Feed the Beast: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Szósty odcinek Feed the Beast nie zaskakuje. Większości zastosowanych rozwiązań fabularnych można było się spodziewać, choć na plus należy zaliczyć niezłą dynamikę odcinka.
Szósty odcinek Feed the Beast nie zaskakuje. Większości zastosowanych rozwiązań fabularnych można było się spodziewać, choć na plus należy zaliczyć niezłą dynamikę odcinka.
Stałą tendencją całego serialu staje się to, iż konsekwencje finału poprzedniego odcinka okazują się ważnym, o ile nie najważniejszym elementem fabuły kolejnej odsłony. Taki schemat jest doskonale uwidoczniony w The Wild West. Ma to niewątpliwie swoje zalety, gdyż mocne zakończenie zachęca widza do śledzenia dalszych losów bohaterów i porządkuje fabułę. Poza zaletami są jednak też wady, które mnie osobiście rażą, gdyż taka przewidywalność nie wzbudza frajdy z oglądania serialu. W tym elemencie zdecydowanie oczekuję na poprawę.
Ta przewidywalność nie dotyczy jednak całej fabuły - jest jedynie regułą, od której, jak to zwykle bywa, można znaleźć wyjątki. Przykładem takiego wyjątku jest postać Pilar Herrery. Od początku tego sezonu scenarzyści budowali jej relację z Tommym. Trwało to przez kilka odcinków, aż Dion osiągnął swój cel w niecałe 10 minut. Było to dla mnie niemałe zaskoczenie, bo nic nie wskazywało na to, że Pilar wybierze Diona zamiast Tommy'ego, a jeżeli weźmiemy pod uwagę ocieplenie relacji Patrasa z matką jego dziecka, okaże się, że cały ten układ miłosny jest jeszcze bardziej skomplikowany, niż mogło się na początku wydawać. Za takie pomieszanie kilku wątków jednocześnie scenarzystom należy się duży plus.
The Wild West to tytuł świetnie dopasowany do wydarzeń skoncentrowanych wokół Patricka Woichika. Sukcesywnie ugruntowywana przez niego pozycja najgroźniejszego gangstera Bronxu (o ile nie całego Nowego Jorku) musiała wreszcie przynieść to, z czym mieliśmy do czynienia w tym odcinku, a mianowicie z perspektywą wojny gangów. Oczywiście na skutek wydarzeń wcześniejszych w cały ten konflikt został niefortunnie zaangażowany Dion, czego konsekwencje będą zapewne widoczne już wkrótce. Zresztą mocne zakończenie The Wild West może być przedsmakiem tego, czego powinniśmy się spodziewać. Jedyne, co mogę na ten temat obecnie napisać, to że będzie ciekawie. Jednak tak nawiasem mówiąc, finał odcinka (dziwnym trafem oczywiście) miał bezpośredni – pozytywny zresztą – wpływ na całą restaurację. To po raz kolejny potwierdza, że da się wycisnąć coś ekstra z całej historii, wystarczy tylko chcieć.
Wraz z biegiem czasu mogę powiedzieć, że z dwójki najważniejszych dla serialu bohaterów najsłabiej wypada David Schwimmer w roli Tommy'ego, aczkolwiek obarczanie winą jedynie aktora jest niesprawiedliwe, bo jak można było zauważyć w serialu Przyjaciele, Schwimmer to dobry aktor. Wydaje mi się, że cała postać Tommy'ego, nie jest wystarczająco ciekawa, aby wokół niej budować fabułę. Dlatego - jak na razie - ciężar budowania atrakcyjności całego serialu spoczywa na barkach Jima Sturgessa, z czym akurat radzi sobie dobrze. Spójrzmy zresztą na fakty. To przez Diona restauracja w ogóle została powołana do życia. To również za jego sprawą bohaterowie uzyskali fundusze na ten cel. Można wymieniać jeszcze wiele innych takich elementów, jednak już na podstawie tych wymienionych da się zauważyć, jak nierównomiernie obie postacie zostały podzielone wątkami mającymi napędzić całą akcję.
Serial Feed the Beast w dalszym ciągu nie potrafi wznieść się ponad poziom jedynie solidny, który w tym przypadku stanowi dla produkcji swego rodzaju szklany sufit. Zostało już bardzo niewiele czasu (bo tylko cztery odcinki) do końca pierwszego sezonu, a jakościowa monotonia ciągle trwa. Szkoda jednak – jak na razie – niewykorzystanego potencjału.
Źródło: zdjęcie główne: AMC
Poznaj recenzenta
Mateusz DzięciołDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat