Elio – recenzja filmu
Pixar przedstawia nam nową, oryginalną historię. Czy film zdoła podbić nasze serca w podobnym stylu jak największe hity studia? Sprawdzamy.
Pixar przedstawia nam nową, oryginalną historię. Czy film zdoła podbić nasze serca w podobnym stylu jak największe hity studia? Sprawdzamy.

Pixar nie ma ostatnio dobrej passy. Ich oryginalne produkcje nie cieszą się wielkim zainteresowaniem widzów i szybko wyparowują z ich pamięci. I to wcale nie dlatego, że są słabe. To nie wypanda, Luca, Co w duszy gra czy też Między nami żywiołami to czułe historie z ważnymi morałami. Jednak brakuje im tego ducha, ciepła i postaci, które zostałyby z nami dłużej – jak robot WALL-E, Carl z Odlotu oraz cała zgraja zabawek z Toy Story. Odnoszę wrażenie, że scenarzyści bardziej skupiają się na tym, by opisać emocje i podpowiedzieć, jak sobie z nimi radzić, niż na angażującej historii i bohaterach, z którymi można by się utożsamić.
Tak też jest z Elio. Historia chłopca, który stracił rodziców w jakimś strasznym wypadku i trafił pod opiekę ciotki, ma wszelkie cechy, by widza zaciekawić. Młodzieniec jest zafascynowany kosmosem i poszukiwaniem nowych form życia, bo czuje, że na Ziemi nie ma dla niego miejsca. Nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości, więc chce uciec na inną planetę. I taka szansa się pojawia. Satelita wypuszczony w kosmiczną otchłań przykuł uwagę obcej cywilizacji, która postanowiła nawiązać z Ziemianami kontakt. Za przywódcę planety wzięli właśnie naszego głównego bohatera. Chłopiec nie wyprowadza ich z błędu – zrobi i powie wszystko, by z nimi zostać.
Elio to opowieść o tym, jak radzić sobie z traumą po stracie bliskich. Scenarzyści, Julia Cho (To nie wypanda) i Mark Hammer (Wystrzałowe wesele), wplatają w to również inne ważne wątki – m.in. wygórowane wymagania rodziców w stosunku do dziecka, wymuszanie na dziecku realizacji własnych marzeń i wmawianie mu, że to jego pragnienia. Opowiadają także o mierzeniu się z lękiem przed odrzuceniem zarówno ze strony bliskich, jak i rówieśników. Nowa produkcja Pixara z gracją dotyka tych wszystkich tematów i wspaniale pokazuje, jak powinno się rozwiązywać takie sprawy. Jak ważna jest rozmowa, prawidłowe wyartykułowanie swoich potrzeb i powiedzenie o tym, co nas boli. To może być oczyszczające dla duszy i głowy. Problem jest tylko w tym, że nie poznajemy ciekawych postaci. Sam Elio i towarzyszący mu maluch o imieniu Glordon są przecudni, ale to nie wystarcza, by ich zapamiętać. Nie wspominając o całej gamie drugoplanowych bohaterów, którzy są nijacy i zlewają się w jedną masę. Nawet główny czarny charakter, czyli Lord Grigon, pomimo swojej nieustępliwości, nie przykuwa naszej uwagi. Jakby twórcy usilnie starali się nie wchodzić na utarte ścieżki poprzednich produkcji. Niestety kierunek, który obrali, nie jest najlepszy. Niby mieli wszystkie potrzebne składniki, ale gdy je połączyli, całość nie zadziałała tak, jak się tego spodziewałem.
Scenarzyści wpletli do fabuły sporo popkulturalnych odniesień do największych hitów science fiction jak ET czy Terminator 2. I trzeba przyznać, że zrobili to ze smakiem, a nie jakoś nachalnie.
Nie zrozumcie mnie źle. Elio to dobry film, który urzeka nie tylko stroną wizualną, ale także poruszającym i przemyślanym sposobem opowiadania historii. Niesie też ze sobą ważne przesłanie. Jednak z niezrozumiałych dla mnie powodów szybko wyparowuje z głowy. Nie ma żadnej kotwicy, która zatrzymałyby go w naszej pamięci na dłużej. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że za rok już mało kto będzie o nim pamiętał.
Poznaj recenzenta
Dawid Muszyński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1976, kończy 49 lat

