Dzień trzeci - odcinek 3 - recenzja
Choć sezon serialu Dzień Trzeci jeszcze się nie skończył, to trzecim odcinkiem zamknięto pierwszą część opowieści zatytułowaną „Lato”. Tym razem akcji nie brakowało, ale pośpiech był tak duży, że ten mały finał historii stracił trochę na swojej mocy. Jednak niezwykły klimat został zachowany. Oceniam.
Choć sezon serialu Dzień Trzeci jeszcze się nie skończył, to trzecim odcinkiem zamknięto pierwszą część opowieści zatytułowaną „Lato”. Tym razem akcji nie brakowało, ale pośpiech był tak duży, że ten mały finał historii stracił trochę na swojej mocy. Jednak niezwykły klimat został zachowany. Oceniam.
Trzecim odcinkiem Dnia Trzeciego zakończyliśmy część historii pt. Lato. Ten epizod to przeciwieństwo poprzedniego. Nie brakowało w nim akcji i dramatycznej walki o przetrwanie, a do tego wszystkie tajemnice zostały wyjaśnione. Ale w rezultacie wyczuwalny był duży pośpiech, co trochę popsuło końcowy efekt. Widzowie byli atakowani informacjami, co nie pozwalało na to, aby odpowiednio je przeżywać wraz z bohaterem. Ich natłok był spory, więc element zaskoczenia nie miał tak dużego oddziaływania. Na szczęście Jude Law nie wypadł z roli, jego postać wciąż dostarczała wielu emocji, a dramat się nie ulotnił. Natomiast nie do takiego stylu opowiadania historii nas przyzwyczajono w tym serialu.
Twórcy przez dwa odcinki budowali grunt pod wyjawienie prawdziwej tożsamości Sama. Problemem był sposób ich przekazywania przez poszczególne postacie, bo przeplatało się to za każdym razem z próbami ucieczki bohatera. Fabularnie ma to sens. Natomiast wkradło się w to wszystko nieco fałszu, przez co historia może się wydawać nieco wymuszona i naciągana. Szczególnie, że ucierpiała na tym postać Jess, która była uwikłana w intrygę. Dodatkowo śmierć Epony, która złożyła się w ofierze, również nie wywołała takiego szoku, jak powinna. W tym przypadku nawet Jude Law nie pomógł.
W nowym odcinku dramat został zastąpiony thrillerem, co zdynamizowało akcję. Sam uciekał przed ludźmi, prawdą i samym sobą. Próbował wydostać się z wyspy, która nie chciała wypuścić go ze swoich objęć i przyciągała go z powrotem. Wrażenie uwięzienia było wręcz namacalne. Desperacja bohatera była ogromna, a także przytłaczająca. Było w tym coś nadnaturalnego, mistycznego, a to ze względu na wątek tradycji i krwawych, pogańskich rytuałów na Osea. To wszystko posłużyło do stworzenia klimatu horroru, ale ostatecznie to dramat Sama okazał się dominujący, a pojednanie z synem chwytało za serce. Dobrze, że twórcy nie zapomnieli, co jest siłą tego serialu. Choć końcówka z pogranicza jawy i koszmaru z rojem świerszczy mogła zaintrygować. Ale to już zadanie dla widzów, jak to zinterpretować.
Natomiast nie zmieniło się to, że znowu pod względem wizualnym odcinek prezentował się doskonale. Nasycenie kolorów było obłędne. Duże zbliżenia na twarze bohaterów powodowały, że stawali się nam bliżsi. Uzyskano taki efekt, jakbyśmy oglądali ten budzący niepokój i grozę świat Osea oczami Sama. To też intensyfikowało emocje i trzymało w napięciu. Często też kamera traciła ostrość, co było celowym zabiegiem, aby nadać serialowi wrażenie oderwania od rzeczywistości lub snu. Muzyka, a także przytłumione dźwięki lub odgłosy przyrody dodawały atmosfery ciągłego strachu, nerwowości przed czymś czającym się na wyspie. Te wszystkie elementy zbudowały ten niezwykły klimat serialu.
Na słowa pochwały zasługuje obsada Dnia Trzeciego, a w szczególności Jude Law, na którego barkach spoczywała emocjonalna strona Lata. To sama przyjemność oglądać tak zdolnego aktora na ekranie, który nie męczy ciągłym umęczeniem i cierpieniem malującym się na jego twarzy. Z kolei Katherine Waterston trochę przepadła w tym trzecim odcinku i nie miała już za wiele do powiedzenia. Emily Watson odegrała bardziej kluczową rolę w epizodzie jako pani Martin. Grała oszczędnie, ale miała w sobie coś alarmującego i przykuwającego uwagę. Z kolei Paddy Considine w roli pana Martina pozostał dziwny, jak na początku. Dobrze, że dwójka bohaterów powróci w drugiej części sezonu zatytułowanej Zima. Szkoda tylko, że Jessie Ross nie miała już okazji, aby się wykazać. Młoda aktorka zagrała również solidnie i z uczuciem.
Odcinek był bardzo dobry mimo kilku słabości, które można zignorować, gdy człowiek da się pochłonąć specyficznej i tajemniczej atmosferze. Nie dłużył się, dzięki przyspieszeniu akcji, a rewelacje związane z tożsamością Sama również wzbudzały duże zainteresowanie. Prawdopodobnie, gdyby Lato nie było podzielone na trzy odcinki, lecz stanowiło filmową całość, te nierówności między epizodami zostałaby zniwelowane. A w rezultacie każdemu czegoś brakowało i wywoływało lekki niedosyt. Mimo wszystko Dzień Trzeci zamknął tę część historii udanie i całkiem satysfakcjonująco.
Do końca sezonu pozostały trzy odcinki, które opowiedzą nową historię. W głównej roli zobaczymy Naomie Harris. Ciekawi, czy twórcy w przypadku Zimy wykonali równie fantastyczną robotę i zbudowali tajemniczy klimat, dzięki świetnej pracy kamery i korzystając z podobnych wątków fabularnych. Poprzeczka została postawiona bardzo wysoko.
Na koniec warto wspomnieć, że 3 października odbędzie się specjalne, 12-godzinne widowisko teatralne zatytułowane Autumn, czyli po polsku Jesień. Ma stanowić pomost pomiędzy tymi dwoma częściami serialu Dnia Trzeciego. Co więcej, w wydarzeniu ma wziąć udział obsada serialu m.in. Jude Law, Katherine Waterston, a także piosenkarka Florence Welch. W związku z pandemią przedsięwzięcie zostało okrojone, co nie oznacza, że nie wpisze się dobrze w historię lub klimat serialu. Ważne, żeby zachęciło do jego oglądania, ponieważ jest wart uwagi.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat