Eric - recenzja miniserialu
Data premiery w Polsce: 30 maja 2024Eric to niezły miniserial, którego historia skupia się na zaginięciu chłopca. Podejmuje wiele ważnych tematów, ale i tak ogląda się go głównie dla świetnego Benedicta Cumberbatcha.
Eric to niezły miniserial, którego historia skupia się na zaginięciu chłopca. Podejmuje wiele ważnych tematów, ale i tak ogląda się go głównie dla świetnego Benedicta Cumberbatcha.
Vincent Anderson jest twórcą popularnego programu telewizyjnego dla dzieci pt. Dzień dobry, słonko. Współpracowników traktuje z pogardą, a siebie uważa za wielkiego artystę i niezastąpionego człowieka. Swoją frustrację wyładowuje na żonie i synu, który też przejawia talent artystyczny. Po porannej rodzinnej kłótni ojciec po raz pierwszy nie odprowadza Edgara do szkoły. 9-letni chłopiec znika, a policja rozpoczyna poszukiwania. Vincent nie przestaje pić alkoholu, przez co zaczyna widzieć Erica – niebieskiego potwora, czyli postać, którą Edgar wymyślił do programu kukiełkowego. Ma on pomóc w sprowadzeniu dziecka do domu.
Dużą część historii Eric poświęca śledztwom, bo tak naprawdę mamy do czynienia z dwoma. Jedno dotyczy Edgara, a drugie zaginięcia czarnoskórego nastolatka sprzed kilku miesięcy – oba prowadzi detektyw Michael Ledroit. Pierwsze z nich nie zadowoli fanów kryminałów. Dramat rodziców jest pokazany przyzwoicie, ale sposób przedstawienia śledztwa jest nietrafiony i bezmyślny. Już w połowie sezonu traci się zainteresowanie, napięcie całkowicie znika, a coraz bardziej widoczne są niedociągnięcia fabularne i bezsensowność wydarzeń.
Twórcy przenoszą całą swoją uwagę na wątki poboczne oraz tło tej historii, które jest zarysowane bardzo dobrze. Zaginięcie Edgara to tylko pretekst do tego, aby pokazać realia Nowego Jorku połowy lat 80., gdy piętrzyły się problemy społeczne. Mowa tu o bezdomności, handlu narkotykami, prostytucji nieletnich, homofobii, zaśmiecaniu ulic, korupcji, tuszowaniu przestępstw czy systemowym rasizmie, objawiającym się porzucaniem spraw dotyczących osób kolorowych.
Niestety serial wpada we własną pułapkę, mimo że narracyjnie historia jest poprowadzona poprawnie. Po prostu twórcy starają się złapać na dużo srok za ogon. Dostajemy tylko sześć odcinków, więc tematy są przedstawione powierzchownie. Do tego pokazano je w ograny sposób, więc dostajemy sporo klisz. Twórcy nawet nie silą się na oryginalność, bo zbudowali wątek Ledroita ze wszystkich obowiązkowych motywów współczesnej telewizji, korzystając z dość stereotypowego postrzegania lat 80. I choć tematyka jest ważna, to poszczególne wątki nie wywołują większych emocji, a twist ze śledztwem nastolatka nie zaskakuje. Rozwiązanie podano nam na srebrnej tacy. Jedynie konsekwencje wyjścia prawdy na jaw mogą sprawić satysfakcję.
Serial wyróżnia się tytułowym Erikiem, który nie tylko jest futrzastą postacią stworzoną na potrzeby show dla dzieci w celu odnalezienia Edgara, ale też wytworem wyobraźni Vincenta. Niebieski potwór jest pewnego rodzaju manifestem stresu, jaki przeżywa ten bohater, i efektem choroby psychicznej. To ciekawy zabieg, który urozmaica fabułę i daje możliwość wykazania się Cumberbatchowi. Aktor jak zwykle błyszczy w roli egocentrycznego nałogowca, świadomego swoich problemów, których źródłem są toksyczni rodzice. Dobrze pokazano, jak zachowania rodziców przenoszą się na małoletnich, którzy powielają ich błędy w dorosłości. Natomiast futrzak budzi mieszane uczucia, bo nie wiemy, czy traktować go jak pyskatą i wrogo nastawioną wersję Sullivana z Potworów i spółki, czy jak Birdmana z filmu z Michaelem Keatonem. Nie jest to postać komediowa, choć czasem jego komentarze można za takie uznać. W efekcie zaburza powagę wydarzeń. Cierpi przez to końcówka serialu, która niespodziewanie ma nieco komiczny charakter, niepasujący do tonu historii.
Benedict Cumberbatch jest znakomity – gra absolutnie odpychającą i chaotyczną osobę. Wydaje się, że wyciska z Vincenta więcej emocji, niż oferował to scenariusz. Pokazuje całe spektrum cierpienia oraz paskudnego, autodestrukcyjnego charakteru. Dzięki temu postać jest kompleksowa i ciekawa. Dzielnie partneruje mu Gaby Hoffmann jako serialowa żona. Mają jedną świetną scenę kłótni, która mogłaby zostać równie dobrze odegrana na deskach teatru. Dla kontrastu mamy przekonującego w swojej roli McKinleya Belchera III, który wciela się w opanowanego i mało ekspresyjnego detektywa. Dzięki głównej obsadzie oraz dobrze dobranym aktorom drugiego planu, grających wyraziste postacie, serial ogląda się z ciekawością, pomimo że tempo akcji jest raczej powolne.
Ponadto podobać może się realizacja serialu, która dzięki kostiumom, fryzurom i scenografii pozwala poczuć klimat lat 80. XX wieku. Nie ten kolorowy z teledysków, ale ten bardziej ponury, gdy na ulicach Nowego Jorku było niebezpiecznie. Pomaga w tym przyzwoita praca kamery, montaż, ziarnisty filtr i kolorystyka obrazu.
Eric to dobry miniserial, który niestety traci z oczu główny wątek na rzecz tła. Dlatego nie wybrzmiewa w nim należycie ani śledztwo kryminalne, ani tematyka poboczna. Serial co rusz zmienia swoje oblicze, nie wiedząc, czym chciał ostatecznie być – możliwe, że jakąś wariacją The Killing. Historia też jest poprowadzona bezpiecznie, więc nie oferuje żadnych zaskoczeń. Eric jest wart uwagi, ale nie ze względu na wątki kryminalne. Na pochwałę zasługują jakość produkcji, dobre piosenki oraz poziom aktorstwa (szczególnie Cumberbatcha). Mottem programu dla dzieci jest m.in. to, żeby być innym. Niestety Eric taki nie jest. To jeden z wielu średnich seriali kryminalno-dramatycznych.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat