, inkluzywne czy kulturowe – był pomysłowy. Wszystko miało magię Doktora Who, który wychodząc z absolutnego kiczu, dostarczał przygody i emocji. Tego w nowych odcinkach nie ma. Wszystko wydaje się odtwórcze, leniwie napisane i pozbawione serca. Jestem zaskoczony, że największe zalety produkcji zniknęły bez żadnego wyjaśnienia. Nie czuć tej pozytywności ze strony Nctuiego Gatwy, a brak Ruby Sunday jest bardzo zauważalny.

Nawet wątek Belindy to absurd i dowód scenariuszowego niedopracowania konceptu. Słyszymy, że Doktor nie może jej zabrać do 24 maja 2025 roku, bo Tardis odbija się podczas podróży od tej daty. Co powstrzymuje bohatera od sprawdzenia 25 maja 2025 roku? Ta dziura logiczna jest zbyt zauważalna. Twórcy podkreślają blokadę jednej daty i robią z tego faktu wielką historię nowego sezonu. Jeśli w tym aspekcie coś nie gra, to czemu się dziwić, że pozostałe elementy też się przestały sprawdzać?
Doktor Who kiedyś bawił i wzruszał. Można było dzięki niemu poczuć zew przygody. Bardzo wysoko oceniam poprzedni sezon, który był dobrą rozrywką. Pierwsze dwa odcinki nowego wydają się puste fabularnie i emocjonalnie, jakby ktoś od niechcenia starał się coś stworzyć w serialu, ale nie miał odpowiedniej motywacji. Na ten moment postać Belindy jest fatalnie napisana. W obu odcinkach wydaje się statystką bez osobowości. Aktorka robi, co może, ale zwyczajnie nie ma nad czym pracować. Wątek Ruby Sunday prezentował się zupełnie inaczej. Coś się popsuło między tymi sezonami.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1980, kończy 45 lat

