Dragon Ball Super: sezon 1, odcinek 130 – recenzja
Dragon Ball Super na finiszu pędzi jak szalone, oferując bardzo dynamiczną akcję i niezły suspens.
Dragon Ball Super na finiszu pędzi jak szalone, oferując bardzo dynamiczną akcję i niezły suspens.
Przy tak niewielkiej liczbie odcinków, które pozostały do końca serii, można było mieć wątpliwości, czy starcie Goku i Jirena zostanie odpowiednio rozbudowane. Po najnowszym epizodzie wszystko wskazuje na to, że chyba jednak nie. Zmieszczenie w finałowym odcinku rozstrzygnięcia Turnieju Mocy i epilogu wydaje się niemożliwe. Po prostu przydałby się jeszcze przynajmniej jeden odcinek, aby nie było wrażenia, że wszystko jest przyspieszane do granic możliwości. Mimo iż ten epizod prezentuje momentami zawrotne tempo, to jakoś udało się nie popaść w nadmierną przesadę pod względem szybkości prezentowanej akcji. Jedyną rzeczą, którą można mu w tym względzie zarzucić, są zlewające się ze sobą kolory w niektórych sekwencjach walki Son Goku z Jirenem, co stanowi wynik niewłaściwego doboru kolorystki animacji. Takich scen jest bardzo niewiele, ale jednak występują. Chwilami zwyczajnie ciężko dostrzec akcję dziejącą się na ekranie, gdyż bohaterowie i ich ruchy zlewają się z tłem. Ogólnie jednak starcie wypadło naprawdę dobrze.
Zaletą odcinka jest m.in. to, że ponownie można spekulować na temat skali mocy. Wzmocnienie Jirena w tym epizodzie mogłoby wskazywać, iż również on osiągnął Ultra Instynkt, co wydawałoby się wręcz oczywiste i naturalne, biorąc pod uwagę jego potęgę. Świadczyć może również o tym projekt graficzny tej postaci w tym odcinku. Jednak gdyby tak faktycznie było, to zapewne po prostu powiedziano o tym. Dlatego też występuje w tym przypadku trochę niejasności, które pasowałoby wyklarować. Tak czy inaczej, Ultra Instynkt po raz kolejny udowadnia, że jest bardzo oryginalną transformacją i twórcy świetnie ją wykorzystują w tym odcinku. Zwrot akcji, w którym Goku o mało nie wyrzuca Jirena z Turnieju został rozegrany genialnie, szczególnie biorąc pod uwagę, iż to absolutny finał całej serii. Co więcej, wydawało się, że na takie zagrania nie ma dostatecznie dużo epizodów. Dlatego też cliffhanger odcinka, choć niespecjalnie zaskakujący (Wszechświat 7 wygrywający Turniej Mocy największą liczbą zawodników stanowił bardzo prawdopodobną opcję w zasadzie od samego jego początku), został idealnie wpleciony w jego fabułę i działa doskonale. Należy w tym miejscu ponownie wskazać na pewnego rodzaju motyw przewodni Dragon Ball w ogóle, czyli podkreślania znaczenia współpracy, przyjaźni i wspólnoty. Pomimo że Goku jest głównym protagonistą, to nie wygrywa tych wszystkich epickich starć pojedynkę, ale właśnie dzięki wsparciu przyjaciół. Tak też będzie również tym razem i ten wartościowy motyw został doskonale uwypuklony zarówno w tym, jak i w poprzednich odcinkach. Stanowił on zawsze wyśmienity aspekt całej serii, który warto przy okazji tego epizodu podkreślić, bo jego wydźwięk jest w nim szczególnie istotny.
Może walka Goku z Jirenem powinna być nieco dłuższa, bardziej rozbudowana, ale mimo to i tak stoi na bardzo wysokim poziomie. Udało się, co zaskakujące, wprowadzić i utrzymać sporo suspensu, są zwroty akcji i przez większość odcinka fantastyczne tempo. Choreografia ataków, ich różnorodność, animacja, w zasadzie wszystko zostało odpowiednio dopieszczone. Krótko mówiąc, widowisko przez duże W. Absolutnie jeden z najlepszych odcinków serii.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Bartłomiej CyzioDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat