Druuna #4: Zapomniane miasto. Klon - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 25 września 2019Przerwy między polskimi wydaniami kolejnych tomów Druuny są coraz dłuższe, ale za to kiedy już dostajemy nowy album w swoje ręce, możemy obcować z jedynym w swoim rodzaju, fascynującym, kosmicznym koszmarem.
Przerwy między polskimi wydaniami kolejnych tomów Druuny są coraz dłuższe, ale za to kiedy już dostajemy nowy album w swoje ręce, możemy obcować z jedynym w swoim rodzaju, fascynującym, kosmicznym koszmarem.
Im dalej idziemy w las z historią ponętnej bohaterki, tym bardziej uderza nas swojego rodzaju wyjątkowość polegająca na trudnościach z zaszufladkowaniem komiksu tworzonego przez Paolo Serpieriego. Kosmiczne postapo, kosmiczny horror, kosmiczna fantasmagoria, wreszcie kosmos głębokiej podświadomości - wszystkie te określenia pasują do tej opowieści, z których wspólnym członem jest określenie "kosmiczny", bo przecież Druuna dzieje się zazwyczaj na statku kosmicznym, bądź na nieznanych planetach, na których czeka bohaterkę mnóstwo okropieństw, które jednocześnie i paradoksalnie, dają również fizyczną rozkosz. Ale tak właśnie i nie inaczej wygląda życie Druuny. Kosmiczny horror i bezpruderyjny seks jest tym, co wyróżnia ten komiks.
To połączenie rzecz jasna nie trafi do każdego, ale trzeba pamiętać, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, dwa podstawowe składniki tej opowieści. Wszystko co najważniejsze kryje się głębiej, niżej, dalej, w miejscach do których nie na co dzień wędrujemy w życiu bądź w popkulturze. Z każdym tomem historia Druuny zaczyna przypominać nie trzymające się linearności ani zasad przyczynowości filmy Davida Lyncha, w których granica między rzeczywistością a wyobrażeniem właściwie nie istnieje. To samo dotyczy zresztą tożsamości bohaterów. Właśnie dlatego, na początku najnowszego tomu, budząca się ze snu bohaterka nie pamięta kim jest i gdzie się znajduje. I aby pobudzić swoją pamięć, by dotrzeć do jakiegokolwiek wyjścia, wyrusza w mozolną wędrówkę po nieprzyjaznym świecie.
Tak rozpoczyna się Zapomniana planeta, w której Serpieri zachwyca nas obrazami samotnej dziewczyny poruszającej się w scenerii dotkniętej jakąś niezidentyfikowaną katastrofą. Dalej jest tylko straszniej, Druuna bowiem trafia na ślady odhumanizowanego życia, z którym właściwie nie ma stricte ludzkiego kontaktu. Empatia jest czymś, czego najbardziej brakuje pragnącej bliskości drugiego człowieka bohaterce i nie zastąpi jej namiastka seksu, który daje w tych okolicznościach jedynie pozory wspólnego obcowania. Druuna stworzona jest po to, by szukać czegoś więcej, ale zazwyczaj dostaje jedynie to, na co najzwyczajniej w tym świecie kosmicznego koszmaru nie zasługuje. Cierpienie, samotność, iluzję rzeczywistości, wreszcie wątpliwość co do swej tożsamości, co zresztą podpowiada tytuł drugiego w tym zestawie komiksu, czyli Klon.
Koszmar jest nieustanny, zdarzają się jednak momenty, które zapewniają od niego ucieczkę. Dla czytelników będzie to obecność pewnego karła w zadziwiającej mechanicznej formie, który zapewnia trochę lżejszy ton tej sprawnie poprowadzonej, fantasmagorycznej opowieści. Dla Druuny będą to kontakty z jej wielką miłością, Schastarem, który w rozmaitych formach powraca w opowieści Serpieriego, dając bohaterce za każdym razem odrobinę nadziei na lepszy inny świat. Druuna nie ustaje zresztą w wędrówce w jego poszukiwaniu i bardzo dobrą wiadomością jest to, że doczekamy się kolejnego tomu jej przygód. Serpieri bowiem, po latach przerwy powrócił do swojej bohaterki i dzięki temu za jakiś czas dostaniemy do rąk album Przyniesiona wiatrem, którego grafika zapowiada coś nowego dla czytelników i bohaterki.
Najlepiej, gdyby był to koniec koszmaru, bo po tylu przejściach Druuna zwyczajnie zasługuje na ucieczkę z bezlitosnych fantasmagorii Serpieriego. Na to bym jednak nie liczył, Druuna powstała bowiem po to, by doświadczać tego, czego pragnie dla niej jej twórca, a on raczej nie bawi się w półśrodki i niechybnie przeczołga biedaczkę przez kolejny zestaw okropieństw. Druunę - jedyne w swoim rodzaju uosobienie udręczonej i jednocześnie niezmiennie witalnej kobiecości. To dzięki sile jej pragnień wiemy, że nie straci ona nadziei i po raz kolejny znajdzie wyjście z sytuacji. Nawet jeśli wyjście te po raz kolejny okaże się jedynie iluzją.
Źródło: Źródło: Kurc
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat