

Podróże do odległych gwiazd i kolonizacja planet to jeden z głównych motywów literatury science fiction. Autorzy podchodzą do tego w najróżniejszy sposób – próbują naciągnąć granice fizyki i stworzyć napędy lub sposoby podróżowania przekraczające prędkość światła, hibernują pasażerów na długie lata, a czasem po prostu ten temat pomijają. Gdy jednak twórca chce podejść do tematu zgodnie z dzisiejszymi osiągnięciami, to pozostaje mu jeden wybór: wysłanie ludzi na wielopokoleniowy statek przemierzający przestrzeń kosmiczną przez długie lata.
I właśnie po takie rozwiązanie sięga Noam Josephides w powieści pod wiele mówiącym tytułem Generacje. Autor nie opisuje całej podróży, a jej konkretny moment, wiele dziesiątek lat po starcie. Nikt już nie pamięta Ziemi, a już niebawem musi zapaść decyzja, którą z planet wybrać na miejsce lądowania.
Archiwistka (połączenie zawodu historyka, strażnika danych i strażnika prawa) zostaje wplątana w sprawę, która z pozoru wydaje się błaha. Przywódca społeczności ma zatarg z jednym z naukowców, ale szybko wycofuje skargę… która następnie znika z Archiwum, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca dzięki wbudowanym zabezpieczeniom. Kobieta odkrywa kolejne liczne nieprawidłowości i stopniową konsolidację władzy w pozornie utopijnym i pozbawionym ambicji społeczeństwie. Zaczyna też być świadoma zagrożeń – dla swojej kariery, przyszłości, a nawet życia.

Pod płaszczykiem początkowo kryminalnej, a bliżej końca zdecydowanie bardziej sensacyjnej fabuły otrzymujemy historię o niezmieniającej się ludzkiej naturze, żądzy władzy i zakulisowych machinacjach. Teza, że ludzka natura jest w stanie wypaczyć najbardziej sprawiedliwy system, nie jest przesadnie odkrywcza, ale w powieści Josephidesa sprawdza się całkiem nieźle. Autor obudował ją bogatym tłem i licznymi szczegółami. Widać, że poświęcił sporo czasu na wymyślenie założeń funkcjonowania społeczności przez wiele pokoleń zamkniętej w statku kosmicznym. Pokazuje zarówno ogólny obraz, liczne retrospekcje prezentujące docieranie się społeczeństwa, a także całkiem sporo detali, rozwiązań społecznych i wynalazków, które ubarwiają świat przedstawiony i stanowią gratkę dla fanów science fiction.
Jedyny zarzut, jaki można postawić Generacjom, to nieco słabsza końcówka. Autor chyba nie czuł się w pełni komfortowo przy tworzeniu dynamicznej, pełnej akcji fabuły. Powieść cierpi na to samo, co wiele filmów akcji: urwane wątki, mało sensowne i podkręcające emocje rozwiązania, a także pomijanie niewygodnych elementów, jeśli wymyślone rozwiązanie tego wymaga. Nie jest tego dużo, ale jednak potrafi zirytować w tej przemyślanej i interesującej powieści.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz Wronka
